Odnaleziono skarby Wikingów. Teraz szkocki Kościół chce za nie pieniądze
W 2014 r. Derek McLennan, amator wykrywacza metali, dokonał największego odkrycia w dziejach szkockiej archeologii – ponad 100 złotych i srebrnych przedmiotów z epoki Wikingów, wartych 2 mln funtów. Jako że znajdowały się one na kościelnej posiadłości, szkoccy hierarchowie domagają się teraz zwrotu połowy wartości znaleziska.
Galloway Hoard to największe znalezisko archeologiczne z epoki Wikingów. Ponad 100 złotych i srebrnych przedmiotów pochodzących z IX lub X w. Odkryte elementy pochodziły z szerokiego obszaru geograficznego: z Irlandii, Skandynawii czy Europy Środkowej. Wśród znalezionych przedmiotów był choćby chrześcijański krzyż wykonany w całości ze srebra.
Odnalezione skarby zostały wycenione na 2 mln funtów (prawie 10 mln zł). Szkockie Muzeum Narodowe w Edynburgu zebrało potrzebną kwotę i wykupiło znaleziska, gdzie można spokojnie je oglądać. Spokojni jednak nie są właściciele terenu, na którym dokonano odkrycia.
Galloway Hoard znajdowało się w nieokreślonym dokładnie miejscu w historycznym hrabstwie Kirkcudbrightshire. Przy odkryciu skarbu znajdował się nie tylko McLennan, ale też jego dwóch znajomych ks. David Bartholomew i pastor Mike Smith, którzy także byli entuzjastami wykrywaczy metali.
Ziemia, w której leżały przedmioty, należy do szkockiego Kościoła. I choć prawo w pozostałych rejonach Wielkiej Brytanii nakłada obowiązek podziału znalezionego mienia po połowie – pół dla odkrywcy i pół dla właściciela terenu – to w Szkocji jest nieco inaczej.
Tam wystarczy jedynie zgoda na przeszukiwanie terenu, udzielana przez jej właściciela. Często za taką zgodę trzeba zapłacić z góry, ale wtedy cały odnaleziony skarb trafia w ręce odkrywcy. Derek McLennan przeszukiwał ziemie szkockiego kościoła przez ponad rok, nim natknął się na Galloway Hoard.
Ks. Bartholomew przyznał: "Sam nigdy nie znalazłbym skarbu, a Derek to zrobił, ponieważ jest utalentowanym odkrywcą". Teraz rzecznicy szkockiego Kościoła podkreślają, że władze kościelne współpracowały z McLennanem i wszyscy zgodzili się na sprawiedliwy podział wartości znaleziska.
Bo choć prawo szkockie nie narzuca, aby odkrywca i właściciel terenu dzielili się między sobą znalezionym skarbem, to wielu miłośników wykrywaczy metali podkreśla, że takie zachowanie jest po prostu uczciwsze.
McLennan przekazał jednak skarb do Queen’s and Lord Treasurer’s Remembrancer bez wiedzy władz kościelnych. Ks. Bartholomew był wysyłany przez swoich zwierzchników, aby skontaktował się w tej sprawie z panem Derekiem. Niestety nie odpowiadał on ani na telefony, ani na maile.
Teraz władze kościelne w Szkocji złożyły pozew do sądu przeciwko Derekowi McLennanowi. Domagają się przekazania części z dwóch milionów funtów, na które wyceniono Galloway Hoard.
"Obecnie sprawa jest w sądzie i niewłaściwe byłoby przekazywanie dalszych komentarzy" – powiedział rzecznik Kościoła Szkocji. McLennan również nie zabiera w tej sprawie głosu.
Źródło: The Sunday Post
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl