Polki błyszczą w Rio. "Wielkie wyróżnienie i spełnienie marzeń"
Karnawał w Rio de Janeiro to marzenie wielu osób, które udaje się zrealizować coraz większej liczbie Polek. W tym roku po raz pierwszy na sambodromie wystąpiły Magdalini Kozłowska i jej córka Monika. - Często spotykałyśmy się z komentarzami, że pięknie wyglądamy. Jak mówiłyśmy, że występujemy razem, to było zaskoczenie, szczególnie jeśli mama dodała, że ma 57 lat - opowiada Monika.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Magda Bukowska: Mogę sobie tylko wyobrazić, że występ na sambodromie to ogromny stres. Jak się czujecie po takim przeżyciu?
Magdalini Kozłowska: To było niesamowite. Wrażenia na pewno pozostaną z nami na całe życie. Przed samym występem miałyśmy niestety nieprzewidziane perturbacje związane ze strojem i Apoio czyli osobą pomagającą w trakcie parady, ale na szczęście dzięki pomocy przyjaciółek Moniki wszystko skończyło się dobrze.
Monika Kozłowska: Mamy duże doświadczenie w publicznych występach, więc nie było tremy, tylko radość. Możliwość pokazania się przed tak dużą publicznością to jest coś, na co tancerki pracują latami. Uwielbiamy to, cieszymy się kontaktem z publicznością. Tłumy na trybunach były dla nas pewnym zaskoczeniem, ale energia, którą nam dawały była niesamowita. Kiedy podchodziliśmy bliżej widzów, wszyscy się uśmiechali i krzyczeli "linda!", co po portugalsku znaczy piękna. Brazylijczycy naprawdę żyją karnawałem, o czym mogłyśmy się przekonać na własnej skórze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Przemierzają trasę Pan-American Highway. "Wszystkiego nie da się zobaczyć"
Jak to wszystko wygląda od środka?
Magdalini: Brałyśmy udział w największym i najbardziej znanym karnawale na świecie, co jest dla nas wielkim wyróżnieniem i spełnieniem marzeń. Historia imprezy sięga XVII w. Pierwszy konkurs szkół samby został zorganizowany w 1932 r. Na początku szkoły paradowały na ulicy, dopiero od 1984 r. konkurują na sambodromie, którego pełna nazwa to Sambodromo Marques de Sapucai. Aleja ma ok. 700 m długości i 13 szerokości. Trybuny umieszczone po obu stronach sambodromu mieszczą ok. 70 tys. widzów. Parady odbywają się zawsze od piątku do wtorku przed środą popielcową.
Monika: Konkurs szkół samby podzielony jest na kilka kategorii. Specjalna (najwyższa) oraz grupy A, B, C, D i E. W tym wyjątkowym miejscu występują tylko dwie najwyższe ligi czyli specjalna i A. My występowałyśmy właśnie w lidze A. Pozostałe grupy konkurują na ulicach. Występy są oceniane przez sędziów i konkurują o to, by dostać się do wyższej klasy, a w przypadku grupy specjalnej także o wygraną.
Ocena składa się z 9 kryteriów - m.in. kostiumy, akcesoria, tematyka, taniec czy zespół bębniarzy (bateria).
W piątek i sobotę występuje łącznie 16 szkół z grupy A, a w niedzielę i poniedziałek 12 szkół z grupy specjalnej. Grupa A ma na przejście całego sambodromu ok. 60 min., a grupa specjalna ok. 80 min. To niesamowite przedsięwzięcie i wielki spektakl, bo każdą ze szkół reprezentuje kilka tysięcy osób.
Wydarzeniem kulminacyjnym jest Parada Mistrzów (w tym roku 17 lutego). Wygrana szkoła z grupy specjalnej prezentuje się jeszcze raz na Sambodromie.
Kto projektuje te niesamowite stroje i czy są jakieś kryteria, które muszą spełniać?
Magdalini: Szkoła, w której występowałyśmy przygotowała projekt specjalnie dla nas. Każda szkoła ma temat przewodni swojego występu. Nasza uhonorowała Nise da Silveira, która była brazylijską psychiatrą. Sprzeciwiała się brutalnym technikom u pacjentów z zaburzeniami psychicznymi. Ona leczyła pacjentów sztuką. Nasz kostium na pozycji solistek (tzw. muz) był inspirowany muzyką i był bogato zdobiony dżetami i piórami - czarny z dodatkami białymi i srebrnymi, nutami muzycznymi na body i koronie.
Monika: W każdej szkole są różne pozycje, na których artyści występują m.in. rainha de bateria (królowa zespołu bębniarzy), passistas (grupa tancerek), baianas (grupa starszych pań), bateria (zespół bębniarzy), musas (solistki), mestre sala i porta bandeira (tancerka, która trzyma flagę szkoły). Na każdej pozycji obowiązują różne stroje - również one muszą się zgadzać z ustalonym projektem. U nas w szkole byli artyści przebrani m.in. za clownów, nuty, lekarzy, pacjentów, malarzy i wiele innych postaci związanych ze sztuką i leczeniem pacjentów z chorobami psychicznymi.
Co roku też na karnawał szkoły przygotowują nowe enredo, czyli piosenkę związaną z tematyką przewodnią danej szkoły.
Jak to się stało, że trafiłyście do Rio i to razem?
Magdalini: Pięć lat temu mój mąż, który wie jak bardzo kocham taniec, zabrał mnie na karnawał na Teneryfie. Podczas oglądania parady urzekła mnie ogromna radość, uśmiech i niesamowita energia tryskająca od tancerzy. Do tego ten niesamowity rytm bębnów. Po powrocie do Polski, powiedziałam do mojej córki, która właśnie kompletowała zespół taneczny, że chciałabym do niej dołączyć. Monika - ku mojemu zdziwieniu - natychmiast się zgodziła i tak zaczęła się nasza wspólna przygoda z sambą brazylijską. Podczas pandemii Brazylia otworzyła się na zajęcia online, mogłyśmy więc szkolić się pod okiem najlepszych instruktorów. Świat samby wciągnął nas tak bardzo, że zaczęłyśmy marzyć o wyjeździe do Rio.
Monika: Planowałyśmy to dwa lata. Od początku chciałyśmy wystąpić razem. To był plan, który skrupulatnie realizowałyśmy.
To było dla nas ogromne przedsięwzięcie organizacyjne i finansowe. Najważniejsze żeby mieć zaufane osoby na etapie planowania, bo można zostać oszukanym. U nas nie obyło się bez przykrych niespodzianek - zostałyśmy oszukane i straciłyśmy pieniądze, ale dzięki przyjaciołom i trenerce z Brazylii wszystko skończyło się dobrze.
Żeby dostać się na karnawał i wystąpić jako muza czyli solistka, trzeba zgłosić się do szkoły lub pośrednika, który ze szkołą współpracuje. Potem szkoła ocenia nasz taniec, to jak się prezentujemy i akceptuje lub odrzuca zgłoszenie. Za występ na paradzie trzeba też zapłacić. Kwota zależy od ligi, w której startuje szkoła - im wyższa, tym większe koszty. Trzeba też samemu sfinansować kostium, który jest zwykle najdroższym elementem całego przedsięwzięcia (przyp. red. kosztuje od kilku tysięcy zł). Miałyśmy przywilej reprezentować jedną z najlepszych szkół samby w Rio de Janeiro - Arranco de Engenho de Dentro. Występowałyśmy jako solistki, które są wizytówką szkoły, emanują uśmiechem, energią, muszą mieć dobry kontakt z publicznością i mają fantastyczne stroje, co zawsze budzi zachwyt publiczności.
Długo przygotowywałyście się do tego występu?
Magdalini: Żeby przetańczyć te 700 m i spędzić na sambodromie ok. 45 min. intensywnie przygotowywałyśmy się od roku. Ale obie tańczymy całe życie. Ja taniec towarzyski, salsę i bachatę. Monika od 13 lat zajmuje się profesjonalnie tańcem jazzowym, a wcześniej przez 11 lat trenowała gimnastykę artystyczną.
Monika: Występ na sambodromie jest dla tancerki bardzo wymagający pod względem fizycznym, wymaga więc nie tylko przygotowania tanecznego, ale też siłowego. Przez ostatni rok odwiedzałyśmy siłownię kilka razy w tygodniu, miałyśmy też dwa treningi w tygodniu z naszą trenerką Ingride Banzo z Brazylii. Żeby jak najlepiej się przygotować do występu przyleciałyśmy do Rio dwa tygodnie wcześniej. To był czas na codzienne treningi i aklimatyzację.
Jak byłyście odbierane jako mama i córka tańczące razem na paradzie?
Magdalini: Bardzo pozytywnie, choć z lekkim niedowierzaniem.
Monika: Często spotykałyśmy się z komentarzami, że pięknie razem wyglądamy i było to naprawdę miłe. Jak poznawałyśmy w Rio nowe osoby i mówiłyśmy, że występujemy razem to było zaskoczenie, szczególnie jeśli mama dodała, że ma 57 lat.
A jak oceniacie karnawał w Rio z perspektywy turystów?
Magdalini: To coś niesamowitego! Karnawał w Rio przyciąga tysiące turystów, ale też artystów z całej Brazylii i świata. W całym mieście, oprócz występów na sambodromie, odbywają się parady uliczne, imprezy, koncerty znanych artystów. To niesamowite przeżycie - być w stolicy karnawału, tańczyć w rytmie samby, bez ograniczenia wiekowego.
Monika: Na pewno będziemy wspominać to wydarzenie do końca życia!
Miałyście choć chwilę, żeby oderwać się od treningów i karnawału i choć trochę poznać Rio de Janeiro?
Magdalini: Dla nas Rio ma słodko-gorzki smak. Miasto pod względem widoków, białych plaż jest cudowne, aż ciężko oderwać wzrok. Karnawał jest pełen kolorów, bogactwa i fajerwerków i warto chociaż raz w życiu tego doświadczyć. W każdym barze czy restauracji słychać muzykę sambową, ludzie tańczą i śpiewają do białego rana. Niestety jest też ciemna strona, o której mniej się mówi.
Monika: Moje przyjaciółki już pierwszego dnia zostały okradzione na plaży Copacabana. My też kilka razy zostałyśmy oszukane. Na ulicy nie można swobodnie korzystać z telefonu, a w niektórych miejscach, gdzie trenowałyśmy było na tyle niebezpiecznie, że kierowca taksówki nie chciał nas wypuścić, dopóki nie dostał potwierdzenia, że znamy osoby, do których się udajemy. Przed oczami pozostanie mi też na zawsze obraz, jak po jednej stronie ulicy artyści przygotowują się do swojego wyjścia na sambodrom, a po drugiej widzę ludzi śpiących lub szukających jedzenia w śmietniku. Udział w karnawale był spełnieniem naszych marzeń, widoki nas zachwyciły, ale to drugie oblicze miasta wywołało smutek i obudziło ostrożność. Rio to dla nas miasto pełne sprzeczności i ogromnych kontrastów.
Magda Bukowska dla Wirtualnej Polski
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.