Podróżnicze kłamstewka. Oszukują na temat miejsc, które odwiedzili
W XXI w. coraz więcej osób zarabia, pokazując się w różnych atrakcyjnych miejscach czy podróżując do egzotycznych miejsc. Chęć pochwalenia się, gdzie to się nie było, jest tak silna, że niektórzy posuwają się o krok za daleko – np. do fałszowania rzeczywistości.
Na kłamstwie przyłapana została właśnie znana podróżniczka Johanna Olsson, która na Instagramie publikowała zmodyfikowane zdjęcia ze swoich podróży.
Podróżowanie to coraz częściej nie tylko wymarzony sposób na spędzanie wolnego czasu. Dla niektórych to także styl życia, sposób na autopromocję oraz szansa na zarobienie wcale niemałych pieniędzy. Im dalej docierają ci, dla których podróżowanie stało się pracą, im więcej miejsc odwiedzają, tym większa ich popularność, a co za tym idzie - potężniejsze profity wyrażone np. przez bankowe saldo. Ale wśród blogerów, wideoblogerów czy influencerów, którzy zdobywają popularność za pośrednictwem mediów społecznościowych, coraz częściej pojawiają się również oszuści. Właśnie z tak ostrymi zarzutami musi się mierzyć obecnie Johanna Olsson, która została przyłapana na manipulacjach. Wyłapali je internauci, którzy zwrócili uwagę, że ze zdjęciami, które zamieszcza ona na Instagramie, coś jest nie tak.
Pokusa pieniądza, czyli o krok za daleko
Śmiało można powiedzieć, że podróżniczka i influencerka Johanna Olsson jest gwiazdą Instagrama. 28-letnia Szwedka wykorzystuje portale społecznościowe do prezentowania swoich kreacji i luksusowego stylu życia, pozując przy tym na tle różnych scenerii. Jednego dnia jest w Dubaju, kolejnego w Londynie, następnego w Paryżu, a za chwilę ląduje w Nowym Jorku. Jej poczynania śledzi ok. pół miliona internautów. Ale wielu z nich zaczęło się ostatnio zastanawiać, na ile można jej ufać. Olsson została przyłapana na licznych modyfikacjach swoich zdjęć, a osoby, które ją obserwują, mają wątpliwości co do tego, czy 28-latka rzeczywiście odwiedziła wszystkie miejsca, którymi chwaliła się w mediach społecznościowych.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Wytropienie manipulacji przy zdjęciach modelki i podróżniczki nie było trudne. Niepotrzebni byli zawodowcy. Wystarczyła pobieżna analiza niektórych materiałów. I tak, na jednym ze zdjęć "wykonanych" w Paryżu, Johanna wygląda tak, jakby ktoś po prostu wkleił tam jej wizerunek. W efekcie kobieta "unosi się" nad ziemią. Na innym zdjęciu internauci spostrzegli jasną linię, która spowija jej głowę, a która jest efektem nieudolnej edycji. Zwrócili też uwagę na parasol przy jednym ze stolików w restauracji, który niefortunnie został "wygumkowany".
Po wykryciu procederu wielu z jej fanów oraz osób, które miały okazję podziwiać zdjęcia, nie pozostawiło na niej suchej nitki. Pod jej zdjęciami pojawiło się mnóstwo zjadliwych komentarzy. Zarzucono jej nie tylko oszustwo, ale też wykpiono fakt, że zabiera się za rzeczy, o których nie ma bladego pojęcia.
"Mój kot zna się na Photoshopie lepiej" - napisał jeden z użytkowników Instagrama. "Johanna Olsson została przyłapana na edytowaniu siebie na zdjęciach, żeby wyglądało to tak, że podróżuje po całym świecie. Wyobraźcie sobie, jak trzeba być zdesperowanym, by uciekać się do takich sposobów, chcąc wywrzeć wrażenie i wyglądać w taki sposób na Instagramie" - skomentował aferę inny z internautów.
O podróżniczce szybko usłyszeli ci, którzy na co dzień nie przyglądali się jej działalności. O jej występku poinformowała prasa oraz serwisy z różnych części świata. Choć z pewnością nie o taki rodzaj popularności samej bohaterce chodziło. Johanna przyznała, że po wykryciu sprawy rozpętało się prawdziwe szaleństwo i nawet zaczęto zapraszać ją do programów telewizyjnych. Nie pozostało jej też nic innego, jak przyznać się do tego, że w swojej pracy posługiwała się od czasu do czasu programem do edycji zdjęć. Dodała, że zmanipulowała zdjęcia ze stolicy Francji, bo nie do końca była zadowolona z tła. Nadmieniła też, że przeprowadzone przez nią zabiegi edycyjne faktycznie nie były najwyższej próby.
Po ujawnieniu fałszerstw wielu jej fanów zastanawia się, w których z setek rzekomo odwiedzonych miejsc na świecie Johanna była naprawdę. Nie wiadomo też, w jaki sposób cała afera odbije się na jej kontaktach biznesowych z różnymi partnerami. Media ujawniły, że wiele z jej wydatków związanych z podróżami było w całości pokrywanych przez różne firmy związane z modą.
Nie ona pierwsza
Szwedzka podróżniczka nie jest pierwszą osobą, która szeroko udzielała się w mediach społecznościowych, a która została przyłapana na kłamstewkach. Dwa lata temu o podobne praktyki została oskarżona inni podróżniczka i blogerka, Amelia Liana. Brytyjka, którą na Instagramie również obserwuje ponad pół miliona internautów, pochwaliła się pewnego razu zdjęciami z Nowego Jorku. Jej fani szybko jednak zauważyli, że na zamieszczonym przez nią w serwisie społecznościowym zdjęciu, które zostało wykonane w stolicy świata, brakuje nowego budynku-symbolu, który z pewnością powinien się tam znaleźć - 1 World Trade Center. Przeprowadzone ekspertyzy szybko wyjawiły, że zdjęcie zostało przerobione – jej wizerunek nałożono na zdjęcie przedstawiające krajobraz metropolii. Wątpliwości pojawiły się natychmiast również w odniesieniu do innych publikowanych przez nią zdjęć, zrobionych m.in. w Indiach.
O tym, że przeglądając zdjęcia na Instagramie czy w innych mediach społecznościowych, zawsze warto mieć się na baczności, przekonuje Carolyn Stritch – blogerka, o której zrobiło się głośno w ubiegłym roku ze względu na jej niezwykły, prowokacyjny projekt.
Wszystko zaczęło się niepozornie. Na jednym ze zdjęć 32-latka zrobiła sobie zdjęcie, pozując w łóżku z kubkiem herbaty i obwieszczając, że z okazji swoich... 22. urodzin wybiera się do Disneylandu w Kalifornii. Kolejnego dnia na jej profilu pojawiło się następne zdjęcie, na którym widać ją już w słynnym parku rozrywki. Kilka dni później ujawniła, że cała jej wyprawa do Disneylandu – od momentu ogłoszenia planów światu aż po sam wyjazd – była kłamstwem. Jej wymysłem. Wszystko zostało sfingowane na potrzeby projektu.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Autorka bloga The Slow Traveler przyznała, że zrobiła to wszystko, by pokazać, jak łatwowierni bywają odbiorcy takich treści. Carolyn Stritch ujawniła potem kulisy całego projektu. Wyjaśniła, że już pierwsze zdjęcie, obrazujące ją w łóżku z kubkiem gorącego napoju, zostało sfałszowane przy pomocy aplikacji FaceApp. Odmłodziła się w ten sposób o 10 lat. Także zdjęcie z Disneylandu zostało oszukane. Na fotografii, które zostało rzekomo zrobione w miejscu, gdzie zawsze są tłumy – Zamek Śpiącej Królewny – nie było nikogo poza nią. Wszystko zostało zmanipulowane w sposób łatwy do wykrycia. Ale i na ten "szczegół" nikt nie zwrócił uwagi. Wszystko co pokazała i napisała w trakcie prowokacji, internauci przyjęli jako fakt. Nikt nie zwrócił uwagi na żaden z mniejszych czy większych detali świadczących o mistyfikacji.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Stritch podsumowała, że jej życie nie zawsze jest takie ciekawe, jak to, które pokazała na sfałszowanych zdjęciach. Zachęciła też internautów do bardziej wnikliwej i krytycznej analizy tego, co na co dzień widzą w internecie i mediach społecznościowych. Zdjęcia na Instagramie nie zawsze mówią całą prawdę, a od pułapek roi się m.in. na blogach poświęconych podróżowaniu. Pokusa zakłamywania rzeczywistości jest jeszcze większa, gdy w grę wchodzą pieniądze, jak w przypadku niektórych współczesnych podróżników.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl