Morderczy wysiłek na rajskiej wyspie. "Czułam ciarki na całym ciele"
Rower w walizce, trening z delfinami, kozy na drogach i mega trudne warunki pogodowe – tak opisują przedstartowy tydzień na Hawajach reprezentantki Polski w Mistrzostwach Świata Ironman. Z perspektywy mieszkańców to wielonarodowe święto i turystyczne szaleństwo na wyspie. Jak wyglądały niezwykłe przygotowania do wyścigu i co – poza trenowaniem – robiły na wyspie zawodniczki? Mamy relację z pierwszej ręki! A nawet z trzech par rąk.
W sobotę 11 października blisko 1600 zawodniczek z 78 krajów stanęło na starcie Ironman World Championship w Kailua-Kona na Hawajach, by pokonać dystans o długości ponad 226 km (3,9 km - pływanie, 180,2 km – jazda na rowerze, 42,2 km - bieg). Wiele z nich przyjechało na Wielką Wsypę kilkanaście dni przed zawodami.
– To prestiżowe zawody, a miejsce jest wyjątkowe, więc wielu triathlonistów marzy, żeby tu być. Przyjeżdżają z rodzinami, przyjaciółmi, osobami, które wspierają ich podczas wyścigu, więc ten czas przed i po zawodach to w Kona prawdziwe turystyczno-sportowe szaleństwo – opowiada Sofia Pietrova, dziennikarka i przewodniczka turystyczna mieszkająca w Kailua-Kona.
Niezwykła wieś w Polsce. Poczułam się jak w bajce
Sofia wie to najlepiej. Jako przewodniczka, aktywnie działająca w social mediach, często jest tą osobą, do której zwracają się zawodniczki lub ich bliscy, którzy chcą wykorzystać swój pobyt na Hawajach i poznać ten rajski skrawek świata. – Bardzo się cieszę, że dzięki swojej pracy mogłam poznać tyle niesamowitych dziewczyn z polskiej reprezentacji i pokazać im uroki wyspy, a przy okazji usłyszeć od nich niesamowite historie związane z tą imprezą – opowiada.
54 godziny w drodze z rowerem w walizce
Katarzyna Michalak z Gostynina w zawodach Ironman brała udział po raz czwarty. Na Hawajach była jednak pierwszy raz i już samo dotarcie do Kony okazało się sporym wyzwaniem. – Logistyka przedstartowa była wymagająca. Nie zdawałam sobie sprawy, że przewiezienie tu roweru wymaga rozłożenia go na części pierwsze. Dosłownie. Bo musi zmieścić się w walizce – opowiada ze śmiechem zawodniczka.
Kasia musiała więc już w Polsce nauczyć się go rozkładać i składać, co wcale nie jest proste. – Nawet serwis rowerowy, z którym współpracuję, nie chciał się podjąć tego wyzwania. Na szczęście udało się znaleźć osoby, które mnie przeszkoliły – wspomina. – Rozłożyłam, spakowałam do walizki, na miejscu złożyłam i wszystko działa.
To jednak nie był koniec przedstartowych przygód. Niespodzianki czekały też w podróży, która – z powodu nieplanowanego 24-godzinnego postoju w Los Angeles – trwała przeszło dwie doby. – 54 godziny w drodze, do tego 12 godzin różnicy czasu – to przełożyło się na poważny jet lag. Wyzwaniem jest też pogoda na miejscu: bardzo wysoka temperatura i wilgotność – opisuje polska zawodniczka.
Wszystko to sprawiło, że treningi na Hawajach były dla Kasi znacznie bardziej wymagające niż w Polsce. – Zwłaszcza pierwszy trening pływacki okazał się wyzwaniem, bo mój żołądek zdecydowanie nie polubił bardzo słonej, oceanicznej wody (śmiech). Ale atmosfera jest wyjątkowa, ludzie wspaniali i bardzo się cieszę, że mogę się tu ścigać i przełamywać te wszystkie trudności – ocenia triathlonistka.
Aleksandra Kieda, znana na Instagramie jako @Ironwomanfit, na Hawajach startowała już po raz drugi. Sama przyznała, że było jej trochę łatwiej, bo wiedziała, czego się spodziewać. – Specjalnie nie spałam w samolocie, żeby łatwiej znieść różnicę czasu. Poza tym już podczas treningów w Polsce starałam się trochę przygotować na panujące tu warunki. Chodziłam na saunę, żeby było mi cieplutko, trenowałam w kombinezonie, ale oczywiście to nie jest to samo. Wiem, że tu trzeba walczyć przede wszystkim z warunkami – opowiada triathlonistka z Białegostoku.
Czytaj także: Europejska wyspa oferuje domy za 1 euro i wsparcie finansowe dla rodzin. Chętnych brak
Kozy, żółwie i delfiny
Tydzień przed zawodami obfitował na wyspie w wiele niespodziewanych wydarzeń. Często w rolach głównych występowały zwierzęta. – Kiedy robię trening rowerowy u siebie na Podlasiu, mogę liczyć na to, że spotkam sarnę czy łosia. Tu na autostradę najczęściej wyskakuje koza – śmieje się Ola.
I nie jest to wcale sytuacja rzadka. Zawodniczki żartują, że tak jak na polskich szosach trzeba omijać dziury, tak na Hawajach omija się kozy. O ile jednak wyskakujące pod rower kozy nie są tu dla nikogo zaskoczeniem, a o tyle uczestniczące w treningu pływackim delfiny już tak.
– W środę przed zawodami miałam trening pływacki. W pewnym momencie przypłynęły do nas delfiny – opowiada Ola. – Sama nie wiem, ile ich było. Myślę, że koło stu. Przepływały pode mną, obok mnie. Mimo że byłam w wodzie, to czułam ciarki na całym ciele. Ogromne emocje cały czas mnie trzymają i jestem pewna, że nie zapomnę tego pływania do końca życia.
Z podobnym zachwytem Kasia Michalak wspomina spotkanie z żółwiami. – Na Hawaje przyjechałam z rodziną, jesteśmy tu siedmioosobową ekipą, więc ranki spędzam na treningach, a popołudnia z bliskimi na zwiedzaniu. Od początku pobytu zaglądaliśmy na różne plaże, bo chcieliśmy zobaczyć na żywo żółwie. I nic. Aż w czwartek, kiedy już straciliśmy nadzieję, udało się – opowiada z radością Kasia. – Były wszędzie. Na każdej plaży, na którą przyszliśmy były żółwie. Coś niesamowitego.
Ironmanki w krainie wulkanów
Pobyt na Hawajach triathlonistki wykorzystały w 100 procentach. Zarówno pod względem sportowym, jak i turystycznym. – Przy okazji zawodów na wyspie jest mnóstwo imprez – mówi Sofia Pietrova. – Jest piękna parada narodów, są też mniejsze zawody, nie wszystkie całkiem poważne – dodaje.
Do tych mniej poważnych, za to cieszących się ogromną popularnością, należy bieg underpants. –To bieg w samych gaciach, ale wiele osób jest super poprzebieranych. To nie są zawody, a świetna zabawa i mnóstwo śmiechu – wyjaśnia Ola.
Niektórzy, szykując przebrania, nawiązują do tradycyjnych strojów tancerek hula. Spódniczka z trawy, stanik z kokosów. Kluczowe jest jednak nakrycie głowy, ale zrobienie takiego cudu wymaga niezwykłych umiejętności. – Moja siostra się tym zajmuje i nauczyła mnie tworzyć kwiatowe kapelusze. Robię je dla moich gości i zabieram na wycieczki, przechowując na lodzie, żeby nie zwiędły – opowiada Sofia. – Jak przyjeżdżamy w malownicze miejsca, gdzie turyści zawsze sobie robią sesje zdjęciowe, to mam dla nich taką niespodziankę. Wyjmuję stroje, oni się przebierają i mają przepiękne zdjęcia z Hawajów.
Gdzie je robią? Wszędzie. Hawaje to piękne plaże, wspaniały las deszczowy, wodospady i czarne pola zastygłej lawy. – Generalnie zwiedzanie wyspy najlepiej podzielić na dwie części – radzi przewodniczka. – Pierwsza to Kona side, gdzie mamy m.in. Zatokę Kapitana Cooka, czyli miejsce, gdzie kapitan został zamordowany przez tubylców oraz Pu’uhonua A Honaunau – Święte Miejsce Spokoju, w którym osoby skazane na karę śmierci mogły znaleźć schronienie i odkupić winy. Zwiedzając tą stronę wyspy, zawsze zabieram też gości na którąś z plantacji kawy – dodaje Sofia.
Druga część to Hilo side. – Tu mamy las deszczowy, wodospady i Narodowy Park Wulkanów. Sam park niektóre osoby rozczarowuje, bo nie spodziewają się, że trafią na czarną pustynię. Dlatego zabieram je dodatkowo do "prywatnego parku wulkanów", gdzie faktycznie widać rzekę zastygłej lawy z niesamowitymi kaskadami. Są tam też aktywne kratery, które cały czas dymią. To robi na ludziach duże wrażenie – podkreśla Sofia. – A kiedy jeszcze się dowiadują, że posiadłość, na której się znajdują, należała kiedyś do babci Keanu Reavesa, że mieszkał tu jego ojciec, a mały Keanu biegał po tych wulkanach, są absolutnie zachwyceni.
Niesamowitych miejsc do okrycia na wyspie jest znacznie więcej. Dlatego część zawodniczek zostaje po zawodach na kilka dni, by już bez startowego napięcia odkrywać uroki rajskiej wyspy.
Katarzyna Michalak i Aleksandra Kieda ukończyły zawody Mistrzostw Świata na dystansie Ironman w Kona. W swojej kategorii wiekowej 35-39 zajęły: Aleksandra Kieda 45 miejsce (na 199 zawodniczek) z czasem 11:02:09, Katarzyna Michalak – 131 miejsce z czasem 12:13:09. Obu zawodniczkom serdecznie gratulujemy!
Pierwsze miejsce w tej grupie wiekowej wywalczyła inna nasza reprezentantka – Joanna Sołtysiak-Vrebac (z czasem 9:45:57), z którą udało nam się porozmawiać po zakończeniu zawodów.