New York. Stolica stanu Nowy Jork. Atrakcje. Co warto zobaczyć
W Nowym Jorku mieszka 16,5 mln. ludzi. Czy to największe miasto świata? Mówi się, że w Mexico City mieszka 20 milionów, mieszkańców Kairu trudno nawet dokładnie zliczyć - Arabowie nie słyną ze skrupulatności. Ale to Nowy Jork jest "miastem miast". Skala Nowego Jorku poraża. Jaka jest stolica stanu Nowy Jork? I jakie atrakcje na nas tu czekają?
01.07.2012 | aktual.: 10.11.2019 17:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Nowym Jorku mieszka 16,5 mln. ludzi. Czy to największe miasto świata? Mówi się, że w Mexico City mieszka 20 milionów, mieszkańców Kairu trudno nawet dokładnie zliczyć - Arabowie nie słyną ze skrupulatności. Ale to Nowy Jork jest "miastem miast". W Kairze czy Meksyku zdecydowana większość mieszkańców żyje w lepiankach ubogich przedmieść, które tylko administracyjnie nazywają się miastem. Skala Nowego Jorku poraża.
Dymy na ulicach Tak wielkie miasto, choćby najlepiej zorganizowane, musi mieć swoje problemy. Potencjalnie ogromny kłopot, czyli śmieci, rozwiązał się niejako sam. Okazało się bowiem, że ten brudny interes jest prawdziwą żyłą złota. Miałem okazję gościć w rezydencji jednego z szefów firm śmieciarskich - wystarczy mi wspomnienie rozsuwanych ścian i dachu basenu, zależnie od pogody na dworze. Szybko kontrolę nad śmieciami przejęła mafia. Nikt im w papiery nie zagląda, działają skutecznie, śmieci nie paraliżują miasta, więc wszyscy są zadowoleni.
Największa zmora to oczywiście korki. Parkowanie nierzadko polega na rozepchnięciu zderzakami sąsiednich pojazdów. Biznesmeni dojeżdżający do Nowego Jorku ze swych podmiejskich rezydencji wybierają zwykłą kolejkę zamiast samochodów. A zmotoryzowani po pracy idą na obiad, bo przyjemniej tracić czas w restauracji niż w nieuchronnych o tej porze korkach. Ruch dodatkowo dezorganizują dymiące rury na środku skrzyżowań. To prowizoryczny sposób odprowadzania oparów z uszkodzonych instalacji podziemnych, ale wiadomo jak trwałe są prowizorki. Spaliny gazujących w ścisku samochodów wypełniają kaniony ulic między ścianami wieżowców. Wielu zapobiegliwych nosi na twarzach maski higieniczne by odfiltrować smog.
Jedynym ratunkiem pozostaje Central Park. Ta ogromna wyspa zieleni w samym środku Manhattanu to świadectwo mądrości włodarzy miasta. Przecież można by podzielić cały teren na działki budowlane i sprzedać za grube miliardy dolarów. Ale uszanowano zwykłe, ludzkie potrzeby nowojorczyków. Teraz w parku odbywają się plenerowe koncerty, słynne maratony, biznesmeni korzystają z przerw na lunch by potruchtać po alejkach, jest regularna dyskoteka na wrotkach i co tylko kto sobie wymyśli.
Fortuny sięgają nieba W 1625 roku biali osadnicy z dalekiej Europy wykupili od indiańskiego plemienia podmokłą wyspę Manhattan u ujścia rzeki Hudson. Zapłacili koralikami, ktoś dociekliwy obliczył, że ich wartość wynosiła 24 dolary. Zrobili chyba najlepszy interes świata. Już w latach dwudziestych naszego wieku ceny działek w sercu Nowego Jorku były tak wysokie, że większe gmachy zamiast wszerz budowano wzwyż. Tak jak kamienice w średniowiecznym Amsterdamie czy Gdańsku. Nowojorskie "kamienice" są na miarę nowych czasów. Empire State Building ma 102 piętra i 381 metry wysokości. Od chwili wybudowania do 1973 roku ESB był najwyższym budynkiem w Nowym Jorku. Tytuł najwyższej budowli odzyskał 11 września 2001 roku po zamachach terrorystycznych na wieże World Trade Center.
Cały środkowy i dolny Manhattan wokół giełdy Wall Street to las wysokościowców. Wzdłuż Piątej Alei mieszczą.się najbogatsze sklepy: Tiffany, Gucci, Cartier. Tu najczęściej można zauważyć sunące nieśpiesznie limuzyny z basenem w miejscu bagażnika i moczącymi w nim nogi panienkami. Poza tym portierzy w drzwiach apartamentów, hotel Waldorf-Astoria na Park Avenue, przebogate muzea i galerie. I fortuny sięgające nieba - wieżowiec Rockeffelerów, wieżowiec Donalda Trumpa...
Przeżyć na Bronxie Kto widział tylko Manhattan, nie widział Nowego Jorku. Brooklyn, Queens, Bronx, położone po drugiej stronie East River - niby to samo miasto, ale inny świat. Niskie, dwu-, trzypiętrowe domy, pomazane farbą mury, graffiti, odrapane szyldy, zaśmiecone ulice, kałuże. Najważniejszy element zdobniczy wszystkich elewacji to metalowe schody przeciwpożarowe. Z przecznic dobiegają dźwięki tam-tamów - to wirtuozi-zapaleńcy wybijający niesamowite rytmy na pustych kubłach po cemencie. A na ulicach bez jednego drzewka różni ludzie. Różnego koloru skóry, w różnych ubraniach, z różnymi fryzurami. Biznesmeni i prostytutki, obdarte lumpy i zadbani mężczyźni w garniturach, młode wyrostki i staruszki z plastikowymi rurkami w nosie i obwieszone aparaturą medyczną.
Każda ze społeczności Nowego Jorku koncentruje sie w swoich małych dzielnicach-gettach. Chińczycy mają oczywiście Chinatown, w Little Italy mieszkają potomkowie włoskich mafiosów, Polacy mają Greenpoint. W każdej z nich można żyć nie znając ani jednego angielskiego słowa. Skupisko Meksykanów na Bronxie łatwo rozpoznać po wypalonych oknach. Kiedy dostają w ramach pomocy od państwa mieszkania w opuszczonych blokowiskach, pierwsze co robią - to podkładają pod nie ogień. W domach po pożarze nie trzeba płacić czynszu, a może i jakieś odszkodowanie się wyłudzi. Bronx nie cieszy się dobrą opinią.
- Widzisz te reklamy wysoko? - spytał mnie kolega. Pokazał świecące symbole restauracji i stacji benzynowych zawieszone na wysokich słupach.
- Im wyżej tym lepiej widać - odpowiedziałem.
- Nie, są tak wysoko, żeby ich nie ukradli - zaśmiał się.
Żartował? No tak, od czasów burmistrza Giulianiego mówi się, że plaga przestępczości w Nowym Jorku to przeszłość. Ale jadąc przez Bronx lepiej trzymać się starej zasady: zamknij wszystkie okna, zablokuj drzwi, gaz do dechy i nie zatrzymuj się nawet na czerwonym świetle. Nowy Jork to miasto kontrastów.
##Megalopolis Pięć największych miast wschodniego wybrzeża USA tworzy tak zwane Megalopolis. Waszyngton, Baltimore, Filadelfia, Nowy Jork i Boston wraz z mniejszymi ośrodkami takimi jak New Haven czy Providence rozciągnięte są na przestrzeni 700 kilometrów. Sieć wielopasmowych autostrad łączy je w jedną sprawną aglomerację. To największy zurbanizowany obszar świata. Mieszka w nim 40 milionów ludzi, więcej niż w całej Polsce.