Polka w Australii. "To tutaj nauczyłam się luzu"
Spełniając wielkie marzenie o podróży dookoła świata, znalazła miłość swojego życia. Jednak, aby historia miała szczęśliwe zakończenie, musiała spakować walizki i przenieść się na drugi koniec świata. O tym, jak dziś wygląda jej życie w kraju kangurów oraz dlaczego nauczyła się odpuszczać, opowiada w rozmowie z WP blogerka i autorka książek, Julia Gospo.
Sylwia Król: Wyruszyłaś w podróż dookoła świata, z której tak naprawdę nigdy nie wróciłaś do Polski. Jak to się stało, że zamieszkałaś w Australii?
Julia Gospo: Podczas mojej samotnej - ponad półrocznej wyprawy - właśnie w Australii spotkałam Sama, mojego obecnego męża. Czasami żartuję, że to brzmi jak romantyczna historia, w której rzucasz pracę, ruszasz w nieznane i na końcu świata spotykasz bratnią duszę.
Nigdy nie marzyłam o emigracji, z podróży dookoła świata miałam wrócić zgodnie z datą na bilecie lotniczym. I wróciłam, ale tylko na chwilę, aby przepakować walizki, a właściwie to spakować kilka kartonów i zacząć nowy etap.
Życie pisze czasem zaskakujące scenariusze. Australia spodobała mi się od razu i dziś czuję, że jest to moje miejsce na ziemi.
Do czego najtrudniej było ci się przyzwyczaić po przeprowadzce do Australii?
Myślę, że do języka. Przyjeżdżając do Australii język angielski znałam dobrze, ale praca w obcym języku to już kompletnie nowy wymiar. To długotrwała adaptacja, która w moim przypadku wciąż trwa, a pytanie: "skąd ten akcent?" nadal się pojawia.
Na pewno trudno też przywyknąć do odległości, która dzieli mnie od rodziny i przyjaciół w Polsce. Tak naprawdę decydując się na przeprowadzkę do Australii, trzeba nauczyć się żyć z tęsknotą, z takim nieodłącznym poczuciem tego, że coś cię jednak omija.
Twoja praca jest bardzo blisko związana z podróżami. Czym się obecnie zajmujesz?
To prawda. Poznawanie świata to moja pasja. Od 2012 roku prowadzę bloga JuliaAndSam.com, gdzie opisuję realia życia i podróże. Kilka lat temu napisałam też książkę pt. Julia jest w Australii. Na co dzień pomagam w przygotowaniu spersonalizowanych wycieczek w ten rejon świata oraz pracuję jako przewodnik dla osób prywatnych i małych grup wycieczkowych.
Niestety, ostatnie dwa lata wiele zmieniły w moim zawodowym życiu. Granice Australii były zamknięte dla turystów, więc podróże zwyczajnie nie istniały. Z tego powodu wróciłam do tego, czym zajmowałam się wcześniej, a więc szeroko pojętej komunikacji online.
W tym czasie na świecie pojawił się również nasz synek, co bardzo wiele zmieniło w moim życiu. Na szczęście granice Australii zostały niedawno ponownie otwarte. Mam więc nadzieję, że niedługo znów ruszę na szlak, chociaż na pewno już na nieco innych zasadach. Teraz nie mogę już sobie np. pozwolić na dwutygodniowy wyjazd z grupą turystów, Hugo jest na to po prostu za mały.
Wraz z mężem długo mieszkaliście w Brisbane. Z czego według ciebie słynie stan Queensland i ta część Australii?
W lutym - po niemal dziewięciu latach spędzonych w Brisbane - przeprowadziliśmy się około 100 km na północ, na wybrzeże Sunshine Coast. Już widzę, że to miejsce bardziej pasuje do mnie i do naszego stylu życia. Zdecydowanie lepiej czuję się w mniejszych miastach, bardzo sobie cenię kontakt z naturą.
Natomiast samo Brisbane jest naprawdę świetne! To trzecie co do wielkości miasto w Australii i szybko rozwijająca się metropolia, która wciąż pachnie nowością. Zdecydowanie jest to miasto dla ludzi, pozytywne - choć nieco leniwe - co nie każdemu może odpowiadać. Brisbane cały czas się zmienia i nadal tak będzie, bo już w 2032 roku zostaną zorganizowane w nim letnie igrzyska olimpijskie.
Tak się składa, że coraz więcej osób wybiera Brisbane na swoje miejsce do życia - zarówno Australijczycy, jak i przyjezdni. Ceny nieruchomości wciąż są tu niższe niż w Melbourne lub Sydney, a - co chyba najważniejsze - słońce świeci w południowo-wschodnim Queensland przez większą część roku.
Z czego słynie stan Queensland? To drugi - pod względem powierzchni - stan w Australii, bardzo zróżnicowany pod względem klimatu. Ogromne tereny w głębi lądu to tzw. outback, czyli obszary zajęte głównie przez rancza hodowców bydła i owiec oraz tereny półpustynne. Północne Queensland to z kolei tropiki, gdzie rośnie najstarszy las deszczowy na świecie - Daintree Rainforest.
Wzdłuż wybrzeża - na długości ok. 2,3 tys. km - rozciąga się Wielka Rafa Koralowa, czyli jeden z cudów świata. W stanie Queensland jest ponad tysiąc parków narodowych i niemal 2 tys. wysp, a wśród nich największa wyspa piaszczysta na świecie, czyli K’gari (Fraser Island). Tak więc jest w czym wybierać.
Twój mąż - Sam - jest Australijczykiem. Czy możesz powiedzieć, że nauczyłaś się czegoś od niego?
Na pewno nauczyłam się luzu i takiego zwykłego odpuszczania. Czuję, że nie muszę być perfekcyjną Julią, perfekcyjną panią domu, perfekcyjną żoną czy przyjaciółką.
Nie muszę szykować na błysk domu przed przyjściem znajomych ani przygotowywać wystawnego obiadu. Mogę ich po prostu zaprosić i powiedzieć, żeby przynieśli coś na grilla, tak po prostu "po australijsku". Na pewno jestem dużo spokojniejsza na co dzień.
Nie ma chyba osoby, która nie zachwycałaby się australijską przyrodą, wyjątkowymi gatunkami zwierząt. Co dla ciebie jest tutaj niesamowite?
Wszystko! Naprawdę. Uważam, że przyroda australijska jest niezwykła, jedyna w swoim rodzaju. Kocham tutejsze ptaki, nadal piszczę na widok kangura. Zawsze zadzieram głowę do góry wypatrując koali na czubkach eukaliptusów. Sam zapach eukaliptusów jest dla mnie - po prostu - zapachem Australii.
Plaże ciągną się tutaj w nieskończoność i nie wiem, czy gdziekolwiek na świecie są jeszcze tak doskonałe. Niektórym w Australii brakuje gór - rzeczywiście nie ma ich zbyt wiele - ale myślę, że inne cuda australijskiej przyrody skutecznie to rekompensują.
Jednak tutejsza natura potrafi również przerażać ekstremami. Zmiany klimatyczne widać tu jak na dłoni. Coraz częściej nawiedzają nas pustoszące pożary i powodzie. Na przełomie 2019 i 2020 roku w ogniu stanęły olbrzymie tereny w południowo-wschodniej części kontynentu. Spłonęły miliony hektarów lasów i pól. Zginęły zwierzęta, a te, które przeżyły, zostały przesiedlone. Pożary te były naprawdę bezprecedensowe, zarówno pod względem skali, jak i intensywności.
Z kolei parę tygodni temu zmagaliśmy się z powodziami. Pod wodą znalazły się całe miasteczka na wschodnim wybrzeżu Australii. Niestety, prognozy mówią, że z roku na rok będzie coraz gorzej i zapewne coraz mniej terenów będzie się wkrótce nadawało się do zamieszkania.
Australijska przyroda to nie tylko kangury i barwne ptaki, ale również ogromne pająki i węże. Czy miałaś jakieś doświadczenia z tego typu istotami na australijskiej ziemi?
Szczęśliwie nie miałam, ale przyznam, że czekam - trochę z przysłowiową duszą na ramieniu - kiedy i mnie przytrafi się "przygoda" z cyklu wąż na klatce schodowej. Chociaż powinno być chyba na odwrót, to jednak im dłużej mieszkam w Australii, tym bardziej obawiam się takich spotkań. Na wszelki wypadek edukuję się więc w rozmaitych gatunkach pająków i węży oraz z zakresu pierwszej pomocy.
Oczywiście nie jest też tak, że w Australii na każdym kroku czyha jakiś straszny zwierz. Tak naprawdę to one boją się nas bardziej niż my ich. Trzeba być uważnym i mieć gdzieś z tyłu głowy, że te pająki i węże żyją tuż obok nas. Mam jednak wrażenie, że dużo bardziej niebezpieczne są prądy morskie w Pacyfiku.
Kochasz podróżować, m.in. poprzez swoje konto na Instagramie opisujesz podróże, ale także waszą codzienność w Australii. Tymczasem przeczytałam, postanowiłaś wziąć roczny urlop od mediów społecznościowych. Skąd taka decyzja i jak idzie realizacja tego zamierzenia?
Już od jakiegoś czasu czułam, że nie mogę znaleźć sobie miejsca w przestrzeni mediów społecznościowych i coraz mniej odpowiadało mi to, co się w niej znajduje. Postanowiłam więc dłużej się już nie męczyć. Dziesięć lat blogowania oraz praca związania z komunikacją w internecie na pewno zrobiły swoje i spowodowały u mnie tzw. zmęczenie materiału.
Teraz mam potrzebę poświęcenia czasu na rzeczy mnie ulotne niż media społecznościowe, co nie oznacza to, że np. rezygnuję z bloga - wręcz przeciwnie. Chcę mieć przestrzeń na pisanie tekstów, kolejnej książki, na mądre i ciekawe dzielenie się Australią.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Nie unikam social mediów całkowicie, bo moja praca jest z nimi nadal związana, więc zawodowo muszę być na czasie. Jednak prywatnie ani nie muszę, ani nie chcę.
Wyłączyłam się od początku roku i jest mi z tym naprawdę dobrze. Jeżeli czegoś szukam, sięgam po sprawdzone źródła, przy okazji oszczędzając siebie niepotrzebnych emocji. Ze znajomymi jestem w stałym kontakcie, ale dla rozrywki wolę po prostu odetchnąć, popatrzeć w niebo.