Hotelowi goście kradną na potęgę. "Opróżniają butelki z minibarków i uzupełniają je wodą"
Wyniesienie przedmiotów z hotelu to taka sama kradzież, jak wyjście bez płacenia ze sklepu. Ale gościom, którzy decydują się na zabranie czegoś "na pamiątkę", zdarza się bagatelizować skalę swoich występków. "No jak to? Skoro zapłaciłem za hotel, to chyba nie do końca jest to taka sama kradzież?" - z podobnymi tłumaczeniami niejednokrotnie muszą się mierzyć hotelarze na całym świecie.
To prawda, że do oferowanej przez hotele gościnności łatwo się przyzwyczaić. W pokojach na przybyszów czekają często: woda, kawa, niekiedy jednorazowe klapki oraz przybory toaletowe. I nie ma nic złego, jeśli zabierzemy je ze sobą. Ale są tacy, którzy nie ograniczają się do przygotowanych przez hotel "gratisów", mających sprawić, że wypoczynek będzie jeszcze bardziej komfortowy, a pobyt w takim obiekcie traktują jako okazję do łowów i wówczas nie taka cienka granica zostaje przekroczona.
Bogaty jest katalog przedmiotów, które znikają z hotelowych pokoi. Zdarza się, że są to drobiazgi: baterie z pilotów, uszczelki węża prysznica czy świetlówki. Ale są też tacy, którzy idą o krok dalej, pakując przed wymeldowaniem do walizki: ręczniki, szlafroki, pościel, a nawet... czajniki czy suszarki. Ba! Nie brakuje też przypadków zuchwałych kradzieży przedmiotów, które do bagażu się nie zmieszczą: materacy czy telewizorów.
Przeprowadzone kilka miesięcy temu badanie (przez portal "Wellness Heaven"zajmujący się recenzjami 4- i 5-gwiazdkowych hoteli) ujawniło, że aż 6,1 proc. hoteli odnotowało w ub. r. kradzież odbiornika telewizyjnego! Jeszcze więcej, bo aż 20 proc. hoteli biorących udział w badaniu, zarejestrowało przywłaszczanie dzieł sztuki, które stanowiły wyposażenie obiektu. Jest też kategoria kradzieży kuriozalnych, ocierających się o absurd, bo do tej grupy zaliczyć należy np. zgłoszoną przez hotel i opisywaną przez media... kradzież fortepianu z hotelowego lobby.
Łasuchy, niezdary i "kulturalni"
Oczywiście problem kradzieży dotyka też hoteli w Polsce.
- Obecnie kradzież wyposażenia hotelu jest zjawiskiem marginalnym. Zwłaszcza w porównaniu z sytuacją sprzed kilku lat, kiedy wraz z gościem wyjeżdżały szlafroki czy ręczniki. W dużych ilościach znikały wtedy z hotelu: łyżeczki od herbaty, łyżki do butów czy szczotki do ubrań. Jeżeli teraz takie sytuacje się zdarzają, to właśnie te drobiazgi giną najczęściej - przyznaje Aleksandra Górecka-Ostrowska, koordynator marketingu w hotelu Krasicki z Lidzbarka Warmińskiego. - Bardziej dotkliwa od kradzieży szlafroka jest kradzież książki z hotelowej biblioteki. Goście mogą zabierać je do pokojów i zdarza się, że świadomie je wywożą.
Szlafroki i ręczniki to w wielu hotelach wciąż największy problem. - Ręce opadają, bo to prawdziwa plaga – mówi pani Anna, która pracuje jako pokojowa w jednym z gdańskich hoteli. – Z szaf znikają wieszaki na ubrania, ze stolików nocnych piloty do telewizorów, a z lampek żarówki. Raz nawet zauważyłam w pokoju brak żelazka.
Hotelarze uważają też, że coraz bardziej wyrazisty jest proceder polegający na opróżnianiu barków oraz lodówek znajdujących się w pokojach i unikaniu płacenia za ich zawartość. Nieuczciwi goście wykazują się przy tym sporą wyobraźnią.
- Są osoby, które zadają sobie trud i odklejają banderolę, spożywają wódkę lub whisky, uzupełniają pustą buteleczkę wodą lub herbatą i zaklejają banderolę tak, by nie wzbudzało to żadnych podejrzeń. Zdarzają się mistrzowie otwierania czekolad i batoników w taki sposób, że nie zostawiają śladu. Potem okazuje się, że połowy tabliczki nie ma – dodaje Górecka-Ostrowska.
Choć samo zjawisko wynoszenia wyposażenia hoteli i cenniejszych przedmiotów jest w ocenie osób z branży coraz mniej odczuwalne, to zdarzają się przypadki skrajne, gdy goście nie ograniczają się do ręcznika czy jakiegoś pojedynczego drobiazgu, ale... "idą na całość".
- Mieliśmy taką sytuację, która z perspektywy czasu może nawet wzbudzać śmiech. Było to dobrych kilka lat temu. Goście, którzy większą grupą byli w hotelu przez ponad tydzień, zgromadzili w pokoju pokaźną kolekcję naszej porcelany i sztućców, wynosząc z restauracji po każdym posiłku po jednym, dwóch egzemplarzach – wspomina przedstawicielka hotelu Krasicki. - Pośpiech przy wyjeździe okazał się dla nich zgubny – zostawili w pokoju dużą torbę podróżną ze szlafrokami, ręcznikami, kompletem obiadowym i kompletem sztućców. Niestety nie odpowiadali na telefony i nie mieliśmy już przyjemności gościć ich w naszym obiekcie.
"To nie byłem ja"
Oczywiście, gdy już dojdzie do kradzieży, hotele starają się nawiązać kontakt z nieuczciwymi gośćmi w celu wyjaśnienia sytuacji. Ale te próby nie zawsze są skuteczne. Bardzo często osoby mające coś na sumieniu... włączają wyparcie:
- Czy poczuwają się do winy? Raczej nie. Nie odbierają telefonu, a jeżeli już odbiorą, to twierdzą, że to nie oni zabrali, że może pani pokojowa zgubiła lub wyniosła. W pokojach nie ma monitoringu. Pozostaje słowo przeciwko słowu – przyznaje Aleksandra Górecka-Ostrowska.
Kara za kradzież
Przypominamy, że kradzież rzeczy o wartości powyżej 500 zł jest przestępstwem, a więc grozi za nią kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Za kradzieże poniżej tej kwoty grozi grzywna, którą wymierza się w wysokości od 20 do 5000 zł, chyba że ustawa stanowi inaczej.