Schronisko Jagodna © WP Turystyka

Szukał pracy, znalazł dom. "To nie jest miejsce dla ludzi, którzy nie lubią ludzi"

Monika Sikorska

Mówi się, że historia miejsc często jest związana z ludźmi. Z pewnością jest tak w przypadku Schroniska Jagodna, które turyści uwielbiają za domowy klimat. - Największą robotę robią tutaj ludzie, a zwłaszcza Daniel, pracownik schroniska. Żeby utrzymać w takim miejscu fajny klimat, trzeba to po prostu czuć - mówią Ola i Łukasz z Zielonej Góry.

Artykuł jest częścią zimowej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.

Artykuł powstał we współpracy z firmą FCA Poland. Nasi autorzy podczas podróży korzystają z samochodu Jeep udostępnionego nieodpłatnie przez firmę FCA Poland. Firma FCA Poland nie ma wpływu na jakiekolwiek treści, wypowiedzi ani opinie zawarte w artykule.

Gdy weszliśmy do schroniska Jagodna, był w nim ruch jak w ulu. Był co prawda środek tygodnia, ale rozpoczął się właśnie pierwszy tydzień ferii zimowych. Trafiliśmy w porę obiadową i trudno był o wolny stolik.

Pracuje w schronisku od dziewięciu lat

Daniel, opiekun obiektu poczęstował nas herbatą i usiedliśmy na drewnianej ławeczce w rogu sali, skąd mieliśmy widok na całą przestrzeń integracyjną. W grafiku miał wpisany dzień wolny, ale mimo to postanowił nas przywitać i opowiedzieć o pracy obiektu. Dla niego to miejsce jest już jak dom.

- Pochodzę ze Stalowej Woli. Dziewięć lat temu pomyślałam sobie, że popracuję w górskim schronisku i zobaczę Sudety. Wysłałem CV, w ogóle nie licząc na to, że ktoś się do mnie odezwie. No ale Maja (właścicielka schroniska Jagodna - przyp. red.) napisała, żebym przyjechał na rozmowę i postanowiłem zobaczyć, co z tego wyjdzie. I tak tu jestem już od dziewięciu lat - mówi nam Daniel Sroczyński. - Na początku traktowałem schronisko jako miejsce pracy. Teraz traktuję je jak dom - wyjaśnia.

Najpierw pracował na kuchni, gdzie, jak twierdzi - szło mu opornie, więc został przeniesiony za bar. I to był strzał w dziesiątkę, bo, jego zdaniem, osoba na barze ma być frontmenem. Musi być uśmiechnięta i przyjazna dla ludzi. A Daniel taki właśnie jest. Jego zdaniem, to nie jest praca dla ludzi, którzy nie lubią ludzi.

- Bar to jest moje odkrycie. W ogóle praca z ludźmi. Dynamika tej pracy to jest dla mnie fantastyczna sprawa. Mamy tutaj taką tradycję, że wołamy gości po imieniu po odbiór zamówienia. Jak się zatrudniłem, to zacząłem się uczyć emisji głosu i teraz to moje wołanie jest dosyć mocne. Konkretne i z duszą. Wiem, że niektórym może się to nie podobać, ale trudno. Taka specyfika tego miejsca - śmieje się.

  • Schronisko Jagodna
  • Schronisko Jagodna
  • Schronisko Jagodna
  • Schronisko Jagodna
  • Daniel Sroczyński, opiekun Schroniska Jagodna
[1/5] Schronisko Jagodna Źródło zdjęć: © WP Turystyka

Zaufanie to podstawa dobrej pracy

Praca w schronisku górskim wymaga też odpowiedzialności i asertywności. Bywa, że trzeba trzymać się ustalonych zasad. Ich przestrzeganie to podstawa funkcjonowania. Między innymi dlatego nie pozwolił mi wejść na kuchnię, gdzie potrzeba konkretnych badań.

- W schronisku są dwie żelazne godziny: 9 i 12. Od 9 podaje się śniadania. Z kolei o 12 zaczyna się pora obiadowa. Czasem goście mają ochotę zjeść racuchy na śniadanie i trzeba im odmówić. Te zasady sprawiają, że kuchnia łatwiej pracuje - wyjaśnia Daniel. - Uczulamy na ciszę nocną i kwestię wzajemnego szacunku. Zarówno my, pracownicy, jak i goście schroniska, chcemy się wyspać. I mamy do tego prawo - dodaje.

Mimo żelaznych zasad, Jagodna ma nietypową cechę, która poniekąd stoi w sprzeczności z dyscypliną w kwestii obsługi. Choć pracownicy baru kończą pracę o 19, restauracja wcale się nie zamyka. Goście obiektu mogą korzystać ze wspólnej przestrzeni tak długo, jak tylko chcą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nietypowa pasja mieszkanki Dolnego Śląska. "Kocham je oglądać"

Zapytałam obsługę, czy nie boją się zostawiać na noc otwartego baru. Każdy w zasadzie może wziąć z niego, co mu się podoba. A wiadomo, że okazja czyni złodzieja. Trzeba jednak wiedzieć, że w takich miejscach rzadko zdarza się ktoś z przypadku. Gdy kuchnia jest już zamknięta, w schronisku zostają tylko ci, którzy w nim nocują.

- Do klienta trzeba wyjść z zaufaniem. Jeżeli ktoś chce poczęstować się piwem, niech sobie weźmie z lodówki i niech nam zostawi na barze karteczkę z informację, co wziął, a my rano dopiszemy do rachunku - wyjaśnili mi pracownicy baru.

  • Schronisko Jagodna
  • Schronisko Jagodna
  • Schronisko Jagodna
  • Schronisko Jagodna
[1/4] Schronisko Jagodna Źródło zdjęć: © WP Turystyka

Późnym wieczorem goście grają w karty i rozgrywają partię w Scrabble. Dzieci bawią się piłkarzykami, a w drugiej sali ktoś przygrywa na gitarze. Wszyscy nienachalnie sobie współistnieją, tworząc ciepłą, domową atmosferę.

A co pracownicy schroniska robią po pracy? Po skończonej zmianie szukają czasu w odosobnieniu. Praca z ludźmi pochłania dużo energii. Daniel, gdy chce odpocząć, jedzie do miasta. Siada wtedy w kawiarni, przygląda się zabieganym ludziom i zadaje sobie pytanie: po co?

To zaufanie do gości i udostępnienie im wspólnej przestrzeni, poza pokojami sypialnianymi sprawia, że wielu z nich wraca do Schroniska Jagodna od lat.

- Mieliśmy chorego psa, więc szukaliśmy schronisk, do których można było dojechać autem. I tak zaczęliśmy zwiedzać. Mamy kilka swoich ulubionych, jak Andrzejówka, Sowa, Orle czy właśnie Jagodna. Jesteśmy tutaj trzeci raz - mówią mi Ola i Łukasz z Zielonej Góry, podczas wieczornej rozmowy przy herbacie. - Podoba nam się to, że wspólna przestrzeń barowa jest tutaj w zasadzie cały czas otwarta dla gości. Nie zamyka się jej na noc i nie trzeba się kisić w pokoju. Można sobie tutaj posiedzieć, wypić herbatę i porozmawiać. Największą robotę robią tutaj ludzie, a zwłaszcza opiekun schroniska, czyli Daniel. Żeby utrzymać w schronisku fajny klimat, trzeba to po prostu czuć - dodają.

Królestwo nart biegowych

Dzień w schronisku Jagodna zaczyna się ok. godz. 8, kiedy kuchnia rozpoczyna przygotowania do wydawania śniadań. Nie ma potrzeby, żeby działała wcześniej, bo nie jest to typowe schronisko wysokogórskie, gdzie turyści bladym świtem wyruszają na szlak.

  • Schronisko Jagodna
  • Schronisko Jagodna
[1/2] Schronisko Jagodna Źródło zdjęć: © WP Turystyka

Gdy schodzimy do baru, przy stołach siedzi już kilkoro ludzi, którzy samodzielnie szykują sobie poranne posiłki. W powietrzu czuć zapach parzonej kawy. Poranek to również czas sprzątania. Przeciera się stoły, odkurza podłogi i uzupełnia zapasy w asortymencie. Od 9 wydaje się śniadania, a potem turyści wyruszają na zimowe aktywności. Pracownicy schroniska mają wówczas czas na sprzątanie pokoi i szykowanie się do pory obiadowej.

Zimą ludzie przyjeżdżają w tamte okolice głównie na narty biegowe. Ratrak zawsze czeka w gotowości. Na gości czekają: polana treningowa i kameralne trasy biegowe. Pętla Mała Jagodna (12 km) i Pętla Duża Jagodna (14 km), które spotykają się na szczycie Jagodnej.

Niski sezon w schronisku Jagodna trwa krótko. W listopadzie i w grudniu w tygodniu bywa tam niewielu gości. Ale praktycznie w każdy weekend jest oblegane.

- My pierwszy raz przyjechaliśmy tutaj w 2016 r., jeszcze jako studenci. Od tamtego czasu przyjeżdżamy regularnie dwa razy do roku. Latem jeździmy rowerami, a zimą dawniej jeździliśmy na nartach. Teraz mamy małe dzieci, więc trochę się pozmieniało. Głównie chodzimy na sanki - opowiada mi para turystów z dziećmi.

Oni też są zdania, że największym atutem tego miejsca jest domowa atmosfera. - Łatwo można zrobić ze schroniska hostel. Tutaj tak nie jest. Drobne rzeczy są dopracowane, ale wciąż jest tutaj ten schroniskowy klimat: skrzypi podłoga, w toalecie jest chłodno i dzięki temu to miejsce nie traci swojego pierwotnego uroku - mówią.

Źródło artykułu:WP Turystyka
góryzimaschronisko

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (15)