Trwa ładowanie...

Polka w Australii. "Nadal widząc kangura, potrafię zatrzymać się i chwilę mu się przyglądać"

Chociaż nigdy nie myśleli o emigracji, dzisiaj mieszkają w dalekiej Australii. O tym, jak spontaniczna decyzja zmieniła życie pary Polaków i o codzienności w kraju kangurów opowiada w rozmowie z WP Gosia Charęzińska, autorka bloga Rodzina w Australii.

Gosia Charęzińska Gosia Charęzińska Źródło: Elżbieta Adamska
d42gi6a
d42gi6a

Sylwia Król: Jak to się stało, że wraz z rodziną zamieszkałaś w Australii?

Goasia Charęzińska: To był całkowity przypadek. Nigdy nie myśleliśmy poważnie o emigracji, dobrze nam się żyło w Polsce, mieliśmy plany. Rok wcześniej przeprowadziliśmy się do Krakowa, mąż dostał tam pracę. Kupiliśmy działkę pod budowę domu, mieliśmy już nawet gotowy projekt. Australia pojawiła się dość niespodziewanie.

Mąż postanowił wziąć udział w rekrutacji, chociaż było to bardziej na zasadzie aby nie wypaść z obiegu. I wtedy natknął się na ciekawą ofertę z Australii, którą opublikował mężczyzna o polsko brzmiącym imieniu. I tak nawiązał się pierwszy kontakt. Okazało się, że firma, w razie pozytywnego przejścia rekrutacji zapewnia transport, pomaga również załatwić wszystkie formalności, m.in. wizę. Trzeba tylko podjąć decyzję i wsiąść do samolotu. Klamka więc zapadła, chociaż było to totalnie spontaniczne działanie.

Na początku po prostu chcieliśmy zobaczyć, jak to wszystko wygląda na miejscu. Australią tak naprawdę zaczęliśmy się na poważnie interesować dopiero, gdy mąż dostał już konkretną propozycję pracy. Wtedy pomyśleliśmy, że w zasadzie nie mamy nic do stracenia, że to może być ciekawe doświadczenie, także dla dzieci, które nauczą się nowego języka. Spakowaliśmy się więc i ruszyliśmy.

Tuż po przyjeździe zamieszkaliście w Sydney, ale teraz mieszkacie już poza miastem. Skąd ta zmiana?

Tak naprawdę głównym powodem przeprowadzki była pandemia i związana z nią konieczność przejścia na system pracy zdalnej. W Sydney większość osób żyje w mieszkaniach, dość daleko od wybrzeża. My również mieliśmy do dyspozycji mieszkanie, które nagle zrobiło się dla nas za ciasne, w sytuacji, gdy mąż zajął jeden z pokoi i urządził w nim swoje biuro. Dodatkowo potrzebował ciszy, a dzieci po prostu męczyły się w domu.

d42gi6a

Stwierdziliśmy, że nie damy już rady dłużej w cudzysłowie siedzieć sobie na głowie i jako, że praca była tym głównym argumentem, który nas trzymał w Sydney, zdecydowaliśmy się wynająć dom gdzieś na jego obrzeżach. Mogę powiedzieć, że po przeprowadzce odetchnęliśmy z ulgą.

Skoro już wspomniałaś o pandemii, w Europie sporo mówiło się na temat obostrzeń, jakie wprowadził australijski rząd. Opowiedz jak wyglądało wasze życie w Australii w czasie ostatnich dwóch lat?

Tak naprawdę najsurowsze restrykcje zostały wprowadzone w Melbourne i gdybyś tam zapytała kogoś o to samo, na pewno przedstawiłby to zupełnie inaczej. Ja mogę jedynie wypowiadać się na temat tego, co działo się w naszym regionie i tutaj myślę, że wprowadzone restrykcje były sensowne. Na pewno nie czułam się zniewolona, jak to czasami przedstawiały zagraniczne media. W naszym regionie taki klasyczny lockdown obowiązywał jedynie cztery tygodnie.

Tutaj mówiąc o lockdownie mam na myśli m.in. nauczanie zdalne da dzieci. Jednak i ten lockdown był wprowadzony przede wszystkim z powodu liczby przypadków koronawirusa, które odnotowano w Sydney. Powiem szczerze, w trakcie pandemii cieszyłam się, że jestem tutaj, w Australii. Przyznam, że byłam przerażona doniesieniami z Europy, tym co słyszałam od mojej mamy na temat wydolności służby zdrowia. Na pewno można mieć zastrzeżenia do niektórych decyzji polityków, ale trzeba też pamiętać, że światowa pandemia nie zdarza się na co dzień.

d42gi6a

Rzeczywiście, w prasie pojawiały się opinie, m.in. że Australia tworzy obozy dla niezaszczepionych obywateli. Jak to wyglądało w rzeczywistości?

Tak naprawdę wszystko zależy, jak daną sytuację przedstawią media. Australia miała zamknięte granice dla przyjezdnych, ale była w stanie przyjąć pewną liczbę osób, natomiast ta liczba była uzależniona od liczby miejsc w hotelach, które przeznaczono dla osób odbywających kwarantannę. Z czasem, aby nie trzymać ludzi w całkowitym zamknięciu w pokoju hotelowym Australijczycy wpadli na pomysł zbudowania domków, tak, aby każdy przebywający na kwarantannie miał dostęp do tarasu, czy przestrzeni na powietrzu. I tak to z czasem ewoluowało w mediach. Gdy ludzie siedzieli w hotelach to była to po prostu kwarantanna hotelowa, kiedy powstały te domki, to w świat poszedł przekaz, że powstały obozy dla niezaszczepionych.

Australia słynie z wyjątkowej przyrody, której tak naprawdę nie spotkamy nigdzie na świecie. Co ciebie zachwyca tutaj najbardziej?

Na pewno pomimo kilku lat spędzonych w Australii, nadal zachwycają mnie kolorowe papugi i kangury. Jadąc samochodem, widząc stojącego kangura, nadal potrafię zatrzymać się i chwilę mu się przyglądać, co z kolei wzbudza uśmiech na twarzach Australijczyków, dla których kangury są czymś tak powszechnym, jak dla nas psy, czy koty.

Australia zawsze będzie mi się kojarzyć ze śpiewem ptaków. To całkowicie inny klimat i wyjątkowa roślinność. Jednak nasza rodzina chyba najbardziej upodobała sobie ocean. Mogę powiedzieć, że pomimo, że mieszkamy w Australii już kilka lat, ten widok nadal nam się nie opatrzył. Warto tutaj wspomnieć, że aż czterech na pięciu Australijczyków mieszka w odległości mniejszej niż 50 km od wybrzeża. Życie rozgrywa się więc bardzo blisko natury i oceanu.

d42gi6a

Trzeba też pamiętać, że sama Australia to ogromna przestrzeń i tylko 25 mln mieszkańców. Czasami wysyłam rodzinie i znajomym zdjęcia, a oni pytają dlaczego na plaży jest tak pusto. Ale tak to już u nas jest, że możemy mieć tę plażę praktycznie dla siebie i korzystamy z tego, dzieci również.

Australijska przyroda ma też drugą, nieco groźniejszą twarz. Co rusz można przeczytać o rozmaitych gatunkach pająków i węży?

Rzeczywiście bardzo wiele osób zadaje mi to pytanie, czy nie obawiam się pająków, węży i innych tego typu stworzeń, których w Australii rzeczywiście nie brakuje. Jednak region, w którym mieszkamy różni się od innych, m.in. tych położonych na północy kraju, gdzie jest najcieplej i gdzie rzeczywiście można spotkać najróżniejsze gatunki pająków.

d42gi6a

Na pewno jednak nie są one tak powszechne w dużych miastach, szczególnie tych położonych blisko wybrzeża. Co innego w lasach tropikalnych, gdzie jest bardziej egzotycznie. Tam z kolei ludzie są do tego po prostu przyzwyczajeni. To taka naturalna część ekosystemu. Natomiast u nas te pająki czy węże po prostu nie występują, Na pewno więc nie jest tak, że sprawdzam buty przed włożeniem, czy obawiam się, że pająk zaskoczy mnie w toalecie.

Zastanawiam się, co po kilku latach spędzonych w Australii mogłabyś powiedzieć na temat stosunku Australijczyków do obcokrajowców?

To wbrew pozorom dość trudne pytanie. Na pewno mogę powiedzieć, że jako biała Europejka czuję się w Australii bardzo dobrze, spotykam się z wieloma życzliwymi komentarzami. Natomiast myślę, że są tutaj także nacje, które są trochę nieco inaczej odbierane, chociaż oczywiście nikt nikomu nie powie wprost, że nie jest tu mile widziany.

d42gi6a

Australijczycy są bardzo dyplomatyczni pod tym względem. Zawsze można więc liczyć na miły gest, czy uśmiech. Są jednak pewne narodowości, które powiedzmy nieco wolniej się asymilują, nie znają zbyt dobrze angielskiego. To też nakręca pewne stereotypy.

Gosia Charęzińska Elżbieta Adamska
Gosia Charęzińska Źródło: Elżbieta Adamska, fot: ELZBIETA ADAMSKA

Bliska jest ci idea freeganizmu, czyli w dużym skrócie antykonsumpcyjny styl życia. Jak to się zaczęło i jak wygląda w praktyce?

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie, a konkretnie poprzez media społecznościowe. Na początku nie miałam pojęcia, jak to naprawdę wygląda. Siłą napędową była ciekawość, dopiero potem zgłębiłam temat i szybko zrozumiałam, jak wiele produktów żywnościowych, m.in. owoców i warzyw na co dzień po prostu marnuje się. Zrozumiałam, że wstydem powinno być wyrzucanie jedzenia, a nie ratowanie go. Niestety, okazało się, że pozyskanie jedzenia z tzw. odzysku wcale nie jest takie proste, bo nie jest ono łatwo dostępne dla wszystkich. Z czasem dowiedziałam się jednak, że istnieją organizacje, które odbierają te produkty od sklepów i supermarketów i zajmują się ich redystrybucją. Znalazłam więc w naszej okolicy kilka takich miejsc i zaczęłam się tam zaopatrywać.

d42gi6a

W pierwszej kolejności są to oczywiście zapasy przeznaczone dla osób potrzebujących wsparcia, np. w kryzysie bezdomności, ale nie tylko, bo jak się okazuje jedzenia z odzysku jest tak wiele, że z trudem udaje się je zagospodarować. Co więcej, warto wspomnieć, że jedzenie z odzysku, chociaż nadal dobre jakościowo, jest też znacznie tańsze, niż te same produkty sprzedawane w sklepach spożywczych. Można więc zrobić coś dobrego dla naszej planety, a przy okazji też zaoszczędzić trochę pieniędzy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Krab w sportowej torbie. Niecodzienne spotkanie w Australii

d42gi6a
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d42gi6a