Musieli spać dwie noce z dzieckiem na podłodze. "Nigdy więcej z nimi nie polecę"
Rodzina z Wielkiej Brytanii, której lot powrotny z wakacji został nagle odwołany, spędziła dwie noce na podłodze lotniska. Kolejne problemy i brak pomocy ze strony linii lotniczych sprawiły, że ich podróż do domu zamieniła się w koszmar.
Lowri Gallagher wraz z partnerem i dwójką małych dzieci - rocznym i dwulatkiem - wracali z wakacji na Majorce. Ich lot, obsługiwany przez easyJet, został odwołany zaledwie kilka godzin przed wylotem z powodu złych warunków pogodowych i problemów na lotnisku w Palma de Mallorca.
Lot odwołany i co dalej?
Rodzina pojawiła się na lotnisku o godz. 19:00, a zgodnie z planem ich samolot miał odlecieć o 23:20, jednak zaledwie godzinę później aplikacja easyJet powiadomiła o anulacji lotu. Na miejscu nie otrzymali żadnych konkretnych instrukcji, co wzbudziło ich zaniepokojenie. Przewoźnik poinformował ich jedynie, aby oczekiwali na więcej informacji.
Była to połowa sierpnia, więc ceny hoteli przekraczały 1500 funtów za noc (7700 zł), więc zdecydowali się przeczekać noc na lotnisku. Młodsze dziecko spało w wózku, a oni ze starszym na podłodze. Gallagher wspomina, że była zmuszona pożyczyć pieluchy dla synka i wydać ogromne pieniądze na jedzenie i napoje w lotniskowych punktach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". W Tajlandii żyje jak król. W Polsce o takich luksusach mógłby tylko pomarzyć
Linie lotnicze ostatecznie zaproponowały im lot na następny dzień o godz. 14:30. Niestety, ponownie zostali poinformowani o opóźnieniu, a ostatecznie ich drugi lot został również anulowany. Brak jakiejkolwiek pomocy ze strony easyJet zmusił rodzinę do poszukiwania alternatywy na własną rękę.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Ostatecznie rodzina znalazła inny lot do Wielkiej Brytanii, na inne lotnisko docelowe. Koszt nowego biletu wyniósł prawie 600 funtów (3 tys.zł). Rodzina zapłaciła także potem za transport na miejscu, bo wylądowali prawie 500 km od domu.
Po powrocie do kraju Gallagher skontaktowała się z easyJet, próbując uzyskać zwrot za dodatkowe koszty, które – jak podkreśla – wyniosły niemal 1000 funtów (5100 zł). Po sześciu tygodniach walki z linią lotniczą otrzymali jedynie 240 funtów (1236 zł) w formie voucheru. - Nigdy więcej nie polecę easyJet, a voucher wart jest tyle, co nic - przyznała w rozmowie z brytyjskimi mediami.
Przedstawiciel easyJet w rozmowie z Daily Star poinformował, że przewoźnik przeprosił rodzinę i zaproponował zwrot środków w gotówce, zamiast początkowo oferowanego vouchera.