Słońce, rafa i wiele więcej. Niech będzie oryginalnie: Akaba na urlop
Jeśli nie Egipt, to co? Jordania wydaje się świetną alternatywą, zwłaszcza odkąd tanie linie uruchomiły bezpośrednie połączenie z Ammanem. Oprócz zapierających dech zabytków znajdziemy tam nietypowy kurort nad Morzem Czerwonym.
Akaba, bo o niej mowa, jest kurortem nietypowym, bo na pierwszy rzut oka wcale byśmy tego o niej nie powiedzieli. Zwłaszcza plaża w centrum miasta nie spełnia wyśrubowanych kryteriów. Wąski pas udeptanego piachu, nie do końca czysto, sąsiedztwo portu, piknikujące muzułmańskie rodziny, przy których nie za bardzo wypada rozebrać się do bikini...
Wszystko to sprawia, że na plaży miejskiej w Akabie najlepiej usiąść wieczorem przy sziszy i kontemplować jarzące się po drugiej stronie zatoki światła izraelskiego Ejlatu. A plażowanie? A snurkowanie i nurkowanie? Spokojnie, wszystko da się zrobić. I gwarantuję, że będzie to doskonały urlop.
Strefa bezcłowa i sąsiedzi jak na dłoni
Akaba jest jedynym portem morskim kraju (ma on tylko 27 km linii brzegowej) i strefą wolnocłową (na sprzęt elektroniczny, ubrania, kosmetyki) w związku z czym po drodze mijamy para-posterunek graniczny z jak najbardziej prawdziwą kontrolą, obowiązującą zwłaszcza tych wyjeżdżających z Akaby. To też najtańsze miasto w Jordanii, warto więc właśnie tu zaopatrzyć się na targu w pamiątki i suweniry: beduińskie tkaniny, przyprawę zatar, herbatę z hibiskusa, kawę z kardamonem, myjki loofah.
To duże, przyjazne miasto ze swobodniejszą niż w innych częściach Jordanii atmosferą, dużą liczbą hoteli - od niskobudżetowych po luksusowe, knajpek i... sklepów z alkoholem. Kupimy tu piwo Petra o mocy 8 proc.!
Z zabytkami - skromnie, ale jest fort Mameluków z XVI w. z umiejscowionym obok, w zamku Szarifa Husajna - przywódcy arabskiego powstania - Muzeum Archeologicznym.
Nad miastem góruje 130-metrowy maszt z powiewającą na wietrze gigantyczną flagą (30 na 60 m). Nie, nie jest to flaga Jordanii, tylko Zjednoczenia Arabskiego. Z pewnością widać ją z drugiego brzegu. Akaba to miejsce wyjątkowe, bo stąd zajrzeć można do wszystkich sąsiadów: Izraela, Egiptu po drugiej stronie zatoki, a na południe - jest granica z Arabią Saudyjską.
Ma też wyjątkową, bo wzbogaconą o owoce morza kuchnię. Danie, którego trzeba spróbować, to sayadiyah - brązowy ryż z orzechami i rybą lub owocami morza.
Bogate życie podwodne
Magnesem przyciągającym do Akaby jest przejrzyste, ciepłe morze i rafa koralowa. Zanim jednak zarezerwuje się nocleg, trzeba sobie zadać pytanie, czy chcemy się wyłącznie moczyć? Jeśli tak, najlepiej uplasować się w którejś z licznych baz nurkowych lub hoteli kilka kilometrów na południe od Akaby. South Beach z główną plażą publiczną w parku wodnym to najpopularniejsze miejsce wśród turystów.
My zdecydowaliśmy się na centrum miasta i dojazdy na plażę. Nie ma z tym żadnego problemu, bo praktycznie każdy hotel ma umowę z klubem plażowym Berenice Beach na południu i można w nim zamówić bilet wstępu na cały dzień (za 10 JD, czyli 50 zł). Po mieście kursuje autobus, zbiera spragnionych słońca i wody turystów i za darmo wiezie do Berenice Beach, gdzie za wspomniane 50 zł mamy sporo atrakcji.
Nie można wnosić swojego jedzenia czy napojów, ale na miejscu są restauracje i bary. A także baseny, natryski, przebieralnie, toalety, ręczniki plażowe, leżaki i parasole. O dobry nastrój gości dba ekipa przesympatycznych animatorów z LaVacca Team: dwie Ukrainki: Weronika i Natalia oraz Egipcjanin Mohmed. Organizują rozgrywki siatkówki plażowej, zajęcia jogi, tańca brzucha czy zumby.
Można też zamówić wycieczkę łodzią ze szklanym dnem do pobliskiego Japanese Garden, która tam cumuje na snurkowanie. Zresztą maskę i fajkę warto mieć cały czas ze sobą, bo dno morskie opada tu łagodnie, a rafa z koralowcami i barwnymi rybkami jest do podziwiania na wyciągnięcie ręki z każdej plaży. Widoczność dochodzi do 20 m, a woda jest ciepła nawet zimą. Płynąc łodzią ze szklanym dnem zawisamy nad wrakiem... samolotu, który specjalnie kazał tu zatopić król Abdullah II i który stanowi nie lada atrakcję dla nurków. Przyznaję, że to dość makabryczny widok.
Ale nie takie podwodne niespodzianki czekają w Akabie! Król ponoć sam jest zapalonym nurkiem, jego pomysłem było też zatopienie tu gwoździa programu - wraku libijskiego statku Cedar Pride. Do podwodnego zwiedzania jest jeszcze wielki dźwig oraz amerykański czołg.
Czerwona planeta
Akaba ma jeszcze jedną zaletę - jest świetną bazą wypadową na pobliską, zjawiskową pustynię Wadi Rum. Czerwoną jak Mars, z wyrastającymi jak okręty pośród morza piasku formacjami skalnymi, z malowidłami naskalnymi i jaskinią, która była domem Lawrence’a z Arabii.
Zorganizowane wyprawy tanie nie są (trzeba liczyć się z wydatkiem 200-300 zł), ale można też dotrzeć w pobliże osady autobusem lub stopem i zatrzymać w którymś z obozów. Warto zostać na noc, licząc gwiazdy na pustynnym niebie.
My wybraliśmy trzecie wyjście, pośrednie cenowo - wypad z zaprzyjaźnionym kierowcą Hamzą i jego beduińskim przyjacielem Naserem, na pustyni trzeba bowiem zmienić auto na dżipa z napędem na cztery koła. Skały przypominające spływający czekoladą tort, płonące w świetle zachodzącego słońca piaskowce, kępki jadowicie zielonej rośliny trzymającej się rozpaczliwie życia, rajdy dżipem po wydmach. Jordańskie wino Mount Nebo, opatulanie się w kurtki po zmroku, tradycyjny posiłek "dochodzący" pod żarem ogniska, wielojęzyczne rozmowy...
- Jordania nie ma ropy jak kraje Zatoki Perskiej, tylko złoża fosforytów, które są naszym głównym bogactwem - opowiada Hamzah. - Nie jesteśmy bogatym krajem, ale współdziałamy ze sobą razem i z królem, bez wojen, bez konfliktów. Drugą najważniejszą gałęzią gospodarki jesteście wy - turyści. Musimy o was dbać, żebyście się tu dobrze czuli. Powiedz wszystkim Polakom, że u nas jest bezpiecznie - prosi. Dobrze, Hamzah, tak robię. Bo to prawda!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl