Indiana Jones z Synaju
Płetwonurek, biznesmen, właściciel jednej z największych baz nurkowych w Egipcie, którego egipska prasa nazwała kiedyś "Indianą Jonesem z Synaju".
Egipska prasa nazwała Cię kiedyś „Indianą Jonesem z Synaju". Czy Twoje przygody były równie niezwykłe jak tego filmowego bohatera?
Myślę, że tak, z tą różnicą, że moje życie jest prawdziwe, nie jest fikcją literacką. Kiedy byłem małym chłopcem, chciałem być farmerem, jednakże odkryty przez moich nauczycieli talent sprawił, że zostałem grafikiem. Na szczęście od najmłodszych lat uwielbiałem również podróże. Od wczesnych lat młodości nurkowanie było moim hobby, ale nawet wtedy w najśmielszych marzeniach nie mogłem przewidzieć, że to hobby zamieni się w tak wielką karierę. Pierwszy raz zanurkowałem w Tanzanii i od tego pierwszego nurkowania zakochałem się w podwodnym świecie, po powrocie do swojej ojczyzny - do Niemiec, ukończyłem w federacji CMAS swój pierwszy kurs. To był rok 1973. Właśnie wtedy po raz pierwszy przyjechałem na Synaj.
Jak się tu dostałeś?
Z grupą przyjaciół polecieliśmy do Izraela, wynajęliśmy jeepy, zabraliśmy ze sobą żywność, wodę, sprężarkę i cały pozostały sprzęt nurkowy. Gdy dotarliśmy na miejsce, przekonaliśmy się, że nie ma tu nic z wyjątkiem pustyni. Tym większym zaskoczeniem był dla nas fakt, że zaledwie parę metrów od brzegu tuż przy samej powierzchni spotkaliśmy największe skupisko życia na ziemi. Możesz wyobrazić sobie zdziwienie ludzi, którzy po kilku dniach podróży przez monotonną pustynię zobaczyli te wspaniałe podwodne krajobrazy. Do tej pory przecież rafy rozłożone wokół południowego Synaju uchodzą za najpiękniejsze miejsca do nurkowania na świecie.
Czy to właśnie dzięki temu okresowi swojego życia zaskarbiłeś sobie przydomek „Indiana Jones z Synaju"?
Zapewne tak. Zanim powstały tu hotele, mieszkaliśmy pod gołym niebem. Do naszych sklecanych naprędce obozów wkradały się dzikie zwierzęta, aby wykradać nam jedzenie. Na szczęście mieliśmy psy, które ostrzegały nas przed intruzami. Nawiązywaliśmy przyjaźnie z Beduinami, co ciekawe, wiele z nich przetrwało do dnia dzisiejszego. Pomagaliśmy im w ich rybackim rzemiośle. Uczyliśmy się ich języka. Na rozpalonych nad samym brzegiem Morza Czerwonego ogniskach wraz z nimi przygotowywaliśmy jedzenie. Zdarzało się, że mieszkaliśmy w ich wioskach, podróżując pomiędzy nimi karawanami.
Jak wyglądały początki turystyki w tym miejscu?
Na samym początku przyjeżdżali tu przede wszystkim nurkowie. Za początek nurkowania na Synaju uznaje się rok 1969. Przybyła tu wtedy szwajcarsko-belgijska wyprawa land roverami. 12 osób spędziło tu zimą 3 miesiące. Jednakże za początek turystycznego rozwoju należy uznać rok 1982, kiedy to Synaj powrócił w ręce egipskie. Wtedy też nastąpił rozkwit miasta.
*Jak przez te lata zmieniły się zasady bezpiecznego nurkowania? *
*_ (śmiech) _ Na początku nie było żadnych zasad. Kierowaliśmy się rozsądkiem, naszą wiedzą oraz dobrą praktyką nurkową. Powoli wprowadzaliśmy standardy prezentowane przez poszczególne federacje nurkowe. Władze egipskie starały się wprowadzać swoje regulacje, lecz nie były one związane z nurkowaniem. Dotyczyły ruchu nawodnego i nadzoru policyjnego. Powstało też stowarzyszenie SSDM (South Sinai Diving and Marinelife Society). Jego działanie związane było głównie z ochroną raf i podwodnego życia. Mimo to właśnie SSDM przez wiele lat certyfikowało przewodników nurkowych. W 2007 roku przez Egipskie Ministerstwo Turystyki został powołany CDWS (Chamber of Diving and Watersports). Teraz to on nadaje uprawnienia przewodnika nurkowego. By uzyskać to uprawnienie, należy zdać egzamin ze znajomości terenu, standardów bezpieczeństwa oraz z ochrony środowiska. CDWS wprowadziło również europejskie standardy bezpieczeństwa, jak również powołało inspektorów. W uzasadnionych przypadkach mogą oni odebrać uprawnienia osobom i
instytucjom. *
Ostatnio w porcie Shark's Bay w Sharm el-Sheikh zdarzył się śmiertelny wypadek. Polacy, instruktor i kursantka, zginęli w wyniku obrażeń zadanych przez śrubę łodzi nurkowej. Czy w tym kontekście można uznać nurkowanie w Morzu Czerwonym za bezpieczne?
*Przede wszystkim za pośrednictwem Magazynu „Nurkowanie" chciał-bym złożyć kondolencje wszystkim czytelnikom z powodu śmierci ich rodaków. To dramatyczne zdarzenie wstrząsnęło nami wszystkimi. Jeśli chodzi o Twoje pytanie, to musimy zdać sobie sprawę, że w samym Sharm el-Sheikh wykonuje się dziennie ok. 5 000 nurkowań. Jest tutaj 448 łodzi, z czego blisko 200 jest przeznaczonych dla nurków. Mimo to każdego roku w całym Egipcie ginie zaledwie od 20 do 30 osób w zwią-zku z uprawianiem sportów wodnych, w tym nurkowania. Tak wiec spędzając tu swoje wakacje pod wodą, możesz czuć się bezpieczniej niż gdybyś przechodził przez przejście dla pieszych koło swojego domu. Poza tym pamiętajmy, że śmiertelność w większym stopniu dotyczy nurków technicznych niż nurków rekreacyjnych. Tych ostatnich spotykają raczej drobne incydenty wymagające nieskomplikowanej terapii w komorze dekompresyjnej. Oddzielna grupa wypadków to zaginięcia. W zeszłym roku w Marsa Alam nigdy nie odnaleziono grupy składającej się z 5 nurków. Liczba
tych zaginięć jest proporcjonalna do rozwoju turystyki pełnomorskiej (safari). Nieliczne łodzie przeznaczone do tego typu wypraw mają urządzenia pozwalające śledzić ruch każdego nurka pod wodą. Mimo, iż ten system jest bardzo drogi (20 000 euro) władze egipskie rozważają wprowadzenie nakazu posiadania go na łodziach typu „liveaboard", pływających po otwartym morzu. Jeżeli chodzi o wypadki takie jak opisałeś w swoim pytaniu, czyli zderzenia łodzi z nurkiem lub wpadnięcia nurka pod śrubę, zdarzają się one niezmiernie rzadko. Ja od swojego pierwszego dnia pobytu na Synaju słyszałem zaledwie o kilku takich wypadkach. Wiem, że 2 lata temu w Hurghadzie zginął tak polski instruktor. Niestety w większości tych przypadków winę ponosi nurek. Warto w tym miejscu podkreślić, że praktycznie nie notuje się w Egipcie wypadków związanych z prowadzeniem kursów podstawowych. Wynika to z faktu, że na te zajęcia wybiera się specjalne akweny, które spełniają kryteria standardów narzuconych przez federacje nurkowe. *
Oficjalne wydanie internetowe www.nurkowanie.v.pl