Linie lotnicze celowo wydłużają przewidywany czas lotu. By nie wypłacać odszkodowań

"Magiczne" rzeczy dzieją się w branży lotniczej. Choć przewoźnicy dysponują coraz nowocześniejszymi i szybszymi maszynami, to czas lotu w ciągu ostatnich lat coraz bardziej się wydłuża. Pasażerowie czarterowej linii zbuntowali się i skierowali sprawę do sądu.

Linie lotnicze celowo wydłużają przewidywany czas lotu. By nie wypłacać odszkodowań
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com | Andrey Burmakin
Anna Jastrzębska

12.10.2017 | aktual.: 12.10.2017 11:31

Interesujący proceder opisał ostatnio jeden z portali zajmujących się branżą lotniczą. "Grupa 80 pasażerów (...) pozwała przewoźnika za to, że specjalnie wydłuża na rozkładzie przewidywany czas lotu po to, aby w razie opóźnienia nie płacić pasażerom odszkodowania" – czytamy na stronie Fly4Free. Jak informuje portal, podróżni lecący z Brukseli na Dominikanę domagają się rekompensaty za 3-godzinne opóźnienie. Problem w tym, że ich bilety mówią co innego niż tablice informacyjne na lotnisku.

Maszyna, którą lecieli pasażerowie z Brukseli, dotarła na miejsce o godz. 8.19 czasu lokalnego. Czyli o ponad 3 godz. później niż zaplanowano. Tak przynajmniej wynikało z rozkładu widniejącego w porcie lotniczym Punta Cana – czas przylotu określono na godz. 5.15. Na kartach pokładowych widniała jednak godz. 5.55. Zgodnie z tą informacją opóźnienie wyniosło jedynie 2 godz. i 24 min, zatem podróżnym nie przysługuje odszkodowanie. Czy przewoźnik celowo "wydłużył" planowany czas lotu, by nie wypłacać rekompensat za spóźnienia? Tak sądzi firma reprezentująca pasażerów, Claim It.

Obraz
© Shutterstock.com | nn

Innego zdania są oczywiście przedstawiciele linii. Twierdzą, że "zapas godzinowy" na biletach jest dodawany po to, by "zapewnić pasażerom maksymalny komfort dotyczący punktualności". Wiadomo, że coraz większy ruch w portach lotniczych wydłuża często czas pokonania drogi z terminala na pas lotniczy. Linie lotnicze skarżą się również na niedogodą lokalizację swoich miejsc stacjonowania (daleko od terminala). Czy jednak dodawanie 40-minutowego marginesu błędu to nie przesada?

Jak informuje dziennikarz Fly4Free, przewoźnicy stosują tę praktykę nagminnie. A w ciągu ostatnich 2 dekad czas podróży wydłużył się średnio o kilkanaście minut. Dobrym przykładem może być trasa Londyn – Chicago. Pasażerowie British Airways oficjalnie lecą o godzinę krócej niż ci, którzy kupili bilety u American Airlines. I wcale nie jest to zakrzywienie czasoprzestrzeni.

poradyodszkodowanielinie lotnicze
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)