Walczą o miano turystycznego lidera Afryki. Kraje idą łeb w łeb
Egipt i Maroko oraz Tunezja to trzy wiodące afrykańskie destynacje turystyczne. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2025 r. kraje te zarobiły na turystyce 15,6 mld dolarów. Który z nich będzie turystycznym rajem numer jeden?
Walka o miano "turystycznego lidera regionu" pomiędzy państwami Afryki Północnej trwa w najlepsze. W rywalizacji liczą się jednak tylko Egipt i Maroko. Tunezja dopiero czeka na swój czas.
Maroko i Egipt walczą o tytuł turystycznego lidera
Od początku roku Maroko i Egipt idą "łeb w łeb" pod względem liczby turystów odwiedzających oba kraje. Od stycznia do końca czerwca wypoczynek nad Morzem Śródziemnym i Oceanem Atlantyckim w Maroku wybrało 8,9 mln osób. W tym samym czasie do Egiptu na wakacje pod palmami przyjechało 8,7 mln turystów.
Co ciekawe, pod względem przychodów, kraj faraonów znacznie przewyższa Królestwo Marokańskie z nadwyżką ponad 2 mld dolarów na korzyść Egiptu. Maroko w ciągu sześciu miesięcy "zarobiło na turystach" 5,94 mld dolarów, a Egipt aż 8,05 mld. Ta różnica w przychodach znajduje odzwierciedlenie w ofercie.
Jak podaje portal afrique.le360.ma, Maroko posiada zróżnicowaną i ciekawą ofertę turystyczną, ale przede wszystkim szybkie połączenie z Europą, dzięki tanim liniom lotniczym.
To pozwala w krótkim czasie przyciągnąć dużą liczbę turystów - zwłaszcza Hiszpanów, Francuzów i Włochów.
Tymczasem Egipt czerpie korzyści głównie ze starożytnych zabytków oraz plaż Morza Czerwonego. Podróż z Europy jest jednak czasochłonna i bardziej kosztowna, ale wypoczynek w większości przypadków trwa dłużej niż w Maroku.
Oba kraje mają niemal równe szanse
Problemem Maroka w walce z Egiptem o "finansową palmę turystycznego pierwszeństwa w Afryce" jest także to, iż kraj nad Nilem przyciąga zamożniejszych Niemców, Rosjan, Saudyjczyków i obywateli innych krajów Zatoki Perskiej, którzy są znacznie bardziej rozrzutni niż Hiszpanie, Francuzi, Belgowie i Włosi - masowo odwiedzający Maroko. Ponadto większość Marokańczyków mieszkających za granicą, a przylatujących choćby na Ramadan do ojczystego kraju, rzadko wynajmuje pokoje w lokalnych hotelach.
Tymczasem w lipcu w Egipcie (wg. danych tamtejszego Ministerstwa Turystyki i Starożytności) obłożenie hoteli w Sharm el-Sheikh wyniosło 75 proc., a w Hurghadzie i Marsa Alam przekroczyło 90 proc.
Średnie wydatki turystów w pierwszej połowie roku wyniosły w Maroku 667 dolarów, a w Egipcie aż 925 dolarów. Warto zauważyć, że dochody z turystyki są trzecim co do wielkości źródłem dewiz dla Maroka, po zyskach z eksportu i przekazach pieniężnych od marokańskiej diaspory.
Na koniec 2025 r. władze Egiptu spodziewają się 18 mln turystów, a przychody mają osiągnąć 18,3 mld dolarów. Maroko na ten temat na razie "dyplomatycznie" milczy i zapewne (jak zwykle) poda statystki pod koniec grudnia.
W ubiegłym roku Królestwo Maroka odwiedziło 15 mln 900 tys. turystów, a Egipt o 600 tys. gości mniej. Tak więc po raz pierwszy w historii Egipt został zdetronizowany i stracił miano "turystycznego lidera Afryki".
Walka o palmę pierwszeństwa w tym roku zapowiada się więc niezwykle interesująca. W 2024 r. na wakacje do Maroka wybrało się 114 tys. polskich turystów. W tym samym czasie Egipt odwiedziło 850 tys. naszych rodaków.