Schroniska górskie w Tatrach. Jak działają w trakcie epidemii?
Wznowienie działalności schronisk górskich było jednym z etapów znoszenia ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa. Także w nich obowiązują nowe zasady. - Schroniska działają zgodnie z aktualnymi wytycznymi Ministerstwa Zdrowia. Są ograniczenia, jeśli chodzi o możliwość spędzania noclegów – mówi w rozmowie z WP Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. O czym turyści muszą jeszcze pamiętać? Co w przypadku osób, które będą zmuszone zatrzymać się w schronisku mimo braku wolnych miejsc? Te i inne kwestie wyjaśnia dyrektor TPN-u.
Panie dyrektorze, to zmieniamy tro… Rozwiń
Transkrypcja:
Panie dyrektorze, to zmieniamy trochę temat. A jak działają w trakcie epidemii - bo przecież ona cały czas trwa - schroniska?
Schroniska działają zgodnie z wytycznymi, obowiązującymi wytycznymi. No z tego co wiem, na pewno są pewne utrudnienia, a wręcz ograniczenia.
Jeżeli chodzi o możliwość spędzania noclegu. Więc ta pojemność schronisk jest zdecydowanie mniejsza.
I też jeżeli chodzi o gastronomię - to już abstrahując od tego, jakie są przepisy - no trzeba pamiętać, że w takich Pięciu Stawach naprawdę tłum kotłował się w tej sali jadalnej.
Z tego co wiem, bo dawno tam - przyznaję - też nie byłem, w niektórych schroniskach zorganizowano sprzedaż na wynos. Więc z tej perspektywy trochę się zmieniło.
Jest bezpieczniej. No, ale to nie są jakieś radykalne zmiany. Oczywiście oprócz tej może ograniczonej możliwości noclegu, które by wpływały na decyzję o tym, czy idę w to czy inne miejsce Tatr.
Ale panie dyrektorze, bo do tej pory standardem było to, że raczej nikt kto przyszedł do schroniska, ten wyproszony nie był, bo zawsze znalazło się jakieś miejsce.
Różnie z tym bywało, bo na przykład schronisko na Hali Gąsienicowej od wielu lat nie udzielało już noclegów na podłodze. Właśnie ze względów pożarowych.
I trzeba też pamiętać, że tak naprawdę większość schronisk Tatrzańskich - no może za wyjątkiem Pięciu Stawów. To to są schroniska, do których dojście zajmuje około godziny.
No więc trudno sobie wyobrazić taką historię, że ktoś znajduje się w sytuacji zagrażającej życiu, dochodzi do schroniska i nie bardzo ma co ze sobą zrobić.
Czy to schronisko na Hali, czy to schronisko na Kondratowej, w Chochołowskiej, czy w Kościeliskiej - to są wszystko schroniska, do której prowadzą wygodne drogi, dojścia.
Nie ma tam jakiś podejść, więc no ja bym jakby tutaj nie dramatyzował tej sytuacji.
Zupełnie inną historię mamy w Alpach, kiedy te schroniska są położone na dużo większych wysokościach, oddalone od jakichkolwiek osad czy dróg.
Tatry są małe, kompaktowe. Tutaj nie ma jakichś większych zagrożeń z tej perspektywy. No tak jak mówię - jedyny wyjątek to schronisko w Pięciu Stawach.