Podróż PKP, gdy jeździ się na wózku inwalidzkim. "Niepewność i stres"
Troje znajomych postanowiło wybrać się pociągiem PKP Intercity z Gdyni do Berlina. Poruszają się na wózkach inwalidzkich. Zwrócili się o asystę dla osób niepełnosprawnych. Berlin obiecał je bez problemu. Zupełnie inaczej zachowało się PKP. Swoją historią czytelnik podzielił się z nami poprzez formularz dziejesię.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Pan Grzegorz z Władysławowa wraz z dwojgiem przyjaciół Arturem i Patrycją postanowili pojechać do Berlina. Podróż zaplanowali na poniedziałek 8 października. A ponieważ wszyscy poruszają się na wózkach inwalidzkich, poprosili o asystę dla osób niepełnosprawnych (czyli zapewnienie rampy, która umożliwiłaby im dostanie się do i z pociągu), zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. W Berlinie zapewniono ich, że bez problemu rampa zostanie podstawiona. Niestety w naszym kraju już tak łatwo nie było. Pan Grzegorz musiał stoczyć prawdziwą batalię, powoływać się na przepisy prawa, poruszyć niebo i ziemię, by móc również takie pozytywne zapewnienie otrzymać od polskich kolei. Najpierw bowiem mężczyzna otrzymał odpowiedź odmowną.
Całe życie pod górkę
Pan Grzegorz od 23 lat jest osobą niepełnosprawną. W wieku 17 lat podczas ćwiczeń na zajęciach z wychowania fizycznego w szkole urwała się poprzeczka. Upadek sprawił, że stał się osobą niepełnosprawną. Mimo nieszczęśliwego zdarzenia skończył studia informatyczne, założył własną firmę, jest wiceprezesem fundacji Podróże Bez Granic. Na razie jednak różne sytuacje pokazują, że tych granic i przeciwności jest niestety wciąż bardzo dużo.
Kilka lat temu Janina Ochojska nagłośniła sprawę nieodpowiedniego przystosowania pociągu Pendolino dla osób niepełnosprawnych. Szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej do pociągu nie weszła, bo platforma, która ma ułatwiać niepełnosprawnym wsiadanie, przeznaczona jest tylko dla wózków inwalidzkich. Ochojska nie pozwoliła się wnieść do pociągu. Tłumaczyła wówczas w TVN24, że taka pomoc mogłaby jej jedynie zaszkodzić. "Osiągnęłam taki stopień niepełnosprawności, że łatwo mi zaszkodzić, pomagając mi niefachowo. Wzięcie mnie pod pachy jest niebezpieczne (...) Musi zadziałać wyobraźnia, co się stanie i kto za to poniesie odpowiedzialność" – mówiła wówczas w mediach.
Historia pana Grzegorza pokazuje, że niestety osoby niepełnosprawne wciąż muszą się borykać z przeciwnościami losu i mają pod przysłowiową górkę.
– Gdy kilkanaście lat temu dojeżdżałem znad morza do Warszawy na studia, czasami jako środek transportu wybierałem pociąg. Robiłem to sporadycznie i niechętnie, bo kolej nie była w ogóle dostosowana dla osób z niepełnosprawnością, nie było wind na perony, nie wspominając o wagonach. Mimo tych utrudnień i stresu związanego z pytaniem "czy się uda dojechać", zawsze spotykałem się z przychylnością personelu i w rezultacie docierałem szczęśliwie na miejsce. Nikt nigdy oficjalnie nie odmówił mi pomocy. Tymczasem teraz po zainwestowaniu w kolej w Polsce miliardów złotych okazuje się, że jest gorzej niż kiedyś! – żali się mężczyzna.
Bilety nie w tym wagonie
Jeśli chodzi o podróż trójki przyjaciół, pojawiły się również inne problemy, które sprawiły, że niepewność, czy znajomi gdziekolwiek pojadą, zaczęła narastać ze zdwojoną siłą.
– Późnym wieczorem zadzwoniła do mnie zatroskana pani z PKP Intercity, aby zapytać o numery zakupionych miejsc w wagonie. Następnie wyjaśniła, że mamy złe bilety, ponieważ przedział, w którym wykupiliśmy bilety, owszem jest przedziałem dla osób niepełnosprawnych, ale nie da się tam wjechać wózkiem. W trakcie rozmowy dowiedziałem się, że w tym samym wagonie jest jeszcze jeden przedział – dedykowany dla osób na wózkach, ale żeby z niego skorzystać, muszę pojechać kilkadziesiąt km na stację do Gdyni, aby wymienić bilety (mieszkam we Władysławowie), ponieważ nie da się tego zrobić przez internet. Trzeba również dopłacić ok. 80 zł. Dramatyzmu dopełnia fakt, że zostałem powiadomiony, że infolinia Intercity nie może zagwarantować, że ta wymiana biletów będzie w ogóle możliwa, bo nie mają możliwości sprawdzenia, czy ktoś inny już ich nie wykupił. Kilka minut później zadzwoniono ponownie z prośbą o przesłanie skanów biletów i poproszono, abym jednak ich nie wymieniał, tylko poczekał na kolejny kontakt z Intercity. Tak więc minął już ponad tydzień od zgłoszenia prośby o asystę, za kilka dni, w najbliższy poniedziałek, mieliśmy wyruszyć w drogę do Berlina, ale nadal nie wiemy, czy to się uda – pisał do nas zdenerwowany mężczyzna. – Co się wydarzy w poniedziałek – nie wiem. Chcieliśmy się cieszyć tą podróżą, tymczasem czujemy przede wszystkim niepokój i stres.
"W drodze jednorazowego, szczególnego wyjątku"
Po napisaniu e-maili do PKP Intercity z prośbą o pozytywne rozważenie sprawy, do Urzędu Miasta Gdyni do pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych oraz Urzędu Transportu Kolejowego – sprawa na szczęście ma pozytywne rozstrzygnięcie. Pan Grzegorz otrzymał odpowiedź z PKP Intercity, że "w drodze jednorazowego, szczególnego wyjątku" zmieniono odmowną decyzję i zostanie dostarczona na stację Gdynia Główna rampa, która umożliwi dostanie się do pociągu.
W sprawie tej, jak czytamy w korespondencji pana Grzegorza, interweniował Urząd Transportu Kolejowego, który prosił o zmianę decyzji PKP Intercity oraz zapewniono, że UTK "będzie podejmowało próby przekonania podmiotów kolejowych do zakupu większej ilości ramp i rozlokowanie ich na stacjach węzłowych w całym kraju".
Informację o pozytywnym rozstrzygnięciu tej sprawy potwierdza również PKP Intercity.
– Sytuacja, o której pisze internauta, została już rozwiązana. Pasażer odbędzie podróż do i z Berlina zgodnie z jego oczekiwaniami, na podstawie posiadanego biletu. Pociąg, który wybrał pasażer, nie jest wyposażony w rampę najazdową, przy pomocy której osoba poruszająca się na wózku inwalidzkim, mogłaby wsiąść do pociągu. Nadmieniamy, że klient wykupił bilety w przedziale dla osób z ograniczoną mobilnością, w którym nie ma technicznych możliwości lokowania pasażerów poruszających się na wózkach inwalidzkich. Wniosek pasażera o pomoc nie mógł być zatem pozytywnie rozpatrzony. Przewoźnik zaproponował alternatywną trasę podróży pociągami z urządzeniami wspomagającymi wsiadanie, z czego pasażer nie skorzystał. Spółka dołożyła jednak wszelkich starań, aby zapewnić pasażerom bezpieczny przejazd do i z Berlina bez konieczności wydłużania trasy i przesiadki w Warszawie. W tym celu PKP Intercity S.A. wypożyczyła rampę najazdową. Pasażer został też poinformowany o szczegółach niestandardowego rozwiązania, jakie przyjął przewoźnik w celu zapewnienia osobie na wózku inwalidzkim, bezpiecznych i wygodnych warunków podróży – poinformował rzecznik prasowy Piotr Mazur.
Gdy skontaktowaliśmy się w piątek z panem Grzegorzem, ten nie ukrywał frustracji całą tą sytuacją.
– Cieszę się, że możemy być spokojni o naszą podróż. Nagłośniłem tę sprawę, myśląc o innych. Dla mnie nie ma problemu, gdy ktoś wniesie mnie do pociągu. Mam przyjaciół, na których mogę polegać. Ale są również osoby, które nie mogą liczyć na pomoc innych, dlatego udogodnienia dla niepełnosprawnych powinny zostać zapewnione z automatu – podkreśla pan Grzegorz.
Czy wam i waszym bliskim również zdarzyły się podobne sytuacje? Dzielcie się z nami swoimi doświadczeniami przez formularz dziejesie.wp.pl
Zobacz też: Polska kolej przyspiesza. Miliardy złotych do wydania
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.