Polka w Katarze. "Często myślałam, że nie mogę już szerzej otworzyć oczu"
Dla jednych jest symbolem bogactwa i przepychu, dla innych miejscem, gdzie łamane są prawa człowieka. O tym, jaki jest prawdziwy Katar i dlaczego bojkot Mistrzostw Świata w piłce nożnej to nie jest dobry pomysł, opowiada w rozmowie z WP przewodniczka Anna Flota.
Sylwia Król: Jak to się stało, że zamieszkałaś w Katarze?
Anna Flota: Początkowo wyjazd na Bliski Wschód miał być jedynie przygodą. Skończyłam filologię bałkańską z językiem albańskim i przez prawie trzy lata pracowałam jako tłumaczka dla Wojska Polskiego w amerykańskiej bazie Bondsteel, w Kosowie. Polski kontyngent zmieniał się dość często, a ja trwałam, bo naprawdę bardzo lubiłam tę pracę. W pewnym momencie jednak poczułam, że potrzebuję zmiany. Zobaczyłam ogłoszenie, że Qatar Airways szukają stewardes. Wysłałam więc swoje CV, pojechałam i zostałam przyjęta. O wyniku rekrutacji dowiedziałam się, będąc już w Polsce.
Pamiętam, że moja mama, która czytała akurat książkę "Żona Araba", złapała się wtedy za głowę i powiedziała, że teraz to już nie ma wyjścia, na pewno wyjadę i znajdę tam męża. Miała trochę racji, bo rzeczywiście męża poznałam w pracy, ale jest Meksykaninem, a nie muzułmaninem, jak przewidywała. Gdy się poznaliśmy, mój przyszły mąż, który jest z zawodu pilotem, mieszkał w Katarze już od jakiegoś czasu, dlatego też wszystko potoczyło się naturalnie. Co prawda tuż po ślubie rozważaliśmy jeszcze przeprowadzkę do Hong Kongu, ale po przeanalizowaniu propozycji i warunków zatrudnienia doszliśmy do wniosku, że są one bez porównania gorsze i zdecydowaliśmy, że to właśnie Katar będzie dla nas najlepszym miejscem.
Do czego najtrudniej było ci się przyzwyczaić po przeprowadzce do Kataru?
Prawdę mówiąc, nie przypominam sobie niczego szczególnie uciążliwego, a dodam, że kiedy przyjechałam do Kataru po raz pierwszy, zasady były dużo ostrzejsze. Oczywiście będąc w Katarze, należy pamiętać o zakrywaniu ramion i kolan, ale to też się już zmienia, widać w tej kwestii spore rozluźnienie. Jednak w budynkach użyteczności publicznej ten nakaz jest faktycznie nadal egzekwowany. Zawsze więc staram się mieć przy sobie awaryjny szal, który mogę w każdej chwili narzucić na ramiona.
Z rzeczy bardziej praktycznych, wychodząc z domu, trzeba bezwzględnie pamiętać o zamykaniu okien. Jeśli się o tym zapomni, a w międzyczasie zaskoczy nas burza piaskowa, to mamy niemały problem. Piasek, który w rzeczywistości bardziej przypomina pył, jest naprawdę uciążliwy i trudno się go pozbyć.
Jakim miejscem do życia dla kobiety i Europejki jest Katar?
Katar już od dawna plasował się w ścisłej czołówce krajów uznawanych za najbezpieczniejsze do życia, a w tym roku, zdaje się, awansował nawet na pierwsze miejsce. Kobieta naprawdę może czuć się tutaj bezpiecznie. Nigdy nie zdarzyła mi się żadna nieprzyjemna lub niezręczna sytuacja.
Kobieta jest traktowana w Katarze z dystansem, ale ten dystans wyraża w tym wypadku szacunek. Tutaj lokalny mężczyzna często nie podaje ręki kobiecie na powitanie właśnie ze względu na szacunek.
Dziś nie pracujesz już w Qatar Airways. Powiedz, jak wspominasz tę przygodę? Nie tęsknisz czasami za pracą w przestworzach?
Nie tęsknię, ale okres spędzony w Qatar Airways wspominam bardzo pozytywnie. Ta praca naprawdę wiele mnie nauczyła. Zanim zostałam stewardesą, wydawało mi się, że dużo wiem o świecie, bo sporo wcześniej podróżowałam. Myślałam, że mało jest rzeczy, które są mnie w stanie zaskoczyć, a jak się okazało, myliłam się. Dziś śmieję się, że często wtedy myślałam, że nie mogę już szerzej otworzyć oczu, a jednak. Pracowałam tam z bardzo różnymi ludźmi.
Wyobraź sobie kilkanaście różnych narodowości, kilkanaście osób w trakcie jednego rejsu, które nigdy wcześniej się nie spotkały. Dlatego tak ważne są procedury. Każdy pracownik musi je znać, a załoga musi pracować jak dobrze naoliwiona maszyna. Tam naprawdę trudno się dostać. Kiedy ja aplikowałam, z grupy 400 osób przyjęto osiem, a to i tak dużo, bo zwykle przyjmują dwie-trzy osoby. Mimo tego naprawdę uważam, że warto się zgłaszać i starać o tę pracę.
Obecnie pracujesz jako dyplomowany przewodnik, oprowadzasz przyjezdnych po Katarze. Jak w praktyce wygląda twoja praca?
Zwykle odbieram grupę z umówionego miejsca i idziemy na kilkugodzinny spacer po Katarze. Opowiadam o historii, o rodzinie królewskiej, trochę też o życiu codziennym, staram się po prostu zaciekawić moich słuchaczy.
Tak się składa, że w internecie nie ma wielu informacji na temat Kataru, często zdarzają się też informacje nieprawdziwe. Sama dużo podróżując, od początku wiedziałam, jakim typem przewodnika chciałabym być. Na pewno nie takim, który opowiada, cytując jedynie przewodnik, ale który potrafi zaciekawić, wplata ciekawostki, odniesienia. W swoich opowieściach o Katarze staram się być szczera.
Zdarzają się sytuacje, że o czymś mówię, a w odpowiedzi słyszę pełne zdziwienia stwierdzenie: "A w Dubaju tak nie jest". Wtedy muszę prostować, że jest dokładnie tak samo, tylko tamtejszy przewodnik z jakiegoś powodu o tym nie wspomniał.
Jacy turyści najchętniej odwiedzają Katar?
To bardzo ciekawe pytanie, bo przez pierwsze trzy lata mojej pracy tutaj były to głównie osoby podróżujące w tranzycie, które starały się jakoś zagospodarować czas oczekiwania na kolejny lot. Odbierałam ich wówczas z lotniska i przez cztery godziny oprowadzałam po Katarze. Bardzo często zdarzało mi się pracować w nocy. Z czasem jednak zaczęło się to zmieniać, ludzie zaczęli tutaj przyjeżdżać na dłużej. Bardzo rzadko obecnie trafia mi się tranzyt, najczęściej są to osoby, które przyjeżdżają do Kataru na urlop. Miło mi słyszeć, że im się tutaj podoba. Zdarzają się osoby, które mówią wprost, że pod względem atrakcyjności Katar przebił nawet Dubaj, co na pewno jest dużym komplementem.
Dubaj jest bardzo popularny wśród Europejczyków, w tym także Polaków. Katar rzeczywiście pozostaje trochę w cieniu, dlaczego tak jest?
Rzeczywiście, Dubaj jest obecnie w pierwszej dziesiątce najbardziej popularnych i najczęściej odwiedzanych kierunków na świecie. To jednak nie wydarzyło się ani z dnia na dzień, ani tym bardziej przypadkiem. Taki był ich cel, który konsekwentnie realizowali. To praca ekspertów z całego świata, którzy włożyli w projekt o nazwie Dubaj nie tylko bardzo wiele wysiłku, ale również pieniędzy.
Tak na dobrą sprawę Katar zaczął się rozwijać dopiero 1995 r., gdy emirem został Hamad bin Khalifa Al Thani. To on był pierwszym takim władcą, można wręcz powiedzieć, wizjonerem. Wykształcony za granicą, do wielu kwestii miał zupełnie inne podejście, niż jego poprzednicy To, jak Katar dzisiaj wygląda, to właśnie jego zasługa. Natomiast już w tamtym momencie możemy mówić o opóźnieniu rzędu dwóch dekad w stosunku do Dubaju, który rozwijał się już dużo wcześniej.
Co istotne, Katar jest niewielki. Pod względem powierzchni przypomina polskie województwo. Jednak za sprawą telewizji Al Jazeera jest też bardzo wpływowy, co jest taką przysłowiową solą w oku innych krajów arabskich w regionie. Aby móc odważyć się na więcej, Katar musiał więc najpierw zadbać o swoje bezpieczeństwo. Stało się to dopiero dzięki amerykańskiej bazie, która tutaj powstała. I wówczas Katar rzeczywiście odważył się na więcej. Uwierz mi, nikt nie wpadłby na pomysł ubiegania się o organizację Mistrzostw Świata w piłce nożnej, gdyby nie było całkowitej pewności, że uda się je zorganizować i odpowiednio zabezpieczyć. Te mistrzostwa to będzie takie przysłowiowe pięć minut Kataru. Długo na to czekali.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
W trakcie przygotowań do mistrzostw w prasie regularnie pojawiały się głosy, że w Katarze nie przestrzega się praw człowieka, że ludzie pracują ponad siły. Jak jest naprawdę?
Niestety, większość sytuacji, o których pisały media, wynikało z kafali, czyli prawa pracy, które daje pole do wielu nadużyć. Jednak był to problem nie tylko Kataru, ale całego regionu.
Organizacja mistrzostw to ogromne wyzwanie. Aby w tak krótkim czasie wybudować tak wiele obiektów, potrzeba ogromnej liczby pracowników. Trzeba jednak docenić zmiany na lepsze, jakie zostały poczynione w tej materii przez Katar, który nie zamiata sprawy pod dywan, zamiast tego pracuje nad rozwiązaniem problemu. Tak się składa, że właśnie Katar jako pierwszy w regionie zmienił niekorzystne prawo pracy, co sprawiło, że nadużycia zdarzają się w tej chwili rzadziej i, co bardzo istotne, są też surowo karane. Postęp w tej materii wymusiły właśnie zbliżające się Mistrzostwa Świata.
Wiem, że pojawiają się głosy nawołujące do ich bojkotu, ale taki krok byłby chyba najłatwiejszym i jednocześnie najgorszym wyjściem. Katar cały czas się zmienia, im częściej więc będziemy mówić o problemie i nagłaśniać nieprawidłowości, tym szybciej wymusimy kolejne zmiany na lepsze. Zbliżające się mistrzostwa są ku temu najlepszą okazją. To nie jest też tak, że każdemu nisko opłacanemu pracownikowi w Katarze dzieje się krzywda. Podam przykład. Niania, która kiedyś u nas pracowała, dziś za pieniądze zarobione w Katarze utrzymuje całą rodzinę na Filipinach. Kształci obie córki, aby zostały pielęgniarkami, inwestuje też pieniądze w ziemię i buduje dom. Takich osób jak ona są w Katarze tysiące.