LudzieOdwiedził Czarnobyl. "To miasto nie umarło od promieniowania"

Odwiedził Czarnobyl. "To miasto nie umarło od promieniowania"

Bloger Tomasz Merwiński nie jest pierwszym, ani ostatnim, który chciał zobaczyć "zonę". Przyciąga jednak uwagę wpisem, jakim podzielił się po powrocie stamtąd. A napisał wprost: "To po prostu nekropolia dla samej siebie".

Odwiedził Czarnobyl. "To miasto nie umarło od promieniowania"
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Karolina Błaszkiewicz

22.09.2017 19:20

W kilku podróżniczych grupach na Facebooku zwrócono uwagę na tekst "Czarnobyl nie zabija. Czarnobyl umiera". Mimo że powstał już jakiś czas temu, to zdaje się być bardzo aktualny. Miasto-widmo, co na początku zaznacza Mierwiński, straszy pustką. "Po ulicach można wędrować zupełnie samotnie, w zupełnej ciszy" – pisze. Prypeć przed katastrofą liczyła 50 tys. mieszkańców. Dzisiaj to atrakcja turystyczna, choć zdaniem autora, i tę funkcję powoli przestaje pełnić. "To nie zabytki, o które dba grupa historyków i archeologów, to 'tylko' postapokaliptyczne miasto, które musi umrzeć w specyficzny dla siebie sposób. I umiera" – stwierdza.

Dalej bloger wyjaśnia, że Czarnobyl wcale nie jest tak wyludniony, jak można by przypuszczać. Sam spał w hotelu na terenie "zony". "Są tu także sklepy, które swym wyglądem przywodzą na myśl te znane nam z czasów PRL-u" – ujawnia. Dowiadujemy się, że kupi się tam kiełbasę, wódkę czy "najzwyklejszego na świecie loda". I to autorowi się podobało, zawiodło go natomiast, że promieniowanie jest mniejsze, niż sądził. "1,5 µSv/h to na swój sposób kpina z ludzi, których stąd masowo wywożono. Bez zapowiedzi i bez przygotowania, jak podczas wojny" – stwierdza.

Merwińskiego zastanawia jeszcze jedno: łatka, którą przypięto Czarnobylowi i jego mieszkańcom. Wyraźnie jest wstrząśnięty skalą ich wyklęcia. Niesłusznie, jak przekonuje. Na koniec dzieli się smutną refleksją. "To miasto nie umarło od promieniowania. Ono umarło ze strachu przed nim" – pisze. I chyba ma rację. Czarnobyl nie kojarzy się dobrze, samo słowo wywołuje ciarki. Kilka lat temu "zona" posłużyła filmowcom z USA. Nakręcili tam, a jakże, horror - pod znaczącym tytułem "Reaktor strachu". Role "złych" przypadły ostatnim mieszkańcom miasta wyglądającym jak zombie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (37)