Nieprzyjemna niespodzianka w Zakopanem. "Najstarsi górale czegoś takiego nie pamiętają"
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W miniony weekend uczniowie z ostatnich województw zakończyli ferie zimowe. Pogoda w ostatnich tygodniach nie dopisała - na Krupówkach zamiast śniegu widać było kałuże. Górale nie ukrywają niezadowolenia. - Jeżeli mam podsumowywać zimę, to beznadziejna. Mówię o aurze. Śmieję się, że nawet najstarsi górale czegoś takiego nie pamiętają - przyznaje Agata Wojtowicz z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Artykuł jest częścią zimowej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.
Tegoroczne ferie trudno zaliczyć do udanych w górach, głównie ze względu na pogodę. Ci, którzy wypoczywali w pierwszych dwóch tygodniach, czyli od połowy stycznia, mogli liczyć na prawdziwą zimę, niestety od początku lutego w górach rozpoczęła się odwilż.
Ferie 2024 - początek z przytupem, potem tylko gorzej
- Ferie miały bardzo obiecujący początek, szczególnie dzięki znaczącej obecności turystów z Warszawy, co rozbudziło oczekiwania właścicieli obiektów noclegowych. Niestety, po tym mocnym starcie, zauważyliśmy pewne spowolnienie - mówi Karol Wiak z Nocowanie.pl.
W tym sezonie można było zauważyć wzrost popularności miejscowości takich jak Krynica-Zdrój, która przyciąga atrakcyjną ofertą i korzystnymi cenami. Sporym zainteresowaniem cieszyły się również Karpacz, Wisła, Kościelisko czy Bukowina Tatrzańska - wynika z danych Nocowanie.pl. Królem zimowych wyjazdów niezmiennie jednak jest Zakopane i to pod Tatry wybrało się najwięcej turystów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ferie w Zakopanem: "Najstarsi górale czegoś takiego nie pamiętają"
- Jeżeli mam podsumowywać zimę, to beznadziejna. Mówię o aurze - przyznaje w rozmowie z WP Agata Wojtowicz z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. - Śmieję się, że nawet najstarsi górale czegoś takiego nie pamiętają. To właśnie aura nas w tym roku najbardziej zaskoczyła.
Prezes TIG wspomina, że kiedyś zjeżdżając z Kasprowego Wierchu, na nartach można było dojechać do miasta, do Ronda Kuźnickiego, bo leżało tyle śniegu. - Teraz trasa kończy się przy dolnej stacji - zauważa Wojtowicz. - W ostatnich tygodniach w lokalnych mediach pojawiło się bardzo symboliczne zdjęcie, na którym widać dziewczynę jadącą na rowerze, a z plecaka wystają jej narty skitourowe - opowiada.
Nie ukrywa, że tegoroczna zima jest ogromnym rozczarowaniem. - Oby to była tylko anomalia, a nie jakiś pierwszy wyraźny symptom, jakich zim możemy się spodziewać w przyszłości. Tego sobie po prostu nie wyobrażamy - mówi Wojtowicz.
Prezes TIG zauważa, że na szczęście w grudniu i do połowy stycznia w Zakopanem było sporo śniegu i minusowych temperatur, więc wszystkie stacje narciarskie zmagazynowały sobie śnieg. Dzięki temu przez całe ferie można było jeździć na nartach, mimo plusowych temperatur. Jednak turyści w górach zimą oczekują czegoś więcej.
- Z aurą mocno związany jest ruch turystyczny. Co mnie zresztą nie dziwi. Sama widzę po sobie - jak mam lecieć do Rzymu, a widzę w prognozie 9 st. C i deszcz, mam ochotę natychmiast zmienić termin - przyznaje Agata Wojtowicz. - Teraz turyści decyzję w sprawie przyjazdu podejmują w ostatniej chwili. Czasem w środę hotelarze narzekają, że mają tylko 30 proc. obłożenia, a w piątek, gdy prognoza jest świetna, obłożenie sięga 100 proc. - opowiada
Baza noclegowa w Zakopanem - klęska urodzaju
Choć Polacy narzekają na wysokie ceny, to pierwsze podsumowania pokazują, że najlepiej w tym nieudanym pogodowo sezonie obroniły się obiekty o wysokim standardzie. Chodzi o hotele, które oferują cały pakiet atrakcji - od basenu, przez sale zabaw dla dzieci i ciekawe animacje. Ich cena jest wyższa niż apartamentów, ale coś za coś - w razie słabej pogody, oferują wiele możliwości. - Takim obiektom, poszerzającym swoją ofertę o cały wachlarz atrakcji i przyjemności, przypadł największy kawałek tortu. I faktycznie, one przyznają, że te ferie wcale nie były złe - mówi Agata Wojtowicz.
Prezes TIG dodaje, że w drugiej kolejności obroniły się obiekty, które długo funkcjonują na rynku - dzięki temu, że mają swoich stałych klientów i mogą na nich liczyć. Z kolei najmniej zadowoleni są ci, którzy funkcjonują od niedawna.
Widać tu kolejny problem Zakopanego. Wojtowicz nie ukrywa, że miejsc noclegowych pod Tatrami jest wręcz za dużo. W ostatnich latach powstała masa apartamentowców. - Jest nieprawdopodobny boom na takie inwestycje. Ludzie inwestują, mając przeświadczenie o szybkiej stopie zwrotu, natomiast to się już skończyło. Turyści mają do wyboru do koloru obiektów noclegowych, konkurencja jest ogromna - mówi prezes TIG.
Przy tak dużej bazie, żeby zwrócić uwagę turystów, trzeba oferować coś więcej. Jeszcze dziesięć lat temu standardem były pokoje z łazienką, obecnie normą staje się dostęp do jacuzzi i sauny. - Obiektem, który ma wysoki standard, ale poza spaniem i jedzeniem niczego nie oferuje, nie da się już konkurować na rynku. Inwestowanie w taką rzecz nie jest już intratne - przyznaje prezes TIG.
Zagraniczni turyści w Zakopanem
Karol Wiak z Nocowanie.pl zwraca uwagę, że pocieszający jest fakt rosnącego zainteresowania polskimi górami wśród turystów z zagranicy. - W szczególności z Węgier - było ich około 50 proc. więcej niż przed rokiem - podkreśla ekspert.
Średnie ceny, jakie byli gotowi zapłacić, były znacznie wyższe niż w przypadku polskich turystów, co pokazuje atrakcyjność Polski jako celu podróży zimowej również na tle międzynarodowym.
Czytaj także: Już nie Niemcy ani Czesi. "Naliczyłem aż 40 autokarów"
- Oczywiście wciąż dominują klienci krajowi. Kiedyś jednak ten stosunek wynosił 80 proc. do 20 proc., a teraz już mówimy o 70 proc. turystów krajowych do 30 proc. zagranicznych. Cieszymy się, bo jest to zupełnie inny klient, z innymi oczekiwaniami, ale też lepszym budżetem - potwierdza Agata Wojtowicz.
Prezes TIG dodaje, że poza wymienionymi wyżej Węgrami, widać w Zakopanem sporo Słowaków. - U nas jest dla nich taniej. Jeśli przeliczymy sobie euro na złotówki, to zdecydowanie po naszej stronie Tatr jest dużo bardziej atrakcyjnie cenowo - zauważa Wojtowicz. - Nie wierzyłam w to, że turyści z krajów arabskich, którzy pojawili się u nas tłumnie latem, pojawią się też zimą. A jednak się pojawili. Oczywiście nie w takiej liczbie jak latem, o tym na razie możemy zapomnieć, ale pojawiają się coraz liczniej - podkreśla.
Górale mają teraz chwilę oddechu i możliwość wyciągnięcia wniosków po nietypowych feriach. Kolejny gorący okres pod Tatrami już w przyszłym miesiącu - w Wielkanoc do Zakopanego znów zjadą tłumy.