"Turysta jest frajerem". Poirytowany urlopowicz skarży się po wczasach w Zakopanem
"Frajerzy, bankomaty, kieszenie z gotówką, chodzące złotówki". Zamiast odpoczywać, turystom w Zakopanem podnosi się ciśnienie i w akcie frustracji swymi doświadczeniami dzielą się z innymi. Jeden z nich wysłał list do Tygodnika Podhalańskiego i wywołał żywą dyskusję.
02.08.2018 | aktual.: 03.08.2018 09:48
"Jest przełom lipca i sierpnia 2018 r., przyjechałem w polskie Tatry do Zakopanego. Spędzam tu możliwie każdy urlop (…). Wiem od dawna, że przyjeżdżając tutaj trzeba się liczyć z tym, że piwo w schronisku kosztuje 9 czy 10 zł, choć w hurcie za nie płacą 1,99 zł. Ci ludzie muszą zmierzyć się z naturą, aby to chłodne piwko móc mi zaserwować" – czytamy w liście.
Tubylcy a nie górale
Wysokie ceny w sezonie w miejscu chętnie odwiedzanym przez Polaków, mimo wszystko nie tak bardzo rażą poirytowanego poznaniaka, który w wysłanym liście pisze o braku kultury i pazerności górali. Mężczyzna, który w akcie desperacji nazywa ich "tubylcami", bo "góral to według niego człowiek honoru", wymienia cechy, które podczas tegorocznego pobytu uprzykrzyły mu wypoczynek. Są to: zachłanność, oszustwo, a nawet złodziejstwo i naciąganie turystów na pieniądze przy każdej możliwej okazji.
Urlopowiczowi nie podobają się szklane markety na Krupówkach, które nie wpisują się w góralską tradycję, wysokie ceny transportu, biletów i wszelkich opłat pobieranych od turystów bez wydawania paragonu. "Dowóz w złych warunkach, drakońskie opłaty nałożone przez 'przyjazny turystom' park narodowy, skarbówka" – wylicza turysta różne niedogodności. Najbardziej jednak zbulwersowało go zachowanie pewnego człowieka, który aby zarobić więcej, mówi, że "oficjalny komunikat Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego na stronie TPN-u to bajer".
Wrogowie turystów
"Do wygórowanych cen jestem przyzwyczajony, ale do chamstwa tak zwanych górali przyzwyczaić się ciężko (…). W sumie nikt mnie nie zmusza do tego, aby zasilać kiesę chytrych ludzi. Teraz nawet nie można ich nazwać rozbójnikami, trzeba po prostu spojrzeć prawdzie w oczy i postrzegać naszych górali jako chamów i złodziei".
Turysta nie przebiera w słowach, bo w dalszej części listu górali nazywa nie tylko wrogami turystów. Padają ostre wypowiedzi.
"Na Krupówkach ludzie stali się wrogami turystów, widząc w nich frajerów, bankomaty, kieszenie z gotówką, chodzące złotówki (…)". "Czy w przyszłym roku jechać na Podlasie, które nie posiada takich krajobrazów, ale kusi bardzo dobrą kuchnią i przyjaznymi ludźmi?" – zastanawia się turysta, puentując swój list pesymistycznym stwierdzeniem, że "Zakopane upada kulturowo. Być może finansowo stoi dobrze, ale turystom przyjazne nie jest."
Zarabiają dutki na ceprach
List wywołał dyskusję wśród internautów. Wielu z nich podziela opinię mężczyzny. Zdecydowana większość z nich potwierdza, że ani sprzedawcy, ani kierowcy pojazdów w wielu sytuacjach nie wydają paragonów, a ceny bardzo często bywają utajone bądź ustalane na bieżąco. Padają ostre słowa na temat górali.
"Prawdą jest, że tzw. 'górale' zarabiają dutki na ceprach. Będąc w Zakopcu, sam widziałem oscypki, które są z mleka krowiego i nie powinny się tak nazywać. Żurawinki "naturalne", sprzedawane na bezczelnego, bo nawet oryginalnej etykiety nie zdzierają, tylko przyklejają swoją i sprzedają jako "domowe". Kursy 'przewoźników' wszelakich w cenach jak w Berlinie Zachodnim. Nie wspomnę o żarciu w knajpach, które nie ma nic wspólnego z kuchnią tradycyjną, ale ceny jak w Cepelii. To wszystko niestety pokazuje, że turysta, to zwykły jeleń i trzeba go 'ciąć'. Dlatego już kilka lat temu przestałem jeździć w ten rejon" – komentuje pan Michał.
Wtóruje mu inny internauta, który również z niesmakiem wspomina swój urlop w górach.
"Najpierw zaczęło się od kwatery, która w niczym nie była podobna do tej widzianej na zdjęciach, potem było niezdrowe jedzenie a skończyło się na kompletnie innym cenniku, bo informatyk nie zdążył zmienić. Szkoda. Podobno w Karpaczu jest lepiej" – żali się.
"Dużo w tym wszystkim prawdy, kierowcy busów oszukują, ludzie, którzy wynajmują kwatery, zmieniają cenniki, a do tego jeszcze dochodzi kwestia wyzyskiwanych koni" – stwierdza inna turystka.
Trzeba wypoczywać z głową
Negatywne komentarze mieszają się z pozytywnymi. Możemy w nich przeczytać m.in., że mieszkańcy wielkich miast wyjeżdżają na wakacje i oczekują "Bóg wie czego", a tak naprawdę zakopiańskie ceny niewiele się różnią od miejskich.
"Wy chyba nie bywacie w lokalach gastronomicznych w waszych miastach, szczególnie w centrach. Tam ceny wcale nie są niższe niż na Krupówkach, więc nie rozumiem tego jęku, że piwo w hurcie kosztuje złotówkę z groszami. To nie znaczy, że w knajpie ma kosztować 3 zł" – komentuje jeden z internautów.
Turyści zauważają, że każdą sytuację można oceniać w dwojaki sposób.
"Jeśli ktoś spaceruje tylko po Zakopanem, jeździ końmi na Morskie Oko, a kolejką na Kasprowy Wierch, stołuje się w eleganckich restauracjach, to niech nie płacze, że drogo. Od 9 lub 8 lat jeżdżę w nasze Tatry z rodziną (2+2). Nocleg mamy zawsze w tym samym miejscu w Białym Dunajcu za naprawdę małe pieniądze. Wracając ze szlaku jemy późny obiad na Krupówkach (2 lub 3 stałe miejsca), zakupy na śniadanie i na szlaki robimy w supermarketach. Naprawdę nie wydajemy kupy szmalu. Po prostu trzeba wiedzieć, po co się tam jedzie i wypoczywać z głową" – zabiera głos w dyskusji miłośnik Tatr.
Komentarz w tej sprawie zabrał również człowiek, którego, jak możemy się domyślać, sprawa dotyczy. I choć nie pisze jakiego rodzaju usługi świadczy w "góralskim biznesie", jego wpis daje do myślenia.
"Niestety opinia niezadowolonego turysty odbije się szerokim echem, a chyba nie ma wiele wspólnego z prawdziwym obrazem Zakopanego i jego mieszkańców. Jestem wprawdzie przyjezdnym, ale zostałem tutaj wychowany i spędziłem połowę życia w Zakopanem, resztę w tzw. świecie i jakoś nie widzę statystycznej różnicy w występowaniu buców czy chamów w porównaniu do ludzi kulturalnych czy życzliwych. Prawdą jest natomiast, że ich zachowanie wobec przyjezdnych bywa reakcją i potrafią to dobitnie wyartykułować. W obie strony, znienawidzić, ale też bezinteresownie pokochać."
Ze strony przyjezdnych podróżnych naturalnie nie należy oczekiwać takich dogłębnych analiz, bo są tutaj kilka dni i oczekują po prostu miłej obsługi. Pozostaje nam zatem przeprosić za tych, którzy zachowali się nieprofesjonalnie i już. Jednak trzeba pamiętać, że obsługa turysty to nasza praca, niekoniecznie zaś powołanie (...). Nie wnikając w to, czy to nasza wina czy też nie, generalizowanie nie jest dobrym sposobem na wyrażanie opinii. Wtedy unikniemy wrażenia traktowania jednych jak bankomatów, drugich jak prymitywnych aborygenów – skomentował mieszkaniec Małopolski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl