Polka mieszkała na Syberii. "Bez zaufania do drugiego człowieka, trudno byłoby przetrwać"
W najmroźniejszym regionie Rosji spędziła kilka lat. O tym, jak podążając śladami Polaków odkryła prawdziwą Syberię opowiada w rozmowie z WP podróżniczka i politolożka Agnieszka Kaniewska.
Sylwia Król: Przez kilka lat mieszkałaś w jednym z najbardziej odległych i tajemniczych regionów Rosji. Jak to się stało, że wyjechałaś tak daleko?
Agnieszka Kaniewska: Paradoksalnie moja przygoda z Syberią wcale nie zaczęła się w Rosji, a w Białorusi i to dość prozaicznie - od wakacyjnej miłości. Potem przyszedł wyjazd do Ukrainy i dopiero na końcu do Rosji. Jak to się zaczęło? Na początku były to znajomości z osobami, które stały mi się mi bliskie, z czasem dołączyła nauka, bo studiowałam politologię i zajmowałam się tematyką pomarańczowej rewolucji w Ukrainie. Następnie zdecydowałam się studiować wschodnioznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskimi i wtedy to po raz pierwszy wybrałam się na północ Rosji.
Regionem, który wówczas odwiedziłam były Wyspy Sołowieckie, gdzie szczególnie zainteresowały mnie trzy aspekty. Pierwszy to kulturowy - Wyspy Sołowieckie to w pewnym sensie wyspy magiczne, znajdują się tam m.in. tajemnicze kręgi saamskie, głazy ułożone w dość niesamowitych konfiguracjach. Drugi aspekt to religia. Jest to miejsce, gdzie przed laty, po rozłamie w cerkwi rosyjskiej, osiedlili się staroobrzędowcy. Trzeci to oczywiście aspekt historyczny. Wyspy Sołowieckie to początek Archipelagu Gułag, czyli miejsca bardzo ważnego dla Polaków.
Czyli twoja droga na Syberię była dość długa?
Tak. Na początku trafiłam w miejsce, które pozwoliło mi dotknąć tych aspektów, które najbardziej mnie interesowały. Z czasem pojawiła się chęć pojechania dalej, zobaczenia jeszcze czegoś więcej. Dodam, że w moim przypadku wyjazd na Syberię nie był podyktowany rodzinną historią. Sama Syberia kojarzyła mi się z ogromną przestrzenią i to mnie w niej fascynowało.
Na początku trafiłam do Kraju Ałtajskiego, tuż przy granicy z Kazachstanem i Mongolią. Pojechałam tam z jedną z wrocławskich fundacji, aby realizować projekt: śladami Polaków na Syberii. Jeździliśmy po miastach i wioskach, szukając tzw. świadków historii. Wtedy też, dość nieoczekiwanie, pojawiła się możliwość dostępu do interesujących dokumentów historycznych. Okazało się, że są bardzo cenne i wraz z prof. Antonim Kuczyńskim z Uniwersytetu Wrocławskiego stwierdziliśmy, że musimy zrobić z nich użytek, oczywiście w kontekście naukowym. Tak właśnie rozpoczęła się moja docelowa podróż na Syberię, która pozwoliła mi dotknąć tej Rosji nieoczywistej. W 2014 roku zdecydowałam, że wyjadę na pół roku. Zostałam całe trzy lata.
Syberia cię pochłonęła?
Tak, swoją różnorodnością. Myślę, że abstrahując od tego, co wydarzyło się 24 lutego ubiegłego roku, Polacy zawsze mieli o Rosji negatywne wyobrażenie. Z racji naszej historii postrzegamy ten kraj jako potężny, imperialistyczny. Rosja to dla nas przede wszystkim Moskwa, ewentualnie Petersburg. Syberia większości z nas kojarzy się wyłącznie z odległą, skutą lodem krainą. To także symbol naszej narodowej niewoli i cierpienia. Wszystko to nakłada na ten region wyjątkowo szare i ponure barwy.
A w rzeczywistości Syberia jest piękna i różnorodna, nie tylko pod względem przyrodniczym. Kraj Ałtajski, do którego trafiłam jest naprawdę fascynujący, choćby ze względu na funkcjonujący tam w dalszym ciągu ruch szamański. Z czasem w trakcie mojego pobytu pojawiły się również tematy związane z rdzennymi narodami Syberii. Sporo czasu spędziłam też m.in. w Buriacji, która jest rosyjską kolebką buddyzmu.
Czytaj także: Oni wciąż jeżdżą do Rosji. Niemcy na pierwszym miejscu
Z jakim przyjęciem spotkałaś się na Syberii?
W trakcie pobytu na Syberii dużo podróżowałam w pojedynkę. Odwiedzałam nie tylko miasta, ale i wioski. Sam fakt samotnej podróży spotykał się z lekkim zaciekawieniem mieszkańców, ale reakcje były raczej pozytywne. Zdarzało się, że ludzie sami przychodzili do mnie z informacjami, bo np. wiedzieli, że gdzieś w pobliżu mieszkali kiedyś Polacy.
A jacy są Sybiracy?
Tak naprawdę są do nas podobni. W miastach funkcjonują uniwersytety, ludzie się uczą i pracują. Jeśli z kolei miałabym porównać syberyjskie wioski z polskimi, to też trudno byłoby mi jednoznacznie stwierdzić, że polskie są np. bardziej rozwinięte. Będąc na Syberii, miałam takie poczucie, że jeden człowiek jest tam ważny dla drugiego. Jest to w dużej mierze związane z okresem zimy, która wbrew temu, co nam się wydaje, nie trwa na Syberii przez okrągłe dwanaście miesięcy. Jednak w momencie, gdy już nadchodzi, jest ta świadomość, że bez zaufania do drugiego człowieka, trudno byłoby ten czas przetrwać.
Warto podkreślić, że we wspomnieniach Polaków, którzy po latach deportacji wrócili do ojczyzny, często przewija się stwierdzenie, że przetrwali dzięki pomocy zwykłych Sybiraków, którzy nauczyli ich, jak sobie radzić w tej obcej rzeczywistości.
O mrozach na Syberii krążą już legendy. Opowiedz, jak wygląda tam życie zimą?
Zacznę od pewnej ciekawostki, która dla Polaków może być zaskoczeniem. Bez względu na to, jak wielkie panują mrozy, czy ile spadnie śniegu, rosyjskie pociągi są punktualne. Nieważne ile kilometrów liczy trasa, koleje działają tam niemal, jak w szwajcarskim zegarku. Już na podstawie tego przykładu można stwierdzić, że zima nie zaskakuje Sybiraków, a jeśli już, to tym, że nadchodzi później, niż się spodziewali. Przez większość czasu wszystko funkcjonuje więc tam normalnie. Oczywiście są na Syberii miejsca, do których zimą można dotrzeć wyłącznie helikopterem.
Syberia słynie z tego, że bardzo mądrze wykorzystuje się tam przyrodę, m.in. skute lodem rzeki. Wiele tras na Syberii ma swoje letnie i zimowe warianty. Wbrew pozorom, do niektórych miejscowości, jak choćby do położonego w zachodniej Syberii Kołbaszowa, łatwiej dotrzemy zimą, wykorzystując właśnie skutą lodem rzekę.
Jaką najniższą temperaturę widziałaś tam na termometrze?
W Tomsku, który był moją bazą, dzieci chodziły do szkoły do temperatury -35 st. C. Poniżej tej wartości lekcje odwoływano. Najniższa temperatura, jakiej tam doświadczyłam to -49 st. C. Jednak najbardziej istotna w przypadku niskich temperatur jest wilgotność powietrza. Na Syberii powietrze jest suche, więc w momencie, gdy nie ma wiatru, nie odczuwa się tego zimna aż tak intensywnie. Oczywiście na zewnątrz szybko marzną włosy i rzęsy. Nie należy wtedy zbyt dużo mówić, np. rozmawiać przez telefon.
Jak mieszkańcy Syberii chronią się przed zimnem?
Sybiraka najłatwiej poznać po tym, że jest zimą odpowiednio ubrany. Jeżeli spotkamy kogoś, np. z niedokładnie zawiązanym szalikiem, to z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że nie jest miejscowy.
Wśród Sybiraków bardzo popularne są wszelkiego rodzaju futra oraz ciepłe buty, takie jak walonki, pimy czy unty. Buty są najczęściej wykonane z futra renifera lub jaka. Odzież zimowa jest bardzo ważna i musi być dobrze przystosowana do warunków. Przy naprawdę niskich temperaturach mieszkańcy stosują także stare, sprawdzone metody, aby chronić skórę twarzy przed zimnem. W tym celu smarują ją substancjami np. na bazie niedźwiedziego sadła. Na pewno bardzo pomaga tutaj pokora oraz świadomość, że zima nie trwa wiecznie. Warto podkreślić, że Syberia to region z bardzo dużymi, rocznymi amplitudami temperatury, sięgającymi nawet 80 stopni. Nic w tym dziwnego, jeśli zimą termometr wskazuje -40, a latem nawet 35 st. C na plusie.
35 stopni na Syberii? To żart?
Absolutnie nie. Wbrew powszechnym przekonaniom, lato na Syberii naprawdę istnieje, a tamtejsza zieleń jest wyjątkowo soczysta. Przyroda dosłownie buzuje, a wegetacja kwiatów i owoców jest naprawdę intensywna. Towarzyszy jej niesamowita wręcz paleta barw, a mieszkańcy mają okazję zaopatrzyć się przez kolejne miesiące m.in. w różnego rodzaju owoce. Zachodnia Syberia, to z kolei pola obsiane słonecznikami. Warto dodać, że obszary górskie na Syberii porastają lasy, są to najczęściej wysokie drzewa, m.in. brzozy, które dodają krajobrazowi niezwykłego uroku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS7
Syberia była przez lata popularnym, i to nie tylko wśród Rosjan, regionem turystycznym?
Ałtaj, to region, który ze względu na wyjątkowy krajobraz, był chętnie odwiedzany przez turystów – tzw. Złote Góry, brama do Wielkiego Stepu. Znajduje się tam bardzo wiele baz, zarówno turystycznych, jak i przyrodniczych, są góry (najwyższy szczyt Biełucha, 4506 m n.p.m.) i lodowce – fascynujący Aktru (3000 m n.p.m.).
Nie zapominajmy również o kolei transsyberyjskiej, która dla wielu zagranicznych turystów, była podróżniczym marzeniem. Taka kilkudniowa podróż koleją to naprawdę ciekawe doświadczenie, bo wsiadamy do pociągu, który po chwili zamienia się w dom. Standardem jest, aby przebrać się wtedy w luźne ubrania, a nawet włożyć kapcie. Ludzie grają też często w gry planszowe i szachy. Przemierzając tysiące kilometrów, obserwujemy, jak za oknem zmienia się krajobraz, ale nie tylko ten przyrodniczy, bo Syberia to mieszanka kultur i religii. Na samej trasie kolei transsyberyjskiej znajduje się wiele miejsc wartych zobaczenia, jak choćby jezioro Bajkał, czy Birobidżan, czyli miasto eksperyment, stworzone przez Józefa Stalina, w celu zasiedlenia przez osoby pochodzenia żydowskiego.
Opowiedz jeszcze proszę o polskich śladach na Syberii.
Nadal istnieją tam polskie wioski, a jedną z nich jest Wierszyna. To także jeden z przykładów tego, że Polacy nie zawsze wyjeżdżali na Syberię w kajdanach, bo był okres w historii, kiedy robili to dobrowolnie. Było to pod koniec XIX i na początku XX wieku, a więc czas, gdy Królestwo Polskie było częścią imperium rosyjskiego. Brakowało ziemi i ludzie musieli szukać nowych możliwości. Część wyjechała do Stanów Zjednoczonych, inni do Ameryki Południowej, a jeszcze inni właśnie na Syberię – "za chlebem". Zbiegło się to w czasie z tzw. zasiedlaniem Syberii.
Szacuje się, że pod koniec XIX w. na Syberii powstało ok. 69 polskich wiosek. Do dziś z nazwy funkcjonuje siedem, a w części nadal kultywuje się polską tradycję. Jedną z nich jest właśnie Wierszyna, wioska założona przed laty przez dobrowolnych przesiedleńców m.in. z Zagłębia Dąbrowskiego. Funkcjonuje tam polska szkoła i kościół, na stałe mieszka tam też polski ksiądz. Mieszkańcy wciąż mówią w języku polskim, dlatego też Wierszynę często określa się mianem małej Polski na Syberii.
Agnieszka Kaniewska to politolożka, rosjoznawczyni i podróżniczka. Absolwentka Moscow School of Civic Education. Badaczka losów Polaków na Syberii w XIX i XX w. Na Wschód jeździ od 20 lat, przez trzy (2014 - 2017) mieszkała w Rosji, badając historię Polaków oraz poznając zwyczaje lokalnych społeczności.
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski