Kamil Giżycki - przy nim chowa się nawet James Bond

19 kwietnia to rocznica śmierci Kamila Giżyckiego - zawadiaki, oficera, podróżnika i pisarza. Perypetie agenta 007 w porównaniu z przygodami, jakie przeżywał Polak, są nudne niczym flaki z olejem.

Obraz
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Szypowski

Walczył w I wojnie światowej w armii Austro-Węgier, był jeńcem na Syberii, którą przemierzył wzdłuż i wszerz, bił się z bolszewikami w armii admirała Kołczaka, później był podporucznikiem w polskiej dywizji syberyjskiej, pojmany przez czerwonoarmistów, spędził dwa miesiące w sowieckiej katowni, z której zbiegł do Mongolii, gdzie nadal walczył z czerwoną zarazą... Mało? A to dopiero początek. W Mongolii poznał słynnego barona Romana Ungerna von Sternberga, dawnego oficera carskiego, który przez lata był postrachem "władzy radzieckiej" we wschodniej Azji. Polski zawadiaka walczył w armii "krwawego barona", a także kierował fabryką produkującą na jej potrzeby granaty, miny i gazy bojowe. Obok Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego był jednym z najbardziej zaufanych współpracowników carskiego arystokraty. Podobno tylko ci dwaj nasi ziomkowie znali miejsce ukrycia skarbu "krwawego barona" (dotąd zresztą nie odnalezionego).

Po śmierci Ungerna von Sternberga Giżycki kontynuował walkę z bolszewikami. W Mandżurii został instruktorem wojskowym armii tamtejszego watażki (zwano ich wówczas – war lordami), generała Zhang Zuolina, wziął też udział w powstaniu antybolszewickim w Jakucji w 1922 roku.

Obraz
© flickr.com | nicolas loison

Po raz pierwszy uciekł z domu, mając 6 lat

W 1923 roku powrócił do Polski. W jego życiu zaczął się spokojniejszy, ale wcale nie mniej ciekawy, okres. A miał wówczas zaledwie 30 lat, z których 24 cztery spędził na ekscytujących, pełnych przygód wyprawach. Tak, to nie pomyłka - 24 lata! Gdy bowiem po raz pierwszy uciekł z domu, miał niespełna 6 lat. Przez 3 dni małe, ale wcale nie przestraszone dziecko wędrowało po lesie w poszukiwaniu grzybów.

Nie była to jedyna ucieczka z domowych pieleszy małego Kamila. Do drugiej doszło, gdy chłopak miał "aż" 11 lat. Wkraczającemu w dorosłość młodzianowi nie wystarczały przydomowe zagajniki, tym razem z rodzinnego Podhala dotarł aż nad… Morze Śródziemne do Marsylii. Chciał tu zamustrować się na statek płynący do któregoś z egzotycznych krajów. Zamiar ten jednak spalił na panewce, gdyż niedoszłego wilka morskiego odnaleźli we francuskim porcie zamartwiający się jego zniknięciem rodzice.

Giżycki zamiast na pokład trafił do gimnazjum ojców jezuitów w Chyrowie, jednej z najlepszych szkół średnich w ówczesnej Europie.

Obraz
© flickr.com | carfull...home in Mongolia

Władzę bolszewików zwalczał ogniem i mieczem

Po ukończeniu gimnazjum młodzieniec studiował na politechnice w Monachium. W 1914 roku, jako poddany cesarza Franciszka Józefa, został zmobilizowany do armii Austro-Węgier. Skierowano go na front wschodni. Ciężko ranny, znalazł się wkrótce w niewoli rosyjskiej. Trafił na Syberię.

Gdy wybuchła rewolucja październikowa, zetknął się tam ze zbrodniami bolszewików, których został odtąd zażartym wrogiem. W swoich wspomnieniach "Przez Urianchaj i Mongolię", jednym z największych bestsellerów książkowych w II Rzeczypospolitej, napisał: "Ileż to nieszczęsnych ofiar bolszewicy zamordowali w sposób tak bestialski, że na samo wspomnienie o tym krew ścina się w żyłach. Zwykle około północy czekiści wyprowadzali pewną liczbę więźniów do głębokiej piwnicy. Przy słabym świetle… widać na ścianach sople krwi i ślady mózgów ludzkich… Po chwili wchodzi komisarz w towarzystwie kilku drabów z obnażonymi szablami, na których wyraźnie widać zakrzepłą krew i pęczki ludzkich włosów. Komisarz wyjmuje spis nazwisk i spośród obecnych wywołuje niektórych, po czym ustawia ich w szereg. Na dany znak – zbiry rzucają się na bezbronne ofiary i zaczynają je siec. Świst szabel, przeraźliwe krzyki i jęki mordowanych, zagłusza turkot specjalnie w tym celu puszczonego motoru – po chwili wszystko cichnie…".

Młody Polak zwalczał "władzę sowiecką" ogniem i mieczem w szeregach armii admirała Kołczaka, a potem walcząc w 5 Dywizji Strzelców Polskich. Ochraniał tu przed bolszewikami Kolej Transsyberyjską, jedną z najważniejszych magistrali dawnego imperium carskiego. Przeżył rozbicie dywizji, w styczniu 1920 roku, wyrywając się z kotła przygotowanego przez bolszewików. Ukrył się wśród cywilów.

Obraz
© Wikimedia Commons - Uznanie Autorstwa CC BY | meteoric nutter

Dwa razy uciekł z sowieckiego więzienia

W ręce bolszewików wpadł wkrótce potem. Trwające 2 miesiące śledztwo było pasmem nieustannych tortur. Giżycki nie tracił jednak ducha. Korzystając z zamieszania wśród strażników i panującego powszechnie pijaństwa, zbiegł z kazamatów i przedostał się do syberyjskiej tajgi. Zorganizował tu partyzancki oddział białych. Walcząc w okolicach Urianchaju, na pograniczu z Mongolią, zdobył Białocarsk - stolicę tego regionu.

Ranny, ponownie dostał się w ręce bolszewików, którym wkrótce znów uciekł. Trafił do Mongolii, gdzie wstąpił do Azjatyckiej Dywizji Konnej barona Romana Ungerna von Sternberga. U boku "krwawego barona" walczył przez rok. Razem ze swoim wodzem wyprawił się w lecie 1921 roku za Bajkał. Tam w wyniku zdrady baron wpadł w ręce komunistów i został przez nich rozstrzelany. Kamilowi Giżyckiemu, który dowodził wojskami chemicznymi dywizji Ungerna, udało się wydostać z zasadzki i przedostać przez pustynię Gobi do Mandżurii. Latem 1922 roku zaciągnął się do armii generała Popielijajewa, która wspierała antybolszewickie powstanie w Jakucji.

Do Polski powrócił rok później, gdy sowieci tłumili już ostatnie antykomunistyczne ruchy oporu przeciwko ich władzy na Dalekim Wschodzie.

Obraz
© Nasza Księgarnia | NK

Zrezygnował z kariery plantatora, by bronić ojczyzny

Do ojczyzny dotarł bardzo okrężną drogą – przez Oceanię i afrykańskie Wybrzeże Kości Słoniowej. Zamieszkał we Lwowie. W kraju długo nie zagrzał jednak miejsca. Rogatą duszę obieżyświata ciągle gdzieś coś nosiło. W 1926 roku wyruszył wraz z Antonim Ferdynandem Ossendowskim do Afryki Zachodniej. W następnych latach kilkakrotnie penetrował dzikie ostępy Czarnego Lądu. W 1934 roku kupił dużą, liczącą blisko 8 tys. akrów, plantację rycynusu.

Biznesmenem był jednak krótko. W 1939 roku wziął udział w kampanii wrześniowej, później był żołnierzem Armii Krajowej. Po wojnie, jak znaczna część lwowiaków, osiadł we Wrocławiu. Żył z pisania książek podróżniczych (przede wszystkim dla dzieci i młodzieży) oraz słuchowisk radiowych. O wznowieniu jego przedwojennych książek, w których opisywał walki z bolszewikami, nie mogło być mowy. Zostały one ponownie wydane po roku 1989. Kamil Giżycki od dawna już wówczas nie żył. Bohaterski żołnierz, podróżnik i pisarz zmarł 19 kwietnia 1968 roku.

Obraz
© East News | Andrzej Szypowski
Wybrane dla Ciebie
Symbol Krakowa bliski ruiny. Brak funduszy na ratunek
Symbol Krakowa bliski ruiny. Brak funduszy na ratunek
Gang okradał turystów. Największa w historii afera lotniskowa na Kanarach
Gang okradał turystów. Największa w historii afera lotniskowa na Kanarach
Nowa odsłona wielkiego widowiska w Gizie. Turyści z Polski w gronie wybranych
Nowa odsłona wielkiego widowiska w Gizie. Turyści z Polski w gronie wybranych
Kiedyś wysypisko śmieci. Dziś największy ogród na Bliskim Wschodzie
Kiedyś wysypisko śmieci. Dziś największy ogród na Bliskim Wschodzie
Zaczyna pracę, gdy większość z nas śpi. "Młodzi wolą iść do innej roboty"
Zaczyna pracę, gdy większość z nas śpi. "Młodzi wolą iść do innej roboty"
Zeszli pod wodę, by badać wrak, wyłowili misia. "Sprawa jest poważna"
Zeszli pod wodę, by badać wrak, wyłowili misia. "Sprawa jest poważna"
Trik stewardes na ból ucha w samolocie. Natychmiastowa ulga
Trik stewardes na ból ucha w samolocie. Natychmiastowa ulga
Aż takich tłumów się nie spodziewali. "Ludzi jest niewyobrażalna masa"
Aż takich tłumów się nie spodziewali. "Ludzi jest niewyobrażalna masa"
Pokazali zdjęcie z polskiego lasu. Fenomen przyrodniczy
Pokazali zdjęcie z polskiego lasu. Fenomen przyrodniczy
Na początku są marzenia. Po drugiej stronie trzy największe lęki przed podróżą
Na początku są marzenia. Po drugiej stronie trzy największe lęki przed podróżą
Coraz mniej bezpłatnych parkingów na Podhalu. "Mamy do czynienia z patologią"
Coraz mniej bezpłatnych parkingów na Podhalu. "Mamy do czynienia z patologią"
Okradali auta z wypożyczalni. W końcu wpadli
Okradali auta z wypożyczalni. W końcu wpadli