Spitsbergen – zimno i intrygująco
Już za ok. 1000 zł w promocji można polecieć z Polski na Spitsbergen. Cena kusi, bo ta spowita lodem kraina to miejsce wyjątkowej urody. Przed wyjazdem warto dobrze zaplanować czas, który chcemy tam spędzić. Jeśli najdzie nas ochota na wyjazd poza granice miasta konieczne będzie zaświadczenie o niekaralności.
Spitsbergen to największa wyspa Norwegii, położona w archipelagu Svalbard, na Morzu Arktycznym. W dużej mierze pokryta lodowcami. Średnia temperatura w lipcu wynosi ok. 4 st. C., a w lutym ok. -20 st. C. Ponieważ teren ten nie należy do obszaru Schengen obywatele polscy do wjazdu potrzebują ważnego paszportu.
Populacja niedźwiedzi polarnych przewyższa liczbę mieszkańców. Białych niedźwiedzi jest ok. 3000, a ludzi kilkaset mniej. Właśnie dlatego niemal każdy posiada pozwolenie na broń, bez której nie można oddalać się od skupisk miejskich. Do jej wypożyczenia potrzebne jest zaświadczenie o niekaralności – dlatego wyjeżdżając z Polski na Spitsbergen warto je ze sobą zabrać, bo nigdy nie wiadomo czy może się przydać. - Jeśli wybierasz się na wycieczkę sam i planujesz wyjścia poza sektor administracji 10 (centralne części Spitsbergenu), należy zgłosić swoją planowaną podróż do gubernatora Svalbardu – dowiadujemy się w konsulacie. - Obowiązek zgłaszania dotyczy wszystkich wycieczek na lądzie i na morzu, a takie sprawozdania sporządza się na specjalnych formularzach.
Przed wyjazdem warto jednak zapoznać się także z innymi lokalnymi zwyczajami i przepisami. A lista jest dość długa. Zaczynamy. Jesteście fanami kotów i podróżujecie z pupilami? Mamy złą wiadomość. Na wyspę zabronione jest ich przywożenie. Oficjalnie chodzi o to, by "nie zakłócały ekologicznego balansu życia innych zwierząt". Jedyne koty, jakie można tam spotkać, zarejestrowane są jako lisy i żyją na wolności.
Dziwne? A to dopiero początek. Dla przeciętnego Europejczyka, Spitsbergen to miejsce na wskroś intrygujące. Widok spacerującego po mieście renifera czy przejeżdżającego psiego zaprzęgu może zaskoczyć, ale tylko na początku. Wycieczka na śnieżne safari będzie nie lada gratką, ale zapomnijcie o relacji live na Facebooku – poza miastami nie ma zasięgu w telefonach komórkowych. Gdy już przywykniecie do arktycznego klimatu, niech nie zdziwi was fakt, że po wejściu do hotelu czy restauracji będziecie musieli zdjąć buty. To norma. W większości takich miejsc dostępne są jednak kapcie, nie trzeba się więc stresować kolorem lub stanem skarpetek.
Miłym akcentem jest to, że podczas wizyty na Spitsbergenie na pewno zaskakują ceny w sklepach. Nie jest tam tak drogo, jak w pozostałej części Norwegii, bo Svalbard objęty jest strefą tax free.
A to nie koniec ciekawostek. Ze względu na ochronę przyrody i lokalnych zabytków oraz nietypowe warunki panujące na wyspie obowiązują tam surowe przepisy dotyczące wjazdu wycieczek i osób prywatnych. - Organizator wycieczek musi poinformować gubernatora Svalbardu o przebiegu całej trasy, co planuje, na długo przed rozpoczęciem sezonu, jak również przedstawienia dowodu ubezpieczenia w celu pokrycia ewentualnego poszukiwania i akcji ratunkowej, jeżeli zajdzie taka konieczność – dowiadujemy się w konsulacie.
Mówiąc o Spitsbergenie nie sposób nie wspomnieć o lokalnym zakazie umierania. To nie żart. Gdy w Longyearbyen ktoś jest bliski śmierci, to na stanowczą prośbę gubernatora jest proszony o opuszczenie wyspy. Cmentarz zamknięto kilkadziesiąt lat temu, ponieważ przy panujących tam skrajnie niskich temperaturach ciała pochowane na cmentarzu nie ulegają rozkładowi. Co gorsza, w przypadku ocieplenia wyspie mogłaby grozić epidemia.