Polki o sytuacji w Jordanii. "Zamiast siedzieć w domach, wchodzą na dachy, aby oglądać przelatujące rakiety"
Konflikt zbrojny pomiędzy Izraelem i Iranem wstrząsnął regionem Bliskiego Wschodu. W trudnej sytuacji znalazła się m.in. Jordania, która, choć oficjalnie w nim nie uczestniczy, ze względu na swoje położenie geograficzne, stała się jego mimowolnym zakładnikiem. - Do ubiegłego tygodnia sytuacja była stabilna, a konflikty w zawieszeniu. Jednak teraz to już przeszłość - opowiada Emilia Łuszkiewicz, Polka mieszkająca w Jordanii.
Jordania to jeden z najchętniej wybieranych przez turystów kierunków na Bliskim Wschodzie. Ze względu na bogactwo historyczne i kulturowe, a także gościnność i otwartość w stosunku do przyjezdnych, kraj ten przez lata cieszył się sporą popularnością także wśród Polaków. Ze względu na napiętą sytuację na Bliskim Wschodzie w ostatnich latach turystyka Jordanii jednak cierpiała. Loty były zawieszane, a potem wracały na chwilę. Wielu turystów przez niepewną sytuację po prostu bało się tam latać, a biura podróży zmagały się z falą rezygnacji.
Jeszcze miesiąc temu Izabela Wieczorek, Polka z lokalnego biura podróży Atlas Tours w Jordanii mówiła nam pełna nadziei, że turystyka stopniowo wraca tam do normy. - Turyści, również z Polski, zaczynają odwiedzać Jordanię, co jest niezwykle pocieszające - opowiadała. - Z pewnością potrzebujemy jeszcze kilku miesięcy, aby turystyka się odbudowała, ale już teraz widać oznaki pozytywnej zmiany.
Czy Jordania jest bezpieczna?
Sytuacja zmieniła się nagle po ataku Izraela na Iran. Linie lotnicze zawieszają loty do Jordanii, a turyści, którzy tam utknęli musieli być repatriowani do kraju. - Do ubiegłego tygodnia sytuacja była stabilna, a konflikty w zawieszeniu. Jednak teraz to już przeszłość - opowiada Emilia Łuszkiewicz, Polka, która od ponad sześciu lat jest prywatnie i zawodowo związana z Jordanią.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co przywieźć z Maroka? Wybór jest ogromny
Zmienił się także komunikat polskiego MSZ, które odradza podróże do tego kraju, jeśli nie są one konieczne. "Obecna sytuacja bezpieczeństwa w regionie oraz możliwa jej dalsza eskalacja, może skutkować tymczasowo istotnymi ograniczeniami w ruchu lotniczym. Niezmiennie prosimy o zachowanie ostrożności i bezwzględne stosowanie się do zaleceń władz miejscowych" - czytamy.
Obecna na miejscu Emilia Łuszkiewicz opowiada nam ze spokojem, że sytuacja w Jordanii w jej odczuciu jest stabilna. - Trzeba pamiętać, że nie jesteśmy stroną w tym konflikcie, w związku czym nie ma tutaj dla nas bezpośredniego zagrożenia - wyjaśnia.
Jak mówi Polka, jordański rząd bardzo dba o to, aby Jordańczycy czuli się bezpiecznie, dlatego w mediach na bieżąco publikowane są informacje o zbliżających się atakach, ponadto uruchomiony został także specjalny system ostrzegawczy.
Zagrożeniem mogą być szczątki zestrzeliwanych rakiet, dlatego też zgodnie z rekomendacją, w czasie ataków nie należy przebywać pod gołym niebem. O tym, że zaistniała sytuacja raczej nie wywołuje w Jordańczykach paniki, może świadczyć fakt, że niekoniecznie stosują się oni do tej zasady.
- Rzeczywiście, wieczorami, zamiast siedzieć w domach, mieszkańcy wchodzą na dachy i punkty widokowe, aby oglądać przelatujące rakiety. Jednak trudno im się dziwić, bo życie w Jordanii toczy się normalnie, nie została wydana żadna rekomendacja dotycząca ewakuacji. Jedynym utrudnieniem jest zamykana na czas przelotu rakiet przestrzeń powietrzna. O przyszłości jednak trudno na razie wyrokować, bo możliwych scenariuszy jest co najmniej kilka - mówi Emilia Łuszkiewicz. - Konflikt trwa dopiero od kilku dni, dlatego spokojnie czekamy na rozwój zdarzeń.
Jordania chce zachować neutralność
Pomimo zmieniającej się właściwie z dnia na dzień sytuacji, Jordania zachowuje neutralną pozycję i nie wspiera żadnej ze stron konfliktu. Czy Jordańczycy obawiają się dalszej eskalacji? - Zdajemy sobie sprawę z tego, że w Europie sytuacja ta wywołuje duży niepokój, jednak to, co się obecnie dzieje w regionie, to dla nas tak naprawdę nic nowego - mówi w rozmowie z WP Joanna Al-Jaloudi, Polka, która od dziewięciu lat mieszka w Jordanii.
Jak przekonuje, Jordańczycy mieli przez ostatnie czternaście lat do czynienia z niepokojami - zarówno na granicy z Syrią, jak i z Irakiem. Zadaniem armii jordańskiej było wówczas utrzymywanie porządku, z czym sprawnie radzi sobie i teraz. Jedyną "nowością" w zaistniałej sytuacji są rakiety balistyczne, które co noc rozświetlają jordańskie niebo. Jednak rząd Jordanii podejmuje wszelkie środki dyplomatyczne, aby nie doszło do dalszej eskalacji konfliktu, m.in. nie dając żadnej ze stron przyzwolenia na używanie swojej przestrzeni powietrznej.
Czytaj także: Konflikt na Bliskim Wschodzie. Co z wyjazdami do Egiptu?
Co z turystyką w Jordanii?
Choć lotniska w Jordanii już następnego dnia po rozpoczęciu konfliktu powróciły do przyjmowania lotów, to najwięcej kursów wykonuje obecnie Royal Jordanian, czyli lokalny przewoźnik. Decyzja wielu przewoźników o przywróceniu tras z Europy nadal nie zapadła. Przykładowo Wizzair zawiesił już wszystkie europejskie trasy do Ammanu do 15 września. Biura podróży, które miały w ofercie pojedyncze wycieczki objazdowe na najbliższe miesiące, natychmiast wycofały je ze sprzedaży.
- Na pewno rozpoczęcie przez Izrael konfliktu zbrojnego z Iranem będzie miało bardzo duży wpływ na tutejszą turystykę - przewiduje Emilia Łuszkiewicz i dodaje, że zamknięcie przestrzeni powietrzna nad Jordanią na 24 godziny poskutkowało natychmiastowym zawieszeniem lotów przez większość europejskich przewoźników. - Turyści, którzy byli na miejscu, stracili możliwość powrotu do domu w terminie. Większość z nich, nie mając innej alternatywy, wybrała trasę wiodącą przez Egipt, do którego dostali się promem z Akaby - opowiada.
- Jedyne, co możemy w tej chwili zrobić, to bacznie przyglądać się sytuacji, ale nie oszukujmy się, większość turystów zrezygnuje w tym roku z wakacji w Jordanii - przewiduje Emilia Łuszkiewicz.
Jak dodaje, dla wielu osób Bliski Wschód to monolit i wydarzenia w jednym kraju rzutują na bezpieczeństwo w krajach ościennych. Polka przyznaje, że trochę rozumie turystów, którzy zrezygnują z tego kierunku.
- To oczywiste, że nie po to jedziemy na urlop, żeby stresować się zamkniętą przestrzenią powietrzną, odwołanym lotem czy widokiem rakiet przelatujących nam nad głową. Nawet mimo świadomości, że nie są to pociski wycelowane w Jordanię, dla wielu osób może to być stresujący widok. Jedyne, na co możemy w tej chwili liczyć, to jak najszybsze zakończenie konfliktu i przywrócenie bezpieczeństwa w regionie - kończy.
Sylwia Król, dziennikarka Wirtualnej Polski