Europa - turyści znudzeni popularnymi atrakcjami. Sprawdź, co jest na topie
Europejskie miasta kuszą turystów tym, czego do tej pory się wstydziły: brzydką architekturą, nieudanymi inwestycjami czy nawet wizytami w tzw. kłopotliwych dzielnicach. Według "The Economist" patrząc po liczbie osób odwiedzających te miejsca, można zaryzykować stwierdzenie, że turyści są bardzo zadowoleni.
Charleroi to miasteczko znane z wiecznie zatłoczonego lotniska nieopodal Brukseli. Ale jest tam znacznie więcej - wysokie bezrobocie, krzywe chodniki, opuszczone fabryki, brudne bloki zamalowane graffiti. Kiedyś zdobyło nawet nieformalny tytuł "najbrzydszego i najbardziej depresyjnego miasta w Europie". Obecnie przeżywa jednak najazd turystów, którzy masowo biorą udział w wycieczkach po opuszczonych terenach industrialnych.
Walencja, Hiszpania
Podobny boom przeżywa Walencja, w której prawdziwym hitem są wycieczki śladami wielkich inwestycji, często porzuconych, niedokończonych i niszczejących od lat. Przykładem jest budowa stadionu Nou Mestalla na 61,5 tys. miejsc, którego konstrukcja została przerwana kilka lat temu z powodu braku funduszy.
Berlin, Niemcy
Z kolei w Berlinie zamiast bramy Brandenburskiej *i *Reichstagu turyści coraz chętniej oglądają brutalistyczną architekturę miasta i miejsca, które trudno nazwać ładnymi, np. Schwerbelastungskoper - ogromny cylindryczny bunkier zaprojektowany przez Alberta Speera, nadwornego architekta Hitlera. Szkaradny obiekt okazał się zbyt ciężki, by wysadzić go w powietrze.
Bruksela, Belgia
Europejskich turystów ciągnie też w znacznie bardziej niebezpieczne miejsca. W "The Economist" czytamy, że kilka razy w tygodniu odbywają się zorganizowane wycieczki do brukselskiej dzielnicy Molenbeek. Tej samej, która po zamachach terrorystycznych w Paryżu i Brukseli zyskała złą sławę, bo jest zdominowana przez muzułmanów, a kilku jej mieszkańców przygotowywało te ataki. W brytyjskim tygodniku czytamy, że w wycieczkach bierze udział wielu mieszkańców Brukseli, którzy jak dotąd nie mieli odwagi sami wybrać się do tej dzielnicy. A Molenbeek zaskakuje ich przyjazną atmosferą - zielenią, przyjemnymi knajpkami i świeżo otwartym muzeum sztuki.
Nietypowe zwiedzanie
Autor tekstu w "The Economist" stwierdza, że te działania są mocno spóźnioną próbą integracji Europejczyków z muzułmanami. Większość wycieczek to prywatne inicjatywy przedsiębiorczych mieszkańców, na które początkowo władze miejskie patrzyły niechętnie. Gdy grupka zapaleńców z Charleroi zaczęła reklamować wycieczki, włodarze bali się, że w negatywnym świetle przedstawiają miasto. Ale szybko przekonali się, że to dobra reklama i sami włączyli się w ich promocję - organizują zawody sportowe w opuszczonych fabrykach, wyścigi kolarskie wzdłuż nieużywanych torów kolejowych. "Brzydota" Charleroi została wpleciona do oficjalnego marketingu miasta.
Fly4free/ir