Jeden z największych koszmarów Zakopanego. "Ludzie jakby z księżyca spadli"

Korki to odwieczny problem w Zakopanem, zarówno latem, jak i zimą. W okresie świąteczno-noworocznym i podczas ferii nasila się on wyjątkowo, co bardzo utrudnia życie nie tylko turystom, ale też mieszkańcom. - Szybciej pokonaliśmy odcinek Gdynia-Katowice niż Katowice-Zakopane - przyznaje Agnieszka Jalowska-Czuryło, która właśnie wróciła z Kościeliska.

Zakopane niezmiennie przyciąga tłumyZakopane niezmiennie przyciąga tłumy
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Wojciech Wyszkowski
Iwona Kołczańska
676

Kto wybiera się w ferie do zimowej stolicy Polski, jak co roku, musi przygotować się na korki i kolejki. Choć rekordowych tłumów w Zakopanem w tym sezonie nie ma, na Krupówkach roi się od turystów, a żeby dostać się do restauracji i atrakcji, trzeba swoje odstać.

Korki coraz większym problemem Zakopanego

Prawdziwy chrzest bojowy turyści przechodzą najczęściej jednak jeszcze po drodze w góry - korki na trasie dojazdowej do Zakopanego to odwieczny problem na Podhalu.

- Półtora tygodnia temu, w sobotę 21 stycznia, musiałam wybrać się samochodem z Nowego Targu do Kościeliska. To niecałe 30 km, a droga zajęła mi prawie dwie godziny - mówi Renata Piżanowska, autorka przewodników i wydawczyni książek, na co dzień mieszkająca na Podhalu. - Śniegu było po kostki, a ludzie jakby z księżyca spadli. Letnie opony albo moje ulubione połączenie - letnie opony z łańcuchami - opowiada.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ogromny problem w górach. "Ludzie są kuszeni"

Nieprzygotowani do warunków na podhalańskich drogach turyści blokują czasem cały ruch. Nie są w stanie ruszyć pod górę, ślizgają się na jezdni.

- Cały absurd polega na tym, że ludzie, jadąc w góry na narty, kompletnie nie biorą pod uwagę, że na drogach jest śnieg albo że trasa może mieć spore nachylenie - dziwi się Renata Piżanowska. - To bardzo duży problem. Napływ turystów nieprzygotowanych do warunków utrudnia nam życie. Ciężko pojechać na zakupy, bo robi się z tego wielka wyprawa. Problem mają także np. pracownicy obiektów noclegowych, którzy dojeżdżają spóźnieni do pracy, bo przecież też stoją w tych korkach - dodaje.

Zakopane - trzy godziny, żeby dotrzeć na stok

W tym sezonie problemy na drogach nasiliły się w Zakopanem w drugiej połowie stycznia, gdy na Podhale wróciła zima. Śniegiem sypnęło w połowie pierwszego turnusu ferii - gdy wypoczywały dzieci z województw: lubelskiego, łódzkiego, podkarpackiego, pomorskiego i śląskiego.

Urlop w Kościelisku spędzała wtedy nasza czytelniczka, Agnieszka Jalowska-Czuryło z Gdyni. Przyznaje, że zarówno na drodze dojazdowej, jak i na miejscu, korki były bardzo odczuwalne. - Ze względu na małe dzieci, z Trójmiasta jechaliśmy z przystankiem na Śląsku. Szybciej pokonaliśmy odcinek Gdynia-Katowice niż Katowice-Zakopane - przyznaje turystka w rozmowie z WP.

Na Zakopiance najgorzej jest na odcinku Chabówka-Zakopane., gdzie przy trudniejszych warunkach samochody stoją w wielokilometrowych korkach. Sytuacji nie poprawiło otwarcie nowego tunelu w okolicach Rabki.

Zima wróciła do Zakopanego w drugiej połowie stycznia 2023 r.
Zima wróciła do Zakopanego w drugiej połowie stycznia 2023 r. © Getty Images | 2023 Anadolu Agency

Pani Agnieszka dodaje, że podczas pobytu nieraz natrafiła na korek w samym Zakopanem, więc odebrało to jej i rodzinie chęć do dalszych wycieczek, choć w planie miała wypad m.in. na Słowację.

To, że problem dotyczy nie tylko samego Zakopanego, ale całego Podhala, podkreśla też Renata Piżanowska. - Przed wyjazdem koniecznie trzeba sprawdzić trasę. Zdarza się, że turyści mający bazę w Zakopanem, chcą wybrać się na narty do Bukowiny czy Białki i nacinają się na taki korek, że pokonanie tego odcinka zajmuje im nawet dwie, trzy godziny (w normalnych warunkach powinno zająć ok. 30 min - przyp. red.) - mówi mieszkanka Podhala.

Podkreśla, że najgorsza sytuacja jest zawsze w weekendy między feryjnymi turnusami. Gdy jedno województwo kończy wypoczynek, a zaczyna kolejne - wtedy ruch jest największy i "całe Podhale po prostu stoi".

Korki nad Podhalu: "Zakopane nie jest z gumy"

Wielu turystów skarży się na utrzymanie dróg w Zakopanem. Nie rozumieją, że nieodśnieżone ulice to niekoniecznie efekt niedopatrzenia służb. - Jadąc do miejscowości turystycznej, warto sprawdzić pewne informacje. Zakopane niestety, a może właśnie stety, bo jest to atrakcja dla turystów, utrzymuje drogi na biało, bo muszą po nich przejechać konie z saniami. Kuligi to niezwykle popularna atrakcja - zauważa Piżanowska.

Mieszkanka Podhala przyznaje, że choć śnieg jest bardzo ważny dla górali, bo przyciąga turystów i daje im zarobek, jednocześnie jest dla nich utrapieniem, bo powoduje ogromny chaos komunikacyjny.

Zimowe Zakopane
Zimowe Zakopane © Getty Images | 2023 Anadolu Agency

- Najgorsze, że to powtarza się cyklicznie i nikt nie wyciąga żadnych wniosków. W mojej ocenie powinno się nakazać jazdę w oponach zimowych i niewpuszczanie nieprzygotowanych samochodów na określone obszary - mówi Piżanowska.

Ale nieprzygotowanie turystów to oczywiście niejedyny czynnik, który ma wpływ na podhalańskie korki. Problem jest dużo bardziej złożony. W końcu latem też trzeba swoje odstać.

- Zakopane nie jest z gumy i po prostu nie może przyjąć już więcej turystów. Obojętnie ile nowych kwater się otworzy, zostają nam te same drogi, parkingi - zauważa Renata Piżanowska. - Ludzie najczęściej przyjeżdżają własnym autem i takich turystów pewnie będzie coraz więcej, m.in. ze względu na inflację i na podwyżki cen biletów PKP. Miasto będzie więc coraz bardziej zakorkowane, podobnie jak drogi dojazdowe - dodaje.

O tym problemie mówił parę miesięcy temu w rozmowie z WP Maciej Pinkwart, autor książki "Mit Zakopanego i mity zakopiańskie". Podkreślił, że zimowej stolicy Polski nie da się powiększyć wszerz i wzdłuż, więc można je tylko powiększyć w głąb.

- Należy przenieść wszystkie parkingi pod ziemię. Podobnie zrobić z głównymi ciągami komunikacyjnymi. Jest to do zrobienia, bo na świecie tego typu rozwiązania funkcjonują. Oczywiście wymaga to dużych pieniędzy, których jak zawsze brakuje i trudno je zdobyć - powiedział Maciej Pinkwart. - Pozostaje więc ten łatwiejszy sposób na ich zdobycie, czyli zasada: im więcej ludzi, tym więcej pieniędzy. Ale w pewnym momencie to się skończy, bo ludzie przestaną przyjeżdżać tam, gdzie nie jest przyjemnie - ostrzegł.

Iwona Kołczańska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Nowe zasady dla turystów w Tanzanii. Dodatkowy wydatek
Nowe zasady dla turystów w Tanzanii. Dodatkowy wydatek
Egipt sprzedaje turystyczne tereny nad Morzem Czerwonym
Egipt sprzedaje turystyczne tereny nad Morzem Czerwonym
Ewakuacja na gdańskim lotnisku. Podróżni popełnili kardynalny błąd
Ewakuacja na gdańskim lotnisku. Podróżni popełnili kardynalny błąd
Ryanair wprowadza surowe kary. Tak chce okiełznać niesfornych pasażerów
Ryanair wprowadza surowe kary. Tak chce okiełznać niesfornych pasażerów
Awantura na lotnisku w Mediolanie. Turystka wpadła w szał z powodu nadbagażu
Awantura na lotnisku w Mediolanie. Turystka wpadła w szał z powodu nadbagażu
Niebezpieczna zabawa w Tatrach. Skrajna nieodpowiedzialność
Niebezpieczna zabawa w Tatrach. Skrajna nieodpowiedzialność
51 ton śmieci w parku, w którym kręcono "Avatara"
51 ton śmieci w parku, w którym kręcono "Avatara"
Nowy zakaz na pokładach. Turyści zaskoczeni
Nowy zakaz na pokładach. Turyści zaskoczeni
Polskie skorpiony. Do złudzenia przypominają te prawdziwe
Polskie skorpiony. Do złudzenia przypominają te prawdziwe
Kontrowersyjny trik podróżniczki. Wywołał burzę w sieci
Kontrowersyjny trik podróżniczki. Wywołał burzę w sieci
Do Warszawy znów zjadą tłumy. Przyciągnie je ikona popu
Do Warszawy znów zjadą tłumy. Przyciągnie je ikona popu
Nie tylko festiwal. Mają tu Wenecję, most zakochanych i krypty ostatnich Piastów
Nie tylko festiwal. Mają tu Wenecję, most zakochanych i krypty ostatnich Piastów