Taksówkarz oszukał pasażerkę w Warszawie. "Zagroził, że mnie gdzieś wywiezie"
Jedna z naszych czytelniczek zgłosiła nam oszustwo w centrum Warszawy. Taksówkarz zażądał od niej kosmicznej kwoty za przejazd. "Koleś mnie policzył 220 zł i nie chciał wypuścić z samochodu" - mówi WP pani Daria.
Nasza czytelniczka jechała pociągiem z Gdańska do Warszawy i z powodu opóźnienia linii była spóźniona na spotkanie służbowe. Twierdzi, że nie miała czasu czekać na przyjazd Ubera, więc postanowiła wsiąść do taksówki na postoju.
Za przejazd Uberem w okolice Śródmieścia Południowego zapłaciłaby późnym rankiem ok. 15-20 zł. Wybór taksówki spod dworca w tej sytuacji słono ją kosztował.
- Pociąg się spóźnił, więc wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki przy dworcu. Koleś zawiózł mnie pod wskazany adres i policzył 220 zł. Nie chciał mnie wypuścić z samochodu i groził, że gdzieś wywiezie - mówi pani Daria w rozmowie z WP.
Kierowca otworzył drzwi dopiero po uiszczeniu opłaty
Zapytana o to, dlaczego nie zadzwoniła na policję, powiedziała, że policja zna mnóstwo takich przypadków, a funkcjonariusze są głusi na podobne wezwania. Ostatecznie udało jej się uniknąć płacenia pełnej kwoty, jakiej zażądał kierowca taksówki.
- Dałam mu 100 zł i dopiero odblokował drzwi. Wiem, że w Warszawie jest pełno krętaczy, ale sądziłam, że zapłacę jakieś 50 zł zamiast 15 zł, a nie że ktoś będzie mi groził - mówi pani Daria. - Wszędzie kradną. W tym kraju to już na wszystko trzeba uważać - podsumowuje.
Czytaj także: Chiński Nowy Rok. Najważniejsze święto w Państwie Środka
Warto pilnować, by kierowcy włączali taksometr przed podróżą
Historia pani Darii nie jest odosobnionym przypadkiem. Takich oszustw bywa w Warszawie więcej, szczególnie latem, kiedy w mieście pojawia się sporo turystów.
Korzystając z usług transportowych, trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Przy wyjściu z dworca centralnego w Warszawie rozwieszone są informacje z przestrogą dla podróżnych, aby zawsze pilnowali, by taksówkarze uruchamiali taksometry przed rozpoczęciem przejazdu.