Przeszłam hiszpańskim "szlakiem śmierci". Ten widok zapamiętam na długo
W przeszłości uważany za najniebezpieczniejszy pieszy szlak na świecie, dziś nadal przyciąga rzesze turystów. Czy mimo gruntownej przebudowy, spacer trasą Caminito del Rey wciąż wywołuje gęsią skórkę? Postanowiłam to sprawdzić.
Spacer szlakiem Caminito del Rey, czyli Trasą Króla, to bez wątpienia jedna z tych atrakcji, których nie można pominąć, będąc w Andaluzji. Najwięcej emocji szlak budził jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy to w internecie, jak grzyby po deszczu wyrastały relacje śmiałków, którzy decydowali się na ten ryzykowny, wręcz szalony krok.
To miejsce budzi respekt
Kilka lat po renowacji i ponownym otwarciu, Caminito del Rey nie budzi już takich emocji, jak kiedyś. Czy nadal jednak robi wrażenie? Postanowiłam, że muszę się o tym przekonać. Jak się okazało, raz zyskana sława najniebezpieczniejszego pieszego szlaku na świecie tak szybko nie przemija i nawet w sezonie zimowym Caminito del Rey szturmują tłumy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS7
Już na początku czekało mnie więc spore zaskoczenie, kiedy okazało się, że bilety wstępu na trasę zostały wyprzedane na kilka dni do przodu. Na szczęście pozostała jeszcze opcja wyprawy z przewodnikiem i to z niej ostatecznie skorzystałam.
Caminito del Rey. Bardzo krótki spacer Króla
Budowę Caminito del Rey, która trwała niemal cztery lata, zakończono w 1905 roku. Ścieżka powstała z myślą o robotnikach, którzy pracowali przy budowie tamtejszej elektrowni wodnej. Nie od razu jednak trasa została otwarta. Nie było to możliwe bez wcześniejszej aprobaty król Alfonsa III, który dopiero 21 maja 1921 roku pofatygował się na miejsce, aby dokonać oficjalnego przeglądu. Musiał osobiście przejść całą drogę, ale pogoda tego dnia nie dopisała, dlatego król nie wydawał się zainteresowany tak długim spacerem i pokonał zaledwie krótki fragment trasy.
Niedokończony spacer króla stał się przyczyną drwin ze strony przybyłych i właśnie temu wydarzeniu Caminito del Rey zawdzięcza swoją nazwę, co w języku hiszpańskim oznacza po prostu krótki spacer lub spacerek króla.
Wiele lat później ścieżka nadal służyła okolicznym mieszkańcom. Dzieci pokonywały tędy m.in. drogę do szkoły. Przez lata użytkowania Caminito del Rey zaczęło stopniowo podupadać. Z roku na rok kamienna konstrukcja stawała się coraz bardziej niebezpieczna i ostatecznie została oficjalnie zamknięta pod koniec lat 80. Pomimo tego, jeszcze przez wiele lat, Caminito del Rey nosiło miano "najniebezpieczniejszej pieszej trasy na świecie" lub po prostu "szlaku śmierci". Nawet groźba wysokiej kary finansowej (6 tys. euro, prawie 30 tys zł.) nie odstraszyła okolicznych śmiałków, którzy nadal chętnie rzucali jej wyzwanie. Po kolejnej serii wypadków śmiertelnych już pod koniec lat 90., zadecydowano o usunięciu kilku fragmentów trasy.
Czytaj też: Najtańszy kierunek na Wielkanoc pod palmami
Caminito del Rey otwarta dla turystów
Ogromna popularność, jaką przez lata cieszyła się Caminito del Rey sprawiła, że niedługo po zamknięciu, rozpoczęto zbiórkę funduszy na jej renowację. Po gruntownej przebudowie, w 2015 roku trasa zostało ponownie udostępniona zwiedzającym.
Nowa, drewniana kładka, zupełnie nie przypomina starej kamiennej, która biegnie tuż pod nią i której widok wywołuje dziś u przybyłych gęsią skórkę.
Przed rozpoczęciem wspinaczki wraz z przewodnikiem, wszyscy otrzymujemy kaski ochronne i słuchawki audio. Niestety, dwa tygodnie wcześniej, na skutek gwałtownych opadów deszczu, spadająca wraz z osuwającym się fragmentem terenu skała, zniszczyła fragment trasy. Wyjątkowo więc zaczynamy nasz marsz od strony południowej, bo wejście północne jest tymczasowo zamknięte. Jak się okazuje, na szlaku obowiązują rygorystyczne ograniczenia dotyczące liczby osób. Zanim więc wyruszymy, musimy zaczekać, aż poprzednia grupa zakończy swój spacer.
Dojście do oficjalnego początku trasy zajmuje nam ok. 20 minut, podczas których przewodnik opowiada nam historię powstania Caminito del Rey. Trasa nie jest wymagająca, ale bardzo malownicza. W dole migocze rzeka Gudalahorce, po drodze mijamy drzewa oliwne i krzaki rozmarynu. W pewnym momencie rozlega się turkot pociągu. Rozglądamy się zdezorientowani i już po chwili dostrzegamy, że w skale wąwozu znajduje się tunel, wewnątrz którego położono tory kolejowe. Właśnie tędy kursują m.in. pociągi z Malagi do Sewilli. W końcu przewodnik daje nam znak, że możemy wejść na szlak.
Trasa ma szerokość ok. jednego metra i jest bardzo dobrze zabezpieczona, co nie zmienia faktu, że idąc, łatwo się zestresować ze względu wysokość, na której się znajdujemy. Szczególnie gdy spoglądamy na otaczające nas, strzeliste klify.
Na trasie nie brakuje schodów, po których najlepiej poruszać się, trzymając się poręczy.
Most nad przepaścią
Niewątpliwie największą atrakcją Caminito del Rey jest most wiszący nad przepaścią, który w pewnym momencie trzeba pokonać. To właśnie w tym punkcie znajdujemy się dokładnie sto metrów nad przepaścią. Pomimo zabezpieczeń, most delikatnie kołysze się na wietrze. Nie wiedzieć czemu, idący przede mną mężczyzna zaczyna na nim podskakiwać, co sprawia, że już po chwili most tańczy w powietrzu.
Spoglądam w dół i już wiem, że ten widok zapamiętam na długo. Robi się dość nieprzyjemnie, ale tylko przez chwilę. Jednak osoby, które cierpią na lęk wysokości, na pewno nie polubią tego fragmentu trasy. Idąc dalej, dokładnie naprzeciwko nas, dostrzegamy przyklejonych do pionowej ściany wspinaczy. Od przewodnika słyszymy, że wspinaczka tutaj jest dozwolona, ale wyłącznie dla profesjonalistów.
Kolejna ciekawostka, którą słyszymy dotyczy historii regionu. Jak się okazuje, niemal opuszczone, Caminito del Rey było w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia miejscem, gdzie kwitł w najlepsze handel narkotykami. Na trasie z Malagi wystarczyło bowiem jedynie wysiąść na tutejszej stacji i niepostrzeżenie ukryć przesyłkę w dolinie. Do takich sytuacji dochodziło ponoć nagminnie, choć hiszpańskie władze do dzisiaj nie lubią się tym chwalić.
Idąc, raz po raz przewodnik zwraca naszą uwagę na ukryte w skałach wąwozu skamieliny. Po ponad godzinie dochodzimy do połowy naszej wędrówki.
Po drodze spotykamy kozice, a największą atrakcją okazuje się drzewo Algarrobo. Przewodnik pokazuje owoc, który po spróbowaniu smakuje jak słodkie kakao. Po chwili już kilka osób wspina się na drzewo lub potrząsa jego gałęziami, aby strącić z niego więcej owoców. Po krótkiej przerwie wracamy na trasę. Wyjątkowo, ze względu na remont, mamy okazję drugi raz pokonać most wiszący nad przepaścią, co jednych cieszy, a innych przeraża. Po niespełna trzech godzinach jesteśmy z powrotem w miejscu, z którego wyruszyliśmy.
Caminito del Rey. Informacje praktyczne
Jak zorganizować wyprawę Trasą Króla? Caminito del Rey jest oddalone od Malagi o około 60 km. Loty do Malagi z kilku miast w Polsce oferuje m.in. węgierski przewoźnik Wizz Air. Ceny biletów rozpoczynają się już od 209 zł w jedną stronę.
Najprościej na miejsce rozpoczęcia szlaku dotrzeć samochodem. Pomiędzy północnym, a południowym wejściem w El Choro kursuje autobus, który przewozi turystów. Koszt biletu to 2,5 euro (około 12 zł).
Aby przejść Trasą Króla, trzeba zakupić bilet wstępu, który kosztuje 10 euro (około 47 zł). Przejście trasy z przewodnikiem to z kolei koszt 18 euro (85 zł). Bilety można zakupić na oficjalnej stronie Caminito del Rey.
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski