Tam nie jeździ się dla widoków. "Głośny, chaotyczny, z charakterem"

Nie planowałam tej podróży. Serbia pojawiła się nagle, między potrzebą odpoczynku a ciekawością miejsc, do których nie jeździ się dla widoków. To kraj, w którym kawa smakuje inaczej, ludzie mówią prosto, a historia wciąż budzi tu niemałe emocje i trzeba wiedzieć, z kim się o niej rozmawia.

Agnieszka Kaszuba w BelgradzieAutorka materiału nie planowała podróży do Serbii, ale jak przyznaje znalazła się tam z ciekawości
Źródło zdjęć: © WP

Do Serbii leciałam z Warszawy bez wielkich oczekiwań. Chciałam zobaczyć, jak wygląda kraj, o którym w Europie mówi się mało, a jeśli już, to zwykle w kontekście polityki, wojny i dawnych podziałów. Lot do Belgradu trwa niecałe dwie godziny, a bilety w jesiennych terminach potrafią kosztować od około 450 do 700 zł w obie strony (LOT, Wizz Air).

Z lotniska do centrum jedzie się pół godziny: można złapać autobus A1 lub zamówić taksówkę, która kosztuje ok. 20 euro (ok. 87 zł). Trzeba pamiętać, że Serbia jest poza unijnym roamingiem, więc taniej wychodzi lokalna karta SIM/eSIM (A1, mts, Yettel). Kilka euro i masz spokojny dostęp do danych przez cały wyjazd.

Miasto o specyficznej urodzie

Belgrad od razu przyciąga swoją bezpośredniością. Nie jest ładny w klasycznym sensie, ale jest za to autentyczny: głośny, chaotyczny, z charakterem. Ulice pachną kawą i dymem z grilla, a ludzie patrzą prosto w oczy, jakby od razu wiedzieli, że nie przyjechałeś tu po pocztówki.

Tłumy przychodzą, żeby to zobaczyć. Niektóre samochody aż przystają

W hotelu trzygwiazdkowym w centrum można zatrzymać się już od 200–250 zł za noc, w lepszych obiektach czterogwiazdkowych ceny sięgają 350–400 zł. W małych pensjonatach i apartamentach, szczególnie poza stolicą - nawet połowę mniej. Ceny jedzenia w restauracjach są wciąż znacznie niższe niż w Polsce: solidny obiad z winem kosztuje równowartość 50–60 zł.

Zamiast planować każdy dzień, postanowiłam po prostu ruszyć w miasto. Zobaczyć, jak wygląda stolica kraju, który wciąż szuka swojego miejsca w Europie – rozdarty między przeszłością a przyszłością, między Wschodem a Zachodem.

Belgrad. Miasto kontrastów i twardych historii

Belgrad nie wita delikatnie. Na lotnisku jest przynajmniej porządek z taksówkami. Biorę z oficjalnego stanowiska karteczkę z oznaczoną strefą i ceną, więc kurs do centrum nie powinien przekroczyć około 2300–3000 dinarów, czyli mniej więcej 90–120 zł. Po trzydziestu minutach jestem już na placu Republiki. Ludzie siedzą na ławkach, palą papierosy, rozmawiają głośno, gestykulują. W bocznych ulicach widać budynki z różnych epok: od odświeżonych kamienic po bloki pamiętające czasy Jugosławii.

  • Stare miasto w Belgradzie
  • Stare miasto w Belgradzie
  • Stare miasto w Belgradzie
[1/3] Stare miasto w Belgradzie Źródło zdjęć: WP | Agnieszka Kaszuba

Zaraz obok, przy alei Kralja Milana, wznosi się gmach serbskiego parlamentu, jeden z najbardziej rozpoznawalnych budynków w mieście. Kilkadziesiąt metrów dalej, przy Andrićev venac, znajduje się Stari Dvor, ratusz Belgradu, dawny Pałac Królewski. To właśnie jego balkon jest symbolem narodowych celebracji, gdzie Serbowie świętują swoje sportowe triumfy. Stąd do tłumów machają reprezentacje piłkarzy, koszykarzy i siatkarzy, stąd przemawiał tenisista Novak Djoković po każdym wielkim zwycięstwie. Plac przed ratuszem zamienia się wtedy w morze flag, rac i śpiewów, a miasto pokazuje swoje emocje w najczystszej formie.

Dalej kieruję się w stronę cerkwi Św. Sawy, jednej z największych w Europie. Z zewnątrz monumentalna, w środku kapiąca złotem. Prawosławne ikony, mozaiki, światło odbijające się od kopuły. Wrażenie ogromu miesza się z ciszą, która nie jest religijna, raczej obojętna. Większość Serbów deklaruje prawosławie, ale w praktyce w cerkwi bywa niewielu. Wiara częściej oznacza tożsamość niż regularną praktykę.

  • Cerkiew Św. Sawy
  • Cerkiew Św. Sawy
  • Cerkiew Św. Sawy
[1/3] Cerkiew Św. Sawy Źródło zdjęć: WP | Agnieszka Kaszuba

Nowy Belgrad wygląda jak inny świat: szerokie aleje, nowoczesne biurowce, osiedla z czasów Tity, które wciąż działają jak socjalistyczna maszyna do mieszkania. Obok powstają przeszklone apartamentowce i galerie handlowe. To przestrzeń, w której Zachód spotyka się ze Wschodem. Na nabrzeżu Sawy rosną nowe inwestycje, kawiarnie i restauracje. Z drugiej strony rzeki jest twierdza Kalemegdan i widok na Dunaj, symbol miasta, które od zawsze stoi na granicy światów.

Autorka tekstu była ciekawa Serbii
Autorka tekstu była ciekawa Serbii © WP

Historia Belgradu jest surowa. Na jednej z ulic mijam budynek Ministerstwa Obrony, który został zbombardowany podczas nalotów NATO w 1999 r. Ruiny, chociaż to centrum miasta, wciąż stoją: z wybitymi oknami, zniszczoną fasadą, ze śladami po bombach. To nie jest pomnik, to rana, którą zostawiono na pokaz. Nie dla turystów, raczej dla pamięci. Budynków nie odbudowano celowo. Dla jednych to symbol serbskiego cierpienia i oporu, dla innych, przypomnienie o konsekwencjach wojny, które dotknęły cały region. Ruiny mają przypominać, jak wygląda miasto po bombardowaniach i ostrzegać, by nic podobnego się nie powtórzyło.

Kiedy pytam o tamte czasy, ludzie zmieniają temat. Jedni mówią, że bombardowania były niesprawiedliwe, inni, że konieczne. Nie warto o tym tu dyskutować: napięcia są duże, a pamięć wciąż żywa. Lepiej słuchać niż pytać, bo jest dużo animozji, także z sąsiadującymi państwami. Na ulicach czuć, że Belgrad nie przeszedł pełnej transformacji. Z jednej strony młodzi z laptopami w kawiarniach, ze słuchawkami i nowymi pomysłami. Z drugiej starsi, którzy wciąż pamiętają czasy, gdy granice nie były granicami, a Jugosławia miała znaczenie.

  • Najbardziej znane budynki w Belgradzie
  • Najbardziej znane budynki w Belgradzie
  • Najbardziej znane budynki w Belgradzie
[1/3] Najbardziej znane budynki w Belgradzie - ratusz ze słynnym balkonem Źródło zdjęć: WP | Agnieszka Kaszuba

Wieczorem, kiedy wracam na Skadarliję, brukowaną uliczkę z restauracjami, muzyką i zapachem grilla, myślę, że Belgrad to nie miejsce do zwiedzania, tylko do doświadczania. Jest w nim coś z chaosu, coś z melancholii i coś, co sprawia, że po jednym dniu zaczynam czuć się tu zaskakująco swojsko.

Wieczory w dymie i dźwiękach

Wieczory w Belgradzie zaczynają się wcześnie i kończą późno, jeśli w ogóle się kończą. Kiedy słońce chowa się za Dunajem, z dziennego hałasu zostaje gwar rozmów, śmiech i zapach mięsa z grilla. W powietrzu wisi dym, nie tylko z kuchni, ale i z papierosów, które pali tu prawie każdy. W Serbii nikt nie walczy z nałogiem: pali się w lokalach, przy jedzeniu, przy winie, przy rozmowie. Po godzinie ubrania pachną jak po ognisku, ale nikt się tym nie przejmuje. To część tutejszego stylu życia, element, który spaja towarzystwo, jak rakija czy muzyka.

  • Serbia to nie jest kraj dla wegan 
  • Serbia to nie jest kraj dla wegan 
[1/2] Serbia to nie jest kraj dla wegan  Źródło zdjęć: WP | Agnieszka Kaszuba

Pierwszy wieczór spędzam w kafanie, tradycyjnej serbskiej gospodzie. Drewniane stoły, krzesła, proste naczynia i kelner, który nie przynosi menu, tylko pyta, co chcę zjeść. W tle śpiewa zespół. Wystarczy kilka akordów, żeby cała sala zaczęła podśpiewywać. Serbowie nie traktują muzyki jak tła. To część rytuału. W jednej z kafan na Skadarliji słyszę stary przebój Zdravka Čolicia, kelner podsuwa mi kieliszek rakiji i mówi: "Tu nie pije się samotnie". I faktycznie: po piętnastu minutach siedzę przy stole z ludźmi, których poznałam chwilę wcześniej.

Rakija to osobny rozdział tutejszej kultury. Domowa, z moreli, śliwek albo gruszek, pojawia się zawsze: na powitanie, na pożegnanie, na zdrowie. Wypija się ją jednym ruchem, ale nikt tu nie pije po to, żeby się upić. To raczej gest gościnności. Warto też spróbować lokalnego piwa Jelen albo kieliszka czerwonego wina z południa kraju, z okolic miasta Niš. Wina są mocne, ciężkie, często domowe, ale podawane z dumą.

Muzyka w Belgradzie jest wszechobecna
Muzyka w Belgradzie jest wszechobecna © WP

Na kolację większość zamawia ćevapi: małe, grillowane kotleciki z mielonego mięsa, podane z cebulą, sosem ajvar i chlebem lepinja. Popularna jest też pljeskavica, coś między burgerem a kotletem, często z kajmakiem, czyli gęstym, słonym serem, który w Serbii jest dodatkiem do wszystkiego. Porcje są duże, ale nikt się tym nie przejmuje.

Późnym wieczorem przenoszę się nad rzekę, na splavy, czyli barki przerobione na kluby i restauracje. Każda ma inny klimat: jedne grają turbo-folk, inne jazz albo house. Na wodzie odbijają się światła miasta, a przy stolikach siedzą grupy przyjaciół, pary, czasem całe rodziny. Nie ma tu granicy między młodymi i starszymi i wszyscy bawią się razem.

Novi Sad. Inna twarz kraju

Do Nowego Sadu jadę busem z Belgradu, ale kursują też pociągi. Trasa trwa nieco ponad godzinę, a bilet kosztuje kilka euro. W tym czasie krajobraz zmienia się niepostrzeżenie z miejskiego chaosu w równinę pełną pól i sadów. Po przyjeździe od razu czuję inne tempo. Novi Sad zaprasza, żeby zwolnić. Miasto jest czyste, pastelowe i spokojne i przypomina Wiedeń w miniaturze. Na głównym deptaku Zmaj Jovina ludzie spacerują z lodami, dzieci biegają z balonikami, a w kawiarniach słychać rozmowy, nie muzykę.

Panorama Starego Miasta Novi Sad
Panorama Starego Miasta Novi Sad © WP | Agnieszka Kaszuba

Centrum wygląda inaczej niż Belgrad, dużo bardziej europejsko. Kamienice w kolorze brzoskwini, miętowym i kremowym, duże okna, balkony z kutego żelaza. Na placu Wolności stoi katedra Św. Marii, a naprzeciwko ratusz z wieżyczkami jak z bajki. Wszystko w zasięgu spaceru. Novi Sad to także miasto studentów (spotkałam polskich, którzy są tutaj na Erazmusie) i artystów. Mówi się, że właśnie tu rodzi się nowoczesna Serbia, ta, która nie patrzy w przeszłość, tylko w przyszłość.

  • Stare Miasto
  • Stare Miasto
  • Stare Miasto
[1/3] Stare Miasto Źródło zdjęć: WP | Agnieszka Kaszuba

Po drugiej stronie Dunaju widać twierdzę Petrovaradin, do której prowadzi most imienia Varadina. Wchodzę na górę powoli, zatrzymując się co chwilę, żeby spojrzeć na rzekę. Na murach twierdzy stoi słynny zegar z "odwróconymi" wskazówkami. Duża pokazuje minuty, mała godziny, żeby rybacy z rzeki mogli z daleka sprawdzać czas. Widok stąd to jeden z tych, których się nie zapomina: Dunaj szeroki prawie jak morze, mosty, katedra po drugiej stronie, a w powietrzu zapach wody i kurzu. W środku twierdzy działają kawiarnie, galerie i małe hostele.

  • Twierdza Petrovaradin
  • Twierdza Petrovaradin
[1/2] Twierdza Petrovaradin Źródło zdjęć: WP |

Nieopodal zaczynają się wzgórza Fruška Gora. To zielone, łagodne tereny, z klasztorami i winnicami. Można wypożyczyć auto albo rower i pojechać tam na dzień lub dwa. Wina z tego regionu są coraz popularniejsze: lekkie, wytrawne, często robione przez małe rodzinne winiarnie.

Rzeźba Porodica (rodzina) nad Dunajem
Rzeźba Porodica (rodzina) nad Dunajem © WP

Po kilku dniach w Belgradzie Novi Sad jest jak uspokojenie. Wciąż czuć Bałkany, ale bez hałasu i zadymy. To Serbia, która potrafi być cicha i chyba dlatego zostaje w pamięci na dłużej.

Wybrane dla Ciebie
Dramatyczna sytuacja w Wietnamie. Ewakuowano 40 tys. osób
Dramatyczna sytuacja w Wietnamie. Ewakuowano 40 tys. osób
Sensacja w świecie naukowców. Spektakularne, wyjątkowo rzadkie widoki
Sensacja w świecie naukowców. Spektakularne, wyjątkowo rzadkie widoki
Pokazali jednego z najbardziej tajemniczych mieszkańców zoo. "Wielu pyta, czy naprawdę u nas mieszka"
Pokazali jednego z najbardziej tajemniczych mieszkańców zoo. "Wielu pyta, czy naprawdę u nas mieszka"
"New York Post" pisze o polskiej atrakcji. Podziemne tunele wybudowali Niemcy
"New York Post" pisze o polskiej atrakcji. Podziemne tunele wybudowali Niemcy
Niepełnosprawny w podróży. Na co może liczyć na lotnisku?
Niepełnosprawny w podróży. Na co może liczyć na lotnisku?
Stary cmentarz ewangelicki w Pleceminie. Zapomniane miejsce z duszą
Stary cmentarz ewangelicki w Pleceminie. Zapomniane miejsce z duszą
Palący problem w Japonii. Liczba ataków jest rekordowa
Palący problem w Japonii. Liczba ataków jest rekordowa
Najtańszy kierunek na zimę. Mniej niż 1000 zł za tydzień
Najtańszy kierunek na zimę. Mniej niż 1000 zł za tydzień
Hotelowy gadżet, który ułatwia życie. Już zawsze będziesz zabierać do domu
Hotelowy gadżet, który ułatwia życie. Już zawsze będziesz zabierać do domu
Rekordowa liczba lotów do wyjątkowego kraju. Polecisz za 69 zł, a na miejscu ponad 30 st. C
Rekordowa liczba lotów do wyjątkowego kraju. Polecisz za 69 zł, a na miejscu ponad 30 st. C
Chwila przed nadejściem najgorszego. "Czekamy na rozwój akcji"
Chwila przed nadejściem najgorszego. "Czekamy na rozwój akcji"
Stewardesa popełniła błąd. Linia lotnicza słono za to zapłaci
Stewardesa popełniła błąd. Linia lotnicza słono za to zapłaci