Niezrównoważeni współpasażerowie podczas lotu. Jest się czego obawiać?
Dane nie pozostawiają wątpliwości: samolot jest jednym z najbezpieczniejszych środków transportu. Z drugiej jednak strony, osób, które obawiają się podróżowania w ten sposób, optymizmem z pewnością nie napawają informacje o kolejnych incydentach, do jakich dochodzi w powietrzu, a których sprawcami są niezrównoważeni pasażerowie.
04.08.2017 | aktual.: 05.08.2017 20:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Linie lotnicze oraz służby lotniskowe robią wszystko, by nasza podróż z punktu A do punktu B przebiegła szybko i bezpiecznie. To dlatego maszyny poddawane są restrykcyjnym przeglądom, załogi samolotów są coraz lepiej wyszkolone, a personel robi wszystko, by na pokład nie zostały wniesione niebezpieczne przedmioty. I choć wszyscy dwoją się i troją, by na każdym kroku standardy były jak najwyższe, nie wszystko da się przewidzieć i nie wszystkiego można uniknąć. Od czasu do czasu zdarza się, że na pokładzie znajdzie się osoba, która potrafi dać się we znaki współpasażerom. Spokojnie zapowiadający się lot zamienia się wówczas w prawdziwy koszmar. Do odosobnionych nie należą przypadki, gdy pijany lub niezrównoważony delikwent zaczyna się awanturować, obrażając i pasażerów, i członków załogi. Ale bywa też, że sytuacja staje się znacznie bardziej niebezpieczna.
Zapasy z drzwiami to nie rzadkość
Listopad 2014 r. Pochodzący z Australii 27-latek, lecący samolotem linii Vietnam Airlines z Ho Chi Minh do Sydney, zaczął się nagle dziwnie zachowywać, następnie podbiegł do drzwi i usiłować je otworzyć. Mężczyzna twierdził, że został porwany, a na docelowym lotnisku czeka ktoś, kto chce go zabić. To właśnie dlatego chciał pilnie opuścić pokład znajdującego się na dużej wysokości samolotu. Dzięki świadomej reakcji kilku pasażerów został szybko obezwładniony, a po wylądowaniu samolotu odwieziony do szpitala psychiatrycznego.
Chwile grozy przeżyli również w czerwcu br. pasażerowie samolotu linii Southwest Airlines, podróżujący z Los Angeles do Houston. Tu z drzwiami zaczęła się siłować kobieta. Świadkowie twierdzą, że od samego początku zachowywała się dziwnie - na jednej z chusteczek napisała "pomocy'. Później opuściła swoje miejsce i starała się sforsować wyjście awaryjne. Ze względu na stworzone przez nią niebezpieczeństwo samolot lądował awaryjnie na jednym z lotnisk w Teksasie.
W lipcu br. do podobnego zdarzenia doszło na pokładzie samolotu amerykańskich linii Delta, lecącego do Pekinu. Gdy po godzinie lotu maszyna znajdowała się nad Kanadą, 23-latek wstał ze swojego miejsca i udał się w kierunku drzwi, które próbował otworzyć. Mężczyzna odpychał kolejne osoby, które usiłowały go powstrzymać. Jeden z członków załogi, usiłując go pohamować, rozbił na jego głowie butelkę wina. W końcu udało się go odciągnąć od drzwi. Samolot został zawrócony do Seattle, gdzie niesforny, zagrażający bezpieczeństwu lotu pasażer został oddany w ręce stosownych służb. Taki sam kłopot miała niedawno załoga samolotu AirAsia do Indii.
Do podobnych incydentów dochodzi także w Polsce. Niebezpieczna sytuacja wydarzyła się pod koniec lipca br. w samolocie linii Wizz Air, który leciał z Doncaster do Gdańska. W trakcie lotu pasażer nie stosował się do zaleceń załogi, a w kulminacyjnym momencie podszedł do drzwi, starając się je otworzyć. 33-latek znajdował się pod wpływem alkoholu, a po wylądowaniu zajęła się nim Straż Graniczna.
Czy jesteśmy bezpieczni?
Podobne przykłady można mnożyć jeszcze długo. Informacje o takich zdarzeniach za każdym razem wywołują podobne emocje. Nie można przecież wykluczyć, że podczas jednego z rejsów nie spotka nas coś podobnego. Czy jest się czego obawiać? Wszystko zależy od okoliczności. Za każdym razem, gdy dochodzi do takiej sytuacji, przedstawiciele branży lotniczej uspokajają, że zazwyczaj nie ma się czego bać. Obowiązujące standardy, zabezpieczenia, a także warunki, w jakich zwykle dochodzi do takich prób, sprawiają, że otwarcie drzwi podczas lotu jest mało prawdopodobne.
Eksperci jak mantrę podkreślają, że obawy o to, że ktoś w trakcie podróży doprowadzi w ten sposób do katastrofy, są bezpodstawne z kilku powodów. Pierwszą rzeczą, która uniemożliwia otwarcie drzwi, gdy samolot znajduje się w powietrzu, są uruchomione przez załogę blokady. Mogą to być blokady elektroniczne, mechaniczne albo kilka jednocześnie. Oprócz tego z odsieczą podróżnym przychodzą w podobnych sytuacjach prawa fizyki.
– Jest to fizycznie niemożliwe. Różnica ciśnień na wysokości przelotowej pomiędzy otoczeniem a wnętrzem samolotu, w którym ciśnienie jest zwiększane, powoduje, że otwarcie drzwi jest niemożliwe – wyjaśnił niedawno cytowany przez Fox News ekspert ds. lotnictwa.
Siła oddziałująca od wewnątrz na ścianę samolotu jest tak duża, że nawet osiłkowi nie ma prawa się to udać bez odpowiedniego narzędzia, np. podnośnika hydraulicznego. Oczywiście niektórzy lubią teoretyzować. I tu eksperci nie mają dobrych wiadomości. Czysto hipotetycznie, gdyby jakiś szaleniec zrealizował cel, doszłoby do gwałtownej dekompresji, tzw. eksplozywnej, prowadzącej do rozległego uszkodzenia kadłuba maszyny. Podobne zdarzenie miało już miejsce, ale – co należy podkreślić – nie w wyniku otwarcia drzwi w trakcie lotu. W 1988 r. do gwałtownej dekompresji doszło w czasie lotu Boeinga 737 linii Aloha Airlines, gdy maszyna znajdowała się na wysokości ponad 7 tys. m. Zaczęło się od niewielkiego pęknięcia poszycia. Gwałtowna dekompresja doprowadziła do oderwania sporej części poszycia w górnej części kadłuba. Jeden z członków załogi został wyssany na zewnątrz. Mimo gigantycznych zniszczeń pilotom udało się wylądować, co wielu ekspertów uznaje za cud.
Specjaliści zaznaczają jednak, że choć otwarcie drzwi podczas lotu jest praktycznie niemożliwe, to lepiej przy nich nie majstrować. W ekstremalnych sytuacjach mogą zostać uszkodzone, co mogłoby doprowadzić do dekompresji w kabinie – w efekcie doszłoby do automatycznego wypadnięcia masek tlenowych. Podobnych wakacyjnych "przygód" nie życzymy nikomu.