Tanie linie lotnicze coraz droższe
Ryanair spełnił obietnicę i wprowadził do sprzedaży bilety łączone (z przesiadką na jednym bilecie). To kolejna, ale tylko jedna z niewielu zmian na lepsze, jakie zafundowały nam ostatnio tanie linie lotnicze. Niskokosztowo przewoźnicy zaczynają się coraz bardziej upodabniać do tradycyjnych. Jak na tym wyjdą pasażerowie? Przeczytaj, by się dowiedzieć.
22.05.2017 | aktual.: 24.05.2017 10:51
Jak pisaliśmy 16 maja br., wprowadzenie przez irlandzkiego przewoźnika biletów łączonych to o olbrzymie ułatwienie dla klientów, bo rezerwowanie lotów w osobnych transakcjach wiązało się z wieloma komplikacjami. M.in. podróżni byli zmuszeni do tego, by podczas przesiadek każdorazowo odebrać i ponownie nadać bagaż, a nierzadko też przejść kontrolę paszportową lub bezpieczeństwa. Pasażer ponosił też ryzyko w przypadku opóźnienia lotu i przegapienia kolejnego. Zatem usługa, którą Ryanair wprowadził na razie na lotnisku Rzym Fiumicino na 10 trasach, to bardzo dobra wiadomość dla podróżujących. Niestety jedna z nielicznych, jakie ostatnimi czasy zafundował nam irlandzki przewoźnik.
Redakcja Fly4Free poinformowała, że wprowadzając to udogodnienie, przewoźnik prawdodpodobnie przy okazji "przemycił" do systemu rezerwacyjnego nowy algorytm. Z danych udostępnionych przez serwis wynika, że definitywnie skończyła się era, kiedy za siedzenie obok siebie podczas lotu Ryanairem nie musieliśmy płacić. Dotychczas – jeżeli nie wykupiliśmy rezerwacji konkretnych miejsc – system przydzielał je losowo. Często jednak zdarzało się, że gdy dwie osoby lub większa gruba leciały razem, bez ponoszenia dodatkowych opłat mogły w trakcie lotu usiąść obok siebie. Jak donosi Fly4Free, od kilku dni system rezerwacyjny specjalnie "rozrzuca" pasażerów po samolocie, by zmusić tych, którzy podróżują wspólnie, do wykupienia wybranych miejsc w swoim sąsiedztwie. Na potwierdzenie tej tezy portal zamieścił screeny z rozmowy na chacie, jaką jeden z czytelników serwisu odbył z pracownikiem z działu obsługi klienta Ryanair. Same linie odmówiły zaś komentarza.
Jeśli weźmiemy pod uwagę możliwość likwidacji drugiego darmowego bagażu podręcznego, zapowiedzianą kilka tygodni temu przez szefa Ryanaira, Michael O'Leary’ego, jak na dłoni widzimy, im tańsze są bilety, tym więcej opłat dodatkowych ściąganych od pasażerów. I im bardziej tanie linie lotnicze podgryzają tradycyjnych przewoźników, tym bardziej upodabniają się do nich pod względem ceny.
Ryanair wprowadził w marcu loty z Frankfurtu, czyli jednego z największych lotnisk w Europie. Szefostwo niemieckiej Lufthansy zarzuciło władzom portu, że zaoferowały Irlandczykom dumpingowe stawki. O’Leary tylko zaciera ręce i planuje dalszą ekspansję z Frankfurtu. Jego tropem podąża zaś Wizzair, który również wkrótce uruchomi połączenia z tego portu. To nie koniec deptania po piętach regularnym liniom lotniczym! Pod koniec czerwca Wizz Air ma uruchomić 7 nowych tras z lotniska Chopina. Są wśród kierunki do tej pory oferowane tylko przez tradycyjne linie, jak Bratysława, Bukareszt i Wilno. A to dopiero "przystawka" do "dania głównego".
Największa rywalizacja zaczyna się bowiem na długich trasach. Gdy jakiś czas temu Norwegian i islandzkie WOW Air wprowadziły tanie loty z Europy do Stanów Zjednoczonych, pomysł okazał się takim hitem, że nawet najwięksi gracze na rynku z zazdrością spojrzeli w stronę swych tańszych konkurentów. I postanowili… tworzyć własne linie niskokosztowe.
Jak podawaliśmy 16 maja br., grupa Air France-KLM poinformowała o zamiarze wprowadzenia na rynek nowej niskokosztowej linii lotniczej. Boost, który ma wystartować na początku sezonu zimowego 2017/2018, skupi się przede wszystkim na długich trasach i kierunkach azjatyckich (orientacyjne ceny biletów nie są jeszcze udostępnione, ale wiadomo, że będą konkurencyjne wobec tradycyjnych ofert; ma być rezultatem znaczącego ograniczenia bezpłatnej oferty na pokładzie oraz obniżenia do minimum kosztów obsługi naziemnej).
Z kolei od czerwca z lotniska w Barcelonie tanio będzie można polecieć m.in. do Los Angeles i Buenos Aires. A to za sprawą najmłodszego dziecka International Airlines Group (właściciel British Airways i Iberii) – nowej nieskokosztowej linii Level. W tym przypadku ceny biletów zaczynają się od 99 euro, a zainteresowanie jest tak ogromne, że przewoźnik już teraz myśli o kolejnych bazach. Bedziecie z nimi latac?