Turyści nie zwracają na nie uwagi. Oznaczają miejsca, gdzie popełniono zbrodnię
Szacuje się, że w Europie jest ok. siedmiu tysięcy kamiennych krzyży. Zupełnie niepozorne i niezgrabne, na wpół zatopione w ziemi, ręcznie ciosane w granicie lub piaskowcu wpisują się w krajobraz przy drogach i na obrzeżach lasów. W Polsce naliczono ich 600, głównie na Dolnym Śląsku. Niewielu pamięta ich genezę. Każdy z nich ma swoją historię, za którą zwykle kryło się morderstwo.
Mówi się o nich różnie: krzyże pokutne, krzyże pojednania, milczący świadkowie popełnionych zabójstw. Zwyczaj stawiania "milczków" przywędrował na obecne ziemie Polski w XIII w. wraz z zachodnim prawem zwyczajowym. A sprzyjało ono w tamtym czasie zasadzie "oko za oko" lub vendetty - zabójca ściągał na swoją familię zemstę rodową, zwyczajowo dokonywaną przez krewnych zabitego.
Umowa pojednawcza
Jeśli mordercy udało się zbiec, kara dosięgała jego rodziny. I tym sposobem kolejne, Bogu ducha winne osoby wciągała niekończąca się spirala przemocy. Aby ją zatrzymać, XIII-wieczne prawo przyjęło oryginalną formę zadośćuczynienia. Zabójca mógł odkupić winę, zawierając z rodziną swojej ofiary umowę pojednawczą, w której zobowiązywał się do świadczeń pieniężnych lub rzeczowych.
Oferowano mu przy tym szeroką gamę metod ekspiacji: mógł płacić na wychowanie sierot, utrzymanie wdowy, ufundować kąpiele lub odzienie dla biedoty, kilkadziesiąt funtów wosku dla kościoła, pokryć koszty pogrzebu ofiary lub procesu, wybrać się w jedno z miejsc pielgrzymkowych: do Rzymu, Akwizgranu, Santiago de Compostela albo dalej, do Jerozolimy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Te miejsca zyskują na popularności. "Jeszcze nieodkryte"
Taką pielgrzymkę do Rzymu odbyć musiał z początkiem XV w. mieszkaniec Ujazdu Górnego koło Środy Śląskiej, zobowiązując się do odwiedzenia w drodze powrotnej "krwawiących hostii" w Wilsnack. Krewni Petera Hoffmana, którego pozbawił życia, obmyślili przy tym makabryczny plan rekompensaty: pieniądze miał przekazać nad otwartym grobem, ściskając dłoń zmarłego, którą po "pojednawczym uściśnięciu" upuścił do grobu.
Ostatni punkt umowy - wystawienie krzyża
Nierzadko, ostatnim punktem umowy pojednawczej był obowiązek wystawienia krzyża kamiennego, który upamiętniał zbrodnię jako milczący wyrzut sumienia ku przestrodze potomnym. Warunek był jeden: zabójca musiał własnoręcznie wyciosać krzyż z kamienia i postawić go w miejscu dokonanej przez siebie zbrodni, choć niekiedy rodzina preferowała bardziej uczęszczane miejsca, na przykład sąsiedztwo karczmy albo na rozstaju dróg. Na tyle krzyża pojawiał się ryt narzędzia, jakim dokonano zbrodni, na przykład sztyletu, miecza lub wideł.
Taki trójzębny ryt widnieje na krzyżu pokutnym w Małujowicach koło Brzegu. Datowany na XIV-XVI w. świadek historii z utrąconym prawym ramieniem stoi przy wewnętrznej stronie kościelnego muru. Wedle legendy, postawił go zabójca, którego była narzeczona zmieniła zdanie i wyszła za mąż za innego. Kiedy kondukt weselny zmierzał do kościoła, wyrósł przed nim jak spod ziemi oszalały z zazdrości zalotnik i, niewiele myśląc, przeszył niedoszłą żonę widłami.
Kapliczki zamiast krzyży
Oprócz kamiennych krzyży stawiano także kapliczki. Taką pozostałością po kapliczce jest epitafium wmontowane w tylną ścianę baptysterium nyskiej bazyliki. W 1553 r. młody czeladnik Hans Grefe ukrócił żywot kowala Viczo Sperlinga z Miechowa. Choć motyw zabójcy i przebieg wydarzeń nie jest dokładnie znany, Hans Grefe musiał budzić powszechną sympatię, skoro biskup wrocławski, Baltazar von Promnitz, na prośbę wielu ludzi darował mu życie. Grefe został jednak zobowiązany do wypłacenia wdowie 200 talarów zadośćuczynienia, utrzymania dorastających dzieci i wystawienia w miejscu zbrodni kapliczki.
Pokutna zagadka na Śląsku
Jedną z największych zagadek pokutnych na Śląsku jest krzyż w Unikowicach, wystający za betonową kładką nad strumykiem Tarnawką przy drodze do Paczkowa. Zatopiony w otulinie świeżych kwiatów przynoszonych przez okolicznych mieszkańców krzyż jest jednym z ważniejszych pomników dawnego prawa. I to ze względu na przynajmniej dwa powody.
Po pierwsze, trudno go przeoczyć: jest jednym z największych tego typu zabytków z ramionami sięgającymi 62 cm wysokości. Po drugie, na trzonie, tuż powyżej górnej krawędzi ramion krzyża, wyryta jest w prostokątnym obramieniu data: 1254. Jest ona o tyle ciekawa, że pokrywa się z datą założenia Paczkowa, który z uwagi na urodę i charakter obronnych murów, porównuje się do francuskiego Carcassone.
Jeśli by uznać, że data odnosi się do roku wystawienia krzyża - stawiałaby go w rzędzie najstarszych datowanych zabytków tego rodzaju w Europie. Sprawa jednak wcale nie jest oczywista. W zapisach cyfr arabskich w minionych wiekach często można pomylić cyfry 2 i 5, a nawet 2 z 7. Wyglądają podobnie. Datę wyrytą w kamieniu można więc odczytać równie dobrze jako rok 1554 albo nawet 1754, co jednak prędzej mogłoby dotyczyć roku renowacji krzyża.
Świadek Wiosny Ludów
Nie tylko krzyże pokutne są świadkami gwałtownych historii. Rowerzyści zapuszczający się w lasy wokół Jezior Turawskich mają okazję do chwili wytchnienia i zadumy przy osobliwym pomniku. Na południe od Kotorza Wielkiego stoi świadek Wiosny Ludów, która na Śląsk przywlekła wielki głód. W lasach królewskich leśnicy nie radzili sobie z plagą kłusownictwa. Zwrócili się więc z prośbą o pomoc. Pomoc nadciągnęła w postaci Gwardyjowskiego Batalionu Strzelców z Poczdamu, który na czas zwalczania kłusownictwa przeobraził się w oddział myśliwski - Corps Jäger.
Jeden z żołnierzy, Friedrich Robert Kunitzky, zastrzelił buszującego w lasach kłusownika. Brat kłusownika odszukał Kunitzky'ego i oświadczył: "kiedy mojemu bratu dzwony ostatni raz zadzwonią, zadzwonią i na ciebie". Jak zapowiedział, tak zrobił: Friederich Robert Kunitzky, który akurat znajdował się na służbie, zdążył jeszcze usłyszeć ostatni dźwięk dzwonu pogrzebowego. Potem padł strzał.
Nieszczęsny młody członek Corps Jäger został pochowany 25 września 1849 r. Zabójcę Kunitzkiego ujęto i na mocy wyroku grodzkiego, stracono przez ścięcie. Poległemu leśnicy, urzędnicy i myśliwi Rejencji Opolskiej ufundowali pomnik z dużym betonowym krzyżem.
Źródła:
- Paul Kutzer, Kamienne krzyże na Śląsku, 1913,
- Jerzy Farys, "Księga historii Ziemi Turawskiej",
- Krystyna Dubiel, "Przewodnik po Nysie".