Leśne dzieci. Przedszkole i szkoła pod gołym niebem, nawet na mrozie
Wyobrażacie sobie przedszkole i szkołę bez dachu i ścian? Dzieci nie siedzą tam w ławkach. Szaleją pod gołym niebem, na mchu i liściach, w kałużach nawet i strugach deszczu, a teraz w trzaskającym mrozie, a co!
19.01.2021 17:13
W Osowiczach, tuż za granicami miasta Białegostoku i jego osiedla Zawady, zaczyna się Las Antoniuk. Na jego skraju rozstawiono nowoczesne namioty - jurty. To baza terenowa pierwszego w Polsce prawdziwie leśnego przedszkola Puszczyk i leśnej szkoły podstawowej. Jednostką odpowiedzialną za prowadzenie i zarządzanie projektem jest Fundacja trzy czte ry!, która dzierżawi malowniczy teren. Przedszkole działa tam codziennie od godz. 7 do 17, a podstawówka od 8 do 16.
Joanna Klimowicz: Chyba złapałam Panią na spacerze z dziećmi? Co robicie w taki mróz? Jest -6 st. C.
Agnieszka Kudraszow: Tak, jestem na spacerze z dzieciakami - wprawdzie nie przedszkolnymi, bo jestem na urlopie - ale dzieci wokół mnie faktycznie jest cała gromadka. Słońce daje nam niesamowicie dużo energii, nawet przy takiej dużej minusowej temperaturze. Podstawą jest odpowiednie ubranie: bielizna termiczna, spodnie i kurtki zimowe, czapki, szaliki. Największą frajdą jest turlanie się z górki po śniegu, od tego dzisiaj zaczęliśmy.
Później zawędrowaliśmy na brzeg wielkiej kałuży, łamaliśmy lód i oglądaliśmy tafle pod słońce, porównując co komu udało się odnaleźć. Paliliśmy ognisko, żeby się ogrzać. To takie miejsce, do którego zawsze nasze przedszkolne dzieciaki zbiegają się z każdego miejsca podwórka. Na co dzień mamy do dyspozycji jeszcze ogrzewane namioty, gdzie można odpocząć, by potem dalej harcować.
Jakie jeszcze zajęcia oprócz harców się odbywają? Bo podstawa programowa jest u państwa realizowana, prawda?
Tak, oczywiście, wiele z jej zagadnień można realizować w trakcie wędrówki. Gdy przychodzą siarczyste mrozy, nie oddalamy się zbytnio od naszej bazy terenowej. Praca w naszym przedszkolu i realizowanie podstawy programowej opiera się na pracy zindywidualizowanej. To w większości zajęcia jeden na jeden, w rytmie odpowiednio dostosowanym do dziecka w danym wieku i na danym etapie rozwojowym, jako że pracujemy w grupach mieszanych wiekowo. Wtedy właśnie przydają nam się ogrzewane, wyposażone namioty, gdzie można wskoczyć na chwilę, popracować, po czym wracać do przerwanej zabawy.
Cała sztuka polega na tym, żeby odpowiednio planować całoroczną pracę. Kiedy szybko robiło się ciemno, a komfort termiczny był mniejszy, dzieci przebywały częściej i dłużej w namiocie, wykorzystując ten czas na prace stricte dydaktyczną i kształtowały swoje umiejętności przedszkolne czy szkolne. To daje nam szansę wiosną, kiedy jest więcej energii, a umiejętności poznawcze są już odpowiednie, by częściej być na podwórku.
Mimo wszystko nasuwa mi się szereg pytań przeczulonych rodziców, pod hasłem: "a co, jeśli?" Jeśli pada deszcz? Idzie burza? Jeśli się przeziębią?
Deszcz to fantastyczny czas dla naszych dzieciaków, one to uwielbiają. Dopiero wtedy robi się ciekawie: są kałuże i błoto. Przedszkolaki zawsze mają ubrania na zmianę, rodzice już się do tego przyzwyczaili. Jeżeli przemokną dzieciom buty, to wiadomo, że mają swoją skrzynkę, mogą wejść do namiotu, ogrzać się i przebrać. Bardzo fajnym doświadczeniem z perspektywy dorosłego, szczególnie takiego, który większość życia zawodowego spędza w murach budynku, jest to, że okno zmienia perspektywę pogody.
Siedząc za biurkiem i patrząc przez okno, wydaje się, że jest niemiło, szaro, plucha czy siarczysty mróz i nie chce się nosa wyściubić na podwórko. A w momencie kiedy wjeżdża się do naszej leśnej bazy, to szarość dżdżystego dnia okazuje się wcale nie taka szara, mróz - nie taki mroźny, słońce - nie tak palące. I rzeczywiście zmiana w odczuwaniu i warunków atmosferycznych, i komfortu następuje tak w dzieciach, jak i w dorosłych.
Zmienia się też ich odporność. Nie da się powiedzieć, że dzieci w ogóle nie chorują. To naturalne, że muszą przechodzić jakieś infekcje. Natomiast z naszej obserwacji wynika, że zachorowań jest o wiele mniej, a jeżeli już się pojawiają, to trwają krócej. Odporność dzieci jest na wysokim poziomie. Często słyszy się, że jest jakiś "pomór" gdzieś w przedszkolach w październiku czy listopadzie, a w naszym - frekwencja prawie zawsze stuprocentowa. Nie jest to próba badawcza ani grupa reprezentatywna, ale możemy potwierdzić, że ruch na świeżym powietrzu to zdrowie.
Czego uczy dzieci kontakt z naturą w leśnym przedszkolu?
Samodzielności, sprawczości, umiejętności społecznych, współpracy, odpowiedzialności za siebie, podejmowania świadomego ryzyka, rozwiązywania konfliktów, komunikacji. Tego wszystkiego, co dzieje się kiedy przeżywają, doświadczają wspólnie, planują razem zabawy. Do tego dochodzi duża świadomość siebie, swojego ciała, wpływu człowieka na naturę i natury na człowieka, świadomość cykliczności i zmienności. To wartości, które my, starsi rodzice, niesiemy ze swojego dzieciństwa, a które teraz zatracamy, pędząc samochodami do pracy, szkoły.
Jak panie - pani i pani Dorota - w ogóle wpadły na pomysł stworzenia takiego miejsca? Byłyście w Polsce prekursorkami.
Tak, to było pierwsze w Polsce leśne przedszkole. Zazwyczaj popychają nas do takich rzeczy własne potrzeby, obserwacje. My tworzyłyśmy przedszkole dla naszych dzieci. Ja ze swoimi spędzałam mnóstwo czasu na podwórku, w lesie, na spacerach, To był fantastyczny czas, w którym odpoczywałam. Nagle się okazywało, że dzieci mają tysiące pomysłów, nie trzeba im nic aranżować, tryskają energią. Więc było to też trochę egoistyczne - odkryłam taki moment, kiedy mogłam pooddychać i porozmawiać z mężem.
Jako że Dorota prowadziła Akademię Twórczego Rozwoju BEBE, z bardzo fajnymi kreatywnymi zajęciami dla dzieci, stwierdziłyśmy, że warto wyciągnąć je z czterech ścian. Skoro okazało się, że dzieciaki adaptują się błyskawicznie do takiej formy pracy, pomyślałyśmy: czemu tylko w wakacje, a nie przez cały rok? Zaczęłyśmy zgłębiać temat i okazało się, że tego typu przedszkola istnieją na świecie od 20-30 lat. Wtedy wpisując w internecie w języku polskim hasło "przedszkole leśne", pojawiał się dosłownie jeden lifestyle'owy artykuł. Zaczęłyśmy jeździć na wizyty studyjne, czytałyśmy opracowania zagraniczne i po prostu takie przedszkole stworzyłyśmy w 2015 r.
Mamy już trzy roczniki absolwentów. Jako że prawo polskie nie przewiduje takiej formy edukacji, zaczęłyśmy podejmować kroki w kierunku popularyzowania tego rodzaju edukacji, wpływać na zmianę wiadomości rodziców i doprowadzić kiedyś do zmian prawnych, które pozwolą funkcjonować tego typu przedszkolom bez budynków. Powołałyśmy do życia Polski Instytut Przedszkoli Leśnych, gdzie wypracowujemy programy, rekomendacje, standardy. Przyjeżdżają do nas osoby na wizyty studyjne, szkolą się u nas i powstają kolejne tego typu przedszkola. Nieustająco trudny to temat.
Ale czy trudno jest przekonać rodziców? Chyba nie?
Nie, jeśli chodzi o rodziców, nastąpiła ogromna zmiana. Zanim uruchomiłyśmy przedszkole, robiłyśmy spotkania dla rodziców, opowiadałyśmy o idei. Rodzice byli zachwyceni, przyklaskiwali, tylko że nikt nie zapisał dziecka. Teraz widzimy, że brakowało im naszego polskiego doświadczenia. Sytuacja zmieniła się po roku - dwóch, kiedy mogłyśmy powiedzieć, że nasze dzieci przetrwały zimę, że realizują podstawę programową.
Zrozumienie deficytu natury i jego negatywnych skutków bardzo się zmieniło na przestrzeni ostatnich sześciu lat. Ten trend dotyczy też rodziców i nauczycieli tradycyjnych przedszkoli. Teraz zainteresowanie jest ogromne. W tym roku mieliśmy w przedszkolu 15 miejsc dla nowych dzieci i na te 15 miejsc aplikowało około 140 osób.
Czy to zainteresowanie przełożyło się też na powstanie szkoły podstawowej?
Tak, w 2018 r. uruchomiłyśmy szkołę leśną, czyli taką, która funkcjonuje w oparciu o długotrwały pobyt na podwórku, uczniów od pierwszej do ósmej klasy. Jest to niepubliczna szkoła podstawowa na prawach szkoły publicznej.
Jak radzicie sobie w pandemii koronawirusa?
To bardzo trudny dla nas okres. Organem prowadzącym placówek jest fundacja, działamy non profit, nie generujemy przychodu. Podstawą finansowania naszych placówek jest subwencja oświatowa i czesne rodziców, stanowiące o wiele większą część. W momencie kiedy pandemia dotyka rodziców, którzy tracą dochód, miejsca pracy, nie mogą wykonywać swojego zawodu, to uderza pośrednio w nas. Solidaryzujemy się w kwestii czesnego, które jest u nas dość wysokie.
W szkole klasy IV-VIII cały czas pracują zdalnie. Wiadomo, że rodzicom trudno jest podjąć decyzję o zapisaniu dziecka do szkoły niepublicznej, mając świadomość, że i tak będzie siedziało w domu, przed komputerem. Natomiast organizacyjnie jest nieporównywalnie lepiej. Szerokim łukiem jak na razie omijają nas zachorowania, pobyt na świeżym powietrzu znacznie zmniejsza ryzyko. Oczywiście pracujemy w reżimie sanitarnym, grupy się nie mieszają, mamy miejsca do dezynfekcji, rodzice mają ograniczony wstęp na tren bazy.
Wszystkie obostrzenia sanitarne, które obowiązują w tradycyjnych placówkach, u nas też są przestrzegane, natomiast ryzyko transmisji wirusa jest o wiele mniejsze i pełną piersią korzystają z tego i dzieci, i nauczyciele, i rodzice. Szczególnie widzimy to po dzieciach starszych, dla których nawet te krótkie pobyty - choćby na konsultacjach przedmiotowych dla ósmoklasistów - to dni, na które czekają.
Tworzycie już chyba zgraną społeczność?
Nie da się ukryć, że takie więzi się budują, co wynika przede wszystkim z tego, że mamy trochę inne formy komunikacji. Dzieci i w przedszkolu, i w szkole zwracają się do wszystkich, także dorosłych, po imieniu. Skracamy dystans i hierarchię, nie stawiamy barier między dzieckiem i dorosłym, podobnie się dzieje w stosunku do rodziców. Rodziców, którzy wybrali dla swoich dzieci bardzo specyficzną i wcale niełatwą placówkę. Muszą być gotowi na to, że odbierają z przedszkola dzieci mokre od głowy do pięt.
Zobacz także
Ale warto?
Wszyscy potwierdzają, że warto, że to jest przedszkole, które sobie wymarzyli.
Agnieszka Kudraszow - z wykształcenia architektka, współzałożycielka i prezeska Fundacji trzy czte ry!, która odpowiedzialna jest za powołanie Przedszkola Leśnego Puszczyk i Leśnej Szkoły Puszczyk w Białymstoku, a także jedna z inicjatorek powołania Polskiego Instytutu Przedszkoli Leśnych i propagatorka edukacji w bliskim kontakcie z naturą. Od 7 lat skupiona i zaangażowana na rozwoju działań w ramach trzeciego sektora.