Nawet 100 proc. anulacji rezerwacji. "Jest dramatycznie"
Wojna tocząca się w Ukrainie powoduje, że wielu zagranicznych gości rezygnuje z przyjazdu do Polski. Działające w Krakowie firmy turystyczne odnotowują nawet 100 proc. anulacji rezerwacji. Jak tłumaczą ich przedstawiciele, problem jest bardzo złożony.
01.04.2022 | aktual.: 01.04.2022 11:00
Jak się okazuje, dla wielu obcokrajowców wojna w Ukrainie jest równoznaczna z niebezpieczną sytuacją w Polsce, szczególnie południowej. Radny jednego z hiszpańskich miast opowiada, że znajomi byli przerażeni jego podróżą do Krakowa znajdującego się - ich zdaniem - niemal po sąsiedzku z ukraińskimi miastami, na które spadają bomby.
- Wszyscy wzdychali… ojej i komentowali: odważny z ciebie facet - dodaje Jorge Villar Guijarro w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Takie podejście turystów z zagranicy potwierdza prezydent Krakowa. - Powiem coś, co może być niespecjalnie dobrze przyjęte, ale duża część - nawet mieszkańców Europy - nie bardzo odróżnia Polskę od Ukrainy i obawia się tu działań wojennych. Chciałem zapewnić, że jesteśmy dosyć daleko, tutaj, w Krakowie, działania wojenne nam nie grożą - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Jacek Majchrowski.
Lawina anulowanych rezerwacji. "Jest dramatycznie"
Przedstawiciele krakowskiej branży turystycznej są załamani aktualną sytuacją. Wiele osób miało nadzieję, że w tym sezonie odrobi - choć częściowo - straty po pandemii, ale wojna rozmyła ich nadzieje. - Jest dramatycznie! - komentuje Maciej Socha, właściciel firmy zajmującej się przewozem osób. - Mieliśmy ponad 100 grup, niestety, po wybuchu wojny w ciągu dziesięciu dni anulowały się wszystkie. Dosłownie wszystkie - dodaje.
Źle jest również w branży pielgrzymkowej. - Pobyty nawet nie są przekładane na późniejszy termin - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Ernest Mirosław, właściciel biura specjalizującego się w przyjazdowej turystyce pielgrzymkowej.
W obiektach noclegowych obłożenie przekracza 50 proc., ale wielu gości to osoby, które uciekły z Ukrainy oraz goście realizujący pobyty służbowe. Jak podkreślają właściciele, sytuacja jest niepewna i trudno ocenić, jak będzie wyglądała za dwa, trzy miesiące.
Wojna w Ukrainie to nie jedyny problem
Turyści rezygnują nie tylko ze względu na toczącą się w Ukrainie wojnę, ale również w obawie przed tym, co mogą zastać w Polsce. Informacje, które przekazują zagraniczne media, nie zawsze są precyzyjne, ale wielu osobom słowo "uchodźca" kojarzy się jednoznacznie.
- Trzeba zmienić język komunikatów: nie mówić o uchodźcach, bo przecież dla nas Ukraińcy są gośćmi, rezydentami, osobami, które chcemy, żeby się dobrze czuły w Polsce. Trzeba pokazać, że w Krakowie absolutnie nie tworzymy żadnych gett, obozów, tylko zapraszamy ich do swoich domów. To jest różnica, która musi mocno wybrzmieć - tłumaczy na łamach "GW" Szymon Gatlik, przewodnik miejski i pilot wycieczek z 20-letnim stażem.
- Świat wie, że przyjęliśmy ponad 2 mln uchodźców, ale nie wie, że oni nie koczują na ulicach, lecz zostali przyjęci głównie do domów. Za granicą myślą, że u nas jest jak na Lampedusie, że uchodźcy koczują w obozach. Nie chcą więc wypoczywać w takim otoczeniu - zauważa Maciej Socha.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"