LudziePod ciemną skórą Filipin. Zajrzyj pod podszewkę turystycznego raju

Pod ciemną skórą Filipin. Zajrzyj pod podszewkę turystycznego raju

Na kartach swej książki Tomek Owsiany przedstawia mało znaną twarz turystycznego raju. Nieeksportową, czasem mroczną, czasem odrzucającą. Warto zanurzyć się w tę opowieść. Choćby po to, by przypomnieć sobie, że prawdziwe życie toczy się poza kurortami.

Anna Jastrzębska

16.02.2018 | aktual.: 16.02.2018 15:04

Jak pisze Tomek Owsiany, jest taki moment w roku, gdy niewielkie miejscowości w prowincji Pampanga - Angeles i sąsiednie San Fernando - przyciągają wzrok całego świata. Stają się ważniejsze od wzorowo turystycznych wybrzeży Palawanu i Czekoladowych Wzgórz na wyspie Bohol. To bowiem tutaj w Wielki Piątek, w realistycznej inscenizacji Męki Pańskiej ochotnicy co roku są przybijani do krzyża. I dzieje się to naprawdę. Żywi ludzie są przybijani do belek prawdziwymi gwoździami.

Obraz
© Shutterstock.com

Tomek obserwował poprzedzające wielkopiątkowe obchody uliczne procesje, podczas których wielu mężczyzn, często bardzo młodych, dokonuje samobiczowania. I to również nie odbywa się na żarty (zazwyczaj publicznej chłoście poddają się wszyscy kumple, więc nie można odstawać). "Miarowy dźwięk biczowania stał się hipnotyzujący. Postukiwał w uszach trzecią godzinę z rzędu. Plask, plask, klak, klak. Zaskakujące, jak szybko spowszedniał ten fantasmagoryczny pochód. Ot, czyjaś krew na spodniach, moich i cudzych. Na dziecięcych buziach, na parasolach, słupach i nawierzchni. Była wszędzie. Nic nadzwyczajnego" – opisuje Owsiany.

Obraz
© Shutterstock.com

Przerażające? To jeszcze nic w porównaniu z prawdziwym ukrzyżowaniem. Zresztą przekonajcie się sami: "Został jeszcze środkowy, najważniejszy krzyż. Pomocnik polał belki wodą, bo zdążyły się już nagrzać w ostrym przedpołudniowym słońcu. Newralgiczne miejsca zdezynfekował chluśnięciem alkoholu. Melchor leżał już wzorowo rozpięty. Miał zamknięte oczy. Z całej trójki najbardziej starał się nie dawać oznak bólu, ale napięte usta i zmarszczone czoło mówiły swoje. Później było mu widocznie trudniej, bo odsłonił zaciśnięte zęby. A to był dopiero półmetek. Jeszcze trudniejsze do wytrzymania okazało się przybijanie wrażliwych stóp, każdej z osobna. (…) Melchor osuwał się nieco, ale musiał zachować przytomność, żeby w odpowiedniej chwili odegrać śmierć Chrystusa. W końcu spuścił głowę". W ten sposób obserwowane przez siebie widowisko opisuje Tomek. W książce "Pod ciemną skórą Filipin”, której jest autorem, znajdziecie znacznie więcej fascynujących kawałków.

Obraz
© Shutterstock.com

Publikacja jest zapisem 8-miesięcznej, samotnej podróży, jaką Polak odbył w przededniu objęcia w kraju władzy przez kontrowersyjnego prezydenta Rodriga Duterte. Inaczej niż typowi turyści, Owsiany nie poleciał tam więc dla rozrywki i zabawy. Odwiedził siedem plemion i ludów oraz wybrane społeczności Filipin we wszystkich makroregionach kraju. Wybierał miejsca z dala od kurortów, zagubione pośród gór i dżungli. Miejscowi dziwili się: jak udało ci się nas znaleźć?, czemu chcesz o nas pisać? To, że ktoś przyjeżdża z drugiego końca świata i skupia na nich całą swoją uwagę, było dla nich niewyobrażalne.

Obraz
© Shutterstock.com

Owsiany żył z lokalsami, jadł przyrządzane przez nich przysmaki (na czele z kurzymi łapami), pracował i się bawił. Nosił węgiel, żuł betel (rodzaj używki popularnej w krajach Dalekiego Wschodu), doglądał grobów na skalnych półkach, obserwował krwawe walki kogutów, zwane na Filipinach sabong. Odwiedził szamana uprawiającego czarną magię, partyzantów z górskich bojówek na wyspie Mindanao, a nawet zamieszkał w kolonii karnej.

Obraz
© Shutterstock.com

Szczególnie fascynująca jest relacja z pobytu w tej ostatniej. Jak pisze Tomek: "Wizyty garstki turystów napawały dumą byłego naczelnika, który w telewizji kolonię w Sablayanie stawiał za wzór. Chwalił też tutejsze zajęcia sportowe i program odwykowy dla narkomanów w obszernym wywiadzie – jednym z ostatnich, jakie udzielił. Nadzór kolonii omijał bowiem oddzielny budyneczek wpływowego barona narkotykowego. Boss mieszkał w nim jako VIP i urządził tam ukryte laboratorium. Z powodzeniem produkował w nim szabu, czyli brudną heroinę, która dominuje na filipińskim rynku twardych narkotyków. Bez większego trudu, we współpracy z przekupionymi strażnikami, sprzedawał towar na zewnątrz". Zapewniam - to nie jedyny mrożący krew w żyłach fragment tej książki.

Obraz
© Shutterstock.com
filipinyludzieegzotyka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)