Turyści przesadzają. Za nic mają prośby i ostrzeżenia
Tatrzański Park Narodowy apelował wielokrotnie, a władze miasta ustawiły specjalne tablice ostrzegawcze. To jednak nie pomaga. Turyści wciąż podchodzą do dzikich zwierząt, by je pogłaskać i zrobić zdjęcia z bliska.
Równia Krupowa to ulubione miejsce wypoczynku i spacerów zakopiańczyków oraz turystów, wypoczywających w tym miejscu. Największy park w Zakopanem słynie z pięknego widoku na Giewont po stronie południowej oraz na Gubałówkę po stronie północnej. To właśnie tutaj coraz częściej spotkać można łanie.
Wciąż robią to samo
Ze względu na bliskość Tatrzańskiego Parku Narodowego, na terenie Równi Krupowej wielokrotnie zobaczyć można dzikie zwierzęta, które turyści dokarmiają i głaszczą. O ile w samym przyglądaniu się zwierzakom nie ma nic złego, to podchodzenie do nich, często z małymi dziećmi, i głaskanie może się skończyć tragicznie.
"Tygodnik Podhalański" opublikował w ostatnich dniach zdjęcia pokazujące grupę turystów, którzy wieczorem podchodzili bardzo blisko stada zwierzaków. Wśród nieodpowiedzialnych osób nie brakowało przyjezdnych z krajów arabskich. Dla nich takie gatunki są nie lada atrakcją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkowa atrakcja na Wybrzeżu. Piękne widoki i dzikie plaże
Warto zaznaczyć, że w stadzie są młode, a także ich matki i jeden samiec, przywódca. Dorosłe osobniki mogą chcieć obronić swoje pociechy, w momencie, kiedy poczują się zagrożone. Nie należy zapominać, że nie są to domowe pupile i mimo coraz większego przyzwyczajenia do ludzi mogą być niebezpieczne i nieprzewidywalne. Nigdy nie wiadomo, jak zareagują dzikie zwierzęta.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Za nic mają prośby
Już w ubiegłym roku w mieście ustawione zostały tablice informacyjne, przypominające o tym, że do dzikich zwierząt nie należy podchodzić. "Uwaga łanie! Nie podchodź, to dzikie zwierzęta!", "Nie karm!", "Nie strasz!", "Nie głaskaj!" - brzmiały napisy na plakatach. Jak widać, turyści, zarówno polscy, jak i zagraniczni, owe ostrzeżenia bagatelizują.
Źródło: WP/"Tygodnik Podhalański"