W drogę z kotem. "Bo w podróży najważniejsze są spotkania"
Miłośnicy podróży podkreślają zgodnie, że najważniejsze jest to, z kim dzielimy naszą przygodę. Nie zawsze muszą to być ludzie. Wiedzą o tym doskonale Rich East, Craig Armstrong i Martin Klauka, którym w wojażach towarzyszą koty.
Miłośnicy tych pięknych zwierzaków przekonują, że święto kota jest codziennie. Jednak Międzynarodowy Dzień Kota, który oficjalnie obchodzony jest 17 lutego, to najlepsza okazja, by rozprawić się z mitem, że kot - jako stworzenie niezależne - w przeciwieństwie do psa nie nadaje się na towarzysza wypraw. Nawet tych wyjątkowo ekstremalnych.
Z kotem przez Australię
Każdy kot jest inny. Z pewnością nie każdy z entuzjazmem wstanie z fotela, by zamienić domowe ciepełko na wyprawę w nieznane. Do tej grupy z pewnością nie należy jednak Willow, czarny kot Richa Easta. Zwierzak wiódł ze swoim panem zwyczajne życie. Mieszkali spokojnie w miasteczku Hobart na Tasmanii. Rich chodził do pracy, kot czekał na niego w domu. Do czasu, gdy młody mężczyzna postanowił rzucić pracę i ruszyć w podróż. Marzył, by przejechać kamperem całą Tasmanię i Australię. Nie wyobrażał sobie jednak rozstania z przyjacielem. Decyzja była prosta: wybiorą się razem.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Rich sprzedał dobytek, wyposażył Willowa w obrożę z GPS-em i przeniósł się z kotem do domu na kółkach. Przyjaciele przejechali razem przez wszystkie stany Australii. Wspólnie podziwiali wschody słońca na pustyni, wylegiwali się na plaży, podziwiali Wielką Rafę Koralową i podbijali odludne tereny najmniejszego z kontynentów.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Zgodnie z przewidywaniami Willow okazał się wspaniałym towarzyszem podróży. Otwartym na nowe przygody, a jednocześnie zawsze trzymającym się blisko swojego pana. East jest przekonany, że jego wielka podróż nie byłaby tak niezwykłą przygodą, gdyby wyruszył w nią sam. "Widzieliśmy z Willowem niezwykle miejsca i doświadczyliśmy wspaniałych przeżyć. Nie wyobrażam sobie tej wyprawy bez niego" - twierdzi mężczyzna. Zachęca innych, by nie rezygnowali z marzeń ze względu na zwierzaka. "Jeśli naprawdę o czymś marzycie, z pewnością znajdziecie sposób, by to marzenie spełnić". Jego podróż przez Tasmanię i Australię, którą odbył w niezwykłym towarzystwie czworonożnego kumpla z pewnością jest na to dowodem.
Wspinaczka z domową pumą
Równie niezwykła jest historia Craiga Armstronga i kotki Mille. Ich wspólna podróż zaczęła się w schronisku dla bezdomnych zwierząt. Właśnie tam maleńką kotkę zobaczył Craig. Jak wspomina mężczyzna była to przyjaźń od pierwszego wejrzenia, nad którą wisiało tylko jedno "ale". Craig dużo podróżował i nie wyobrażał sobie innego trybu życia. Obawiał się, że jego nowa przyjaciółka może nie podzielać pasji. Na szczęście Mille okazała się równie niespokojnym duchem.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Zaczęli od spacerów i krótkich wycieczek. Okazało się, że kotka, która wyrosła na prawdziwą, domową pumę, bardzo je polubiła. Doskonale odnajdywała się zarówno w plecaku, jak i wędrując na własnych łapach, zawsze w pobliżu Craiga. Zachęcony sukcesami mężczyzna zaczął zabierać swoją przyjaciółkę w coraz trudniejszy teren, by w końcu zarazić ją swoją największą podróżniczą pasją - wspinaczką.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Okazało się, że kotka uwielbia skałki i bez oporów pozwala zapiąć sobie uprząż. Bo choć z natury ma talent do wędrowania po górach, w czasie wspinaczki jest zawsze zabezpieczona tak samo jak jej dwunożny przyjaciel. Dziś Craig nie wyobraża sobie wypraw bez kotki. Razem z Mille podróżują i zdobywają góry, ciesząc się nowymi przeżyciami w swoim towarzystwie.
Kot na motocyklu
Martin Klauka z Bawarii kocha przemierzać świat na motocyklu. W 2017 roku planował wielką podróż. Z Niemiec, przez Austrię, Słowenię, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, Albanię, Macedonię, Grecję, Turcję, Iran do Dubaju. Miał ruszyć w sierpniu, tymczasem w kwietniu na jego drodze stanęła mała kotka. Gdy Martin ją znalazł była w opłakanym stanie. Wychudzona, zarobaczona, z tak poranionym ogonem, że trzeba go było amputować. Mimo trudnego dzieciństwa, kotka okazała się niezwykle dzielną, odważną i ciekawą świata istotą.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Martin postanowił więc nie rezygnować z planów, a lekko je zmodyfikować, zabierając kotkę, której dał na imię Mogli, ze sobą. Oglądając na instagramie ich zdjęcia z ich podróży, łatwo zauważyć, że kotka doskonale odnalazła się w tej nietypowej sytuacji. Choć nie obyło się bez chwil strachu - np. gdy w Iranie Mogli zgubiła się, a właściwie została zamknięta w kabinie prysznicowej, Martin nie ukrywa, że dzięki jej towarzystwu wyprawa zyskała nowego wymiaru. Razem przeżyli niejedną przygodę, zmagali się z pogodą, trudnymi drogami, awariami sprzętu, zapewniając sobie towarzystwo i dodając otuchy w trudnych chwilach.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Martin i Mogli już planują dalszą drogę. "Wyruszymy dalej, gdy temperatury spadną poniżej 45 stopni C. Planujemy pojechać przez Iran i Pakistan do Indii. Prawdopodobnie odwiedzimy też Sri Lankę i Nepal, skoro będziemy tak blisko. Ale zobaczymy co szykuje dla nas los. Nauczeni doświadczeniem już wiemy, że nie ma sensu robić zbyt odległych planów" - opowiada o kolejnych wspólnych podróżach z kotem Martin.
Kocie podróże nie zawsze muszą być duże
Niewiele osób decyduje się na tak ekstremalne wyprawy w kocim towarzystwie jak Rich, Craig i Martin. W Polsce wciąż wzbudza zdumienie widok człowieka, który wychodzi ze swoim mruczkiem na spacer. Nie znaczy to jednak, że nie warto sprawdzić czy nasz kot nie ma w sobie duszy podróżnika, albo wędrowca.
- Z kotami żyję od dziecka. Moje zwierzaki zawsze miały możliwość wychodzić na dwór, dzięki czemu łatwo mogłam obserwować różnice w ich podejściu do wędrówek - mówi WP Agata Łuczak z Gdańska. - Niektóre właściwie nie opuszczają podwórka, inne, jak psy, przyłączają się do nas, gdy tylko wybieramy się na spacer. Kiedy idziemy do lasu na grzyby, nawet na kilka godzin, niemal zawsze wybiera się z nami nasza kotka Krystyna. Zdarzyło mi się też zabierać moje koty na urlop w Bory Tucholskie. W przyczepie, a nawet pod namiotem, zawsze świetnie się czuły. Niektóre uwielbiały też pływać rowerem wodnym. Absolutnie ich do tego nie zmuszaliśmy. Właziły na rower przycumowany do pomostu i grzecznie czekały, aż reszta ekipy dołączy i wyruszymy razem na jezioro - opowiada Agata.
Czworonożnych wędrowców jest znacznie więcej. Dwa lata temu media obiegła wiadomość o kocie przewodniku, który sprowadził węgierskiego turystę zbłąkanego w wysokich Alpach. Gdy mężczyzna z przerażeniem stwierdził, że nie potrafi odnaleźć drogi do schroniska, dostrzegł kręcącego się nieopodal kota. Zwierzak był bardzo przyjacielski. Po przywitaniu zaczął schodzić drogą w dół, cały czas sprawdzając, czy turysta idzie za nim. Na szczęście mężczyzna zaufał mądremu zwierzakowi i idąc jego śladem, trafił do wioski u podnóża góry, gdzie kot zwyczajnie go zostawił. Kiedy Węgier opublikował nagranie z tego spaceru w mediach społecznościowych, w komentarzach pojawiły się wspomnienia innych turystów, którzy w Alpach Szwajcarskich wędrowali w towarzystwie tego samego zwierzaka. Okazuje się, że "kot przewodnik z Grimmelwaldu", jak ochrzczono dzielnego czworonoga, należy - o ile o kocie można coś takiego powiedzieć - do właścicieli znajdującego się w pobliskiej wsi hostelu.
Zwierzak uwielbia wędrować po górach i jak każdy wędrowiec wie, że w każdej podróży najważniejsze są spotkania. Dlatego nie tylko nie unika turystów, ale przeciwnie, chętnie towarzyszy im na szlaku.