Polka i Pakistańczyk. "Ryzykowałam najwyżej złamanym sercem"
Poznali się w Cardiff, mieszkają w Nowym Jorku. On jest z Pakistanu, ona z Polski. Jak ten miks kulturowy sprawdza się w praktyce? "W Polsce demonizujemy muzułmańskich mężczyzn, a muzułmanie demonizują białe kobiety. Każda strona ma własne stereotypy" - mówi Maja Klemp, autorka książki "Pakistańskie wesele" i bloga milosna-globalizacja.pl.
Magda Owczarek: W twojej książce przyznajesz, że na początku znajomości z przyszłym mężem niewiele wiedziałaś o jego ojczyźnie - Pakistanie.
Maja Klemp: Poznaliśmy się w czasie studiów w Anglii, w akademiku w Cardiff. Parą zostaliśmy dopiero na kolejnym roku studiów. Dość długo oswajałam myśl o pakistańskim chłopaku. Oboje mieliśmy małą wiedzę na temat naszych krajów.
On szukał sposobów, jak poderwać polską dziewczynę i przeczytał gdzieś, że Polki lubią alkohol. Zrobił więc zaopatrzenie i próbował zaprosić mnie do siebie na drinka, ale odmówiłam, choć wiem, że nie miał złych intencji.
Jeszcze zanim zostaliśmy parą, dużo opowiadaliśmy sobie o Polsce i Pakistanie. To plus związków mieszanych, że z powodu drugiej osoby uczymy się o kulturach, które z innego powodu by nas nie zainteresowały. Mnie nigdy nie ciągnęło ani do Indii, ani do Pakistanu. Ale dzięki mojemu mężowi sporo dowiedziałam się o historii Azji, a nasz system szkolnictwa ją pomija. Często zarzucamy cudzoziemcom małą wiedzę na temat Europy, ale sami niewiele wiemy na temat innych kontynentów.
Takie poszerzanie horyzontów jest możliwe, jeśli faktycznie jesteśmy ciekawi drugiej osoby i nie poddajemy się stereotypom. Na temat małżeństw z muzułmanami krąży ich wiele...
Na szczęście ich nie śledziłam, więc nie miałam w głowie ugruntowanego tła. Brakowało mi informacji, ale też uprzedzeń. Wchodząc w tę relację, wszystko odkrywałam na nowo, dużo czytałam, dowiadywałam się o różnicach kulturowych, ale nie nastawiałam się negatywnie.
Zanim zostaliśmy parą, zdążyliśmy się dość dobrze poznać. Choć mój mąż jest bardzo przystojny, nie straciłam dla niego głowy, nasze uczucie wyrosło z przyjaźni.
Największa obawa w stosunku do małżeństw z cudzoziemcami, to taka, że po ślubie małżonek diametralnie się zmieni i z czarującego amanta szybko wyjdzie surowy tradycjonalista. Miałaś do narzeczonego zaufanie?
Przede wszystkim miałam zaufanie do swojego osądu. Wyczułabym, gdyby coś było nie tak. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że inne kobiety też tak myślały, a potem okazywało się inaczej. Ale ja ryzykowałam najwyżej złamanym sercem. Gdyby spotkało mnie rozczarowanie, po prostu bym odeszła, bo nie jestem typem ofiary.
Przez kilka lat byliśmy parą na odległość, ja kończyłam studia, mój mąż wrócił do Pakistanu ze względu na sytuację rodzinną. To był trudny okres, bo nie mieliśmy dokładnego planu na wspólną przyszłość. Nie chciałam mieszkać w Pakistanie, więc postanowiliśmy spróbować ułożyć sobie życie w Nowym Jorku. Wzięliśmy ślub w 2016 r., ale z powodu przeciągających się formalności wizowych zamieszkaliśmy razem dopiero w 2019 r.
Twoja książka opisuje tradycyjne pakistańskie wesele, ale wasze takie nie było.
W ogóle nie mieliśmy wesela, po ślubie cywilnym poszliśmy na obiad dla pięciu osób. Nigdy nie marzyłam o dużym weselu, nawet polskim na sto osób. Tradycyjne wesele w Pakistanie to trzydniowa uroczystość, w której bierze udział ośmiuset gości albo i więcej. Panna młoda ma tylko pięknie wyglądać, pozować do zdjęć. Nie interesowało mnie to. Co innego bawić się jako gość.
W książce opisałaś wiele kobiet z rodziny męża. Robiłyście razem zakupy, wybierałyście ubrania, układałyście włosy. Czułaś się przez nie akceptowana?
To bardziej ja nie ufałam im niż one mi. Mama i siostry męża zaakceptowały mnie natychmiast. Kobiety z dalszej rodziny - kuzynki, ciocie - przyglądały mi się z życzliwym zainteresowaniem. Moja przyszła teściowa, zanim mnie poznała, nie traktowała naszego związku poważnie, uważała go za młodzieńczą przygodę. Być może też miała w głowie stereotypy. U nas przestrzega się kobiety przez muzułmańskimi mężami, a w krajach islamskich demonizuje się białe kobiety, które odciągają mężów od ich rodziców, a wnuki od dziadków. Matka mojego ówczesnego chłopaka zaproponowała mu zaaranżowanie małżeństwa, ale on nie był zainteresowany. Chciała wiedzieć, czy to przeze mnie. Kiedy potwierdził, spytała, czemu w takim razie jeszcze mi się nie oświadczył. Potem poprosił mnie o rękę. Moi rodzice przyjęli to ze spokojem.
Czy biorąc ślub z Pakistańczykiem, musiałaś zmienić wyznanie?
Nie, islam tego nie wymaga, muzułmanin może poślubić muzułmankę, chrześcijankę albo żydówkę. Ślub sprowadza się tylko do podpisania dokumentów, nie jest konieczna ceremonia. Inaczej jest w przypadku kobiet, muzułmanka może wziąć ślub tylko z muzułmaninem, bo uważa się, że mężczyzna ma decydujący wpływ na wyznanie dziecka. Jest tak w większości krajów muzułmańskich, wyjątek stanowi np. Tunezja. Jestem wierząca, ale nie czuję się związana z żadną religią. Mimo to podczas ceremonii ślubnej, kiedy imam opowiadał, jak nasze małżeństwo połączy dwa wyznania, czułam się chrześcijanką bardziej niż kiedykolwiek w życiu.
Czy wystawne pakistańskie wesela to domena najbogatszych?
W całym kraju obowiązuje zasada "zastaw się, a postaw się". Biedniejsze rodziny odkładają na to, by móc urządzić wielkie wesele, biorą kredyty, często ponad swoje możliwości. W Pakistanie sporą wagę przykłada się do stwarzania pozorów. W dużej mierze stoją za tym kobiety, które na ogół nie pracują, dlatego mają czas na wymyślanie fantazyjnych dekoracji, prześcigają się w pięknych kreacjach.
Nie kusił cię taki styl życia? Brak konieczności pracowania, służba w domu?
Wolę sama stać przy garach niż mieszkać z kucharzem. W Pakistanie życie kobiety jest w pewnym sensie klaustrofobiczne, ograniczone do jej domu. Nie ma nawet wielu miejsc, dokąd mogłaby pójść na spacer, bo przez większość roku jest upalnie, poza tym brakuje chodników.
Na położenie kobiet w Pakistanie wpłynął radykalny reżim Zii. Wcześniej Pakistanki były w lepszej sytuacji. W latach 50. kobieta była bliska zostania prezydentką. Następczynią Zii na stanowisku premiera Pakistanu została właśnie kobieta - słynna Benazir Bhutto, nota bene córka obalonego przez Zię prezydenta Zulfikara Bhutto.
Współcześnie Pakistankom przysługuje więcej praw niż Polkom - teoretycznie mają lepsze świadczenia emerytalne czy prawo do legalnej aborcji. Problemem są tradycje, postrzeganie kobiet przez społeczeństwo. W biedniejszych kręgach przemoc jest na porządku dziennym, często zdarzają się gwałty, morderstwa honorowe. Młode społeczeństwo domaga się zmian. Kobiety z rodziny mojego męża, które mieszkają w Nowym Jorku, nie wyobrażają sobie powrotu do Pakistanu. Lubią zachodnią swobodę - nie w znaczeniu ubioru, ale większej niezależności kobiet, choć także na Zachodzie nie ma jeszcze pełnego równouprawnienia.
Dziś mieszkacie w Nowym Jorku. Gdzie widzicie siebie za kilka lat?
Chciałabym, żebyśmy w pewnym momencie wrócili do Europy, każde z nas byłoby wtedy bliżej swojego kraju. Marzę o mieszkaniu w Barcelonie. A emeryturę chcemy spędzić na hiszpańskiej prowincji. Chcę być jedną z tych staruszek, które zaczynają dzień od cafe con leche, a potem znad filiżanki spokojnie przyglądają się światu.