Wakacje 2020. Jarmark św. Dominika w Gdańsku. Sprawdzamy ceny
To już 760. rocznica Jarmarku św. Dominika, który co roku przyciąga do Gdańska tłumy turystów. W tym roku, ze względu na pandemię, jest mniejszy. Wybrałam się tam, by zobaczyć, co dobrego można zjeść i za ile. I jedno jest pewne. Niezależnie od ceny, na jarmarku króluje węgierski specjał.
30.07.2020 11:49
Oscypki, baklawy, langosze, lody tajskie, pajdy ze smalcem, barszcz ukraiński, chaczapuri - to tylko niewielka część dań kuchni świata, których można było posmakować w ostatnich latach podczas Jarmarku św. Dominika na ulicach starego miasta w Gdańsku.
Te trzy tygodnie w roku to także beztroski czas buszowania między straganami w poszukiwaniu okazyjnych łupów. Można tam znaleźć dosłownie wszystko. Od minerałów, przez biżuterię, wyroby galanteryjne, stoiska "bez celu", oferty rodem z Telezakupów Mango, kosmetyki, wyroby ekologiczne i wiele wiele innych rzeczy, z których choć kilka okaże się niezbędnych. Chciałoby się powiedzieć, że "baby z dziadem" brakuje, ale nie brakuje. Ich też tam znajdziecie, jak dobrze poszukacie.
Jarmark św. Dominika - w tym roku królują Węgry
Mnie najbardziej interesują książki na stoiskach ze starociami i oferta gastronomiczna. O tym pierwszym innym razem, a tymczasem skupmy się na tym, co dobrego na jarmarku można zjeść. Nie powinno nikogo dziwić, że w tym roku, ze względu na sytuację epidemiologiczną, szerokiego wyboru nie ma. Liczba stoisk jest mniejsza o 35 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem. Ale głowa do góry. Jarmarcznych "essentials" nie zabraknie i to w całkiem przystępnych cenach.
Tradycyjnie triumfy święci flagowe trio, czyli: pajda ze smalcem, oscypek i langosz (smażone ciasto drożdżowe). Pierwszy z tych trzech przysmaków dostaniecie w podstawowej wersji już za 6 zł. Za dodatki, typu: ogórek, smażona cebula czy kiełbasa z cebulą trzeba dopłacić od 2 do 3 zł. Za oscypka (a raczej jego serowe podróbki) zapłacicie ok. 10-15 zł (w zależności od rodzaju i wielkości), a za takiego z grilla, czyli "do ręki" ok. 3,50 zł.
Nie mam jednak wątpliwości, że w tym roku króluje danie kuchni węgierskiej, czyli langosz. O godzinie 20, gdy pracownicy pozostałych straganów z jedzeniem zwijali już biznesy, po tradycyjne węgierskie danie wciąż ustawiały się długie kolejki. Ile zapłacimy za tę przyjemność? Najtańsza, czyli podstawowa wersja wyniesie nas 11 zł. Za te bardziej bogate w składniki zapłacimy od 12-22 zł (najdrożej, bo 23 zł kosztuje langosz z parówką).
- Na jarmark chodzę tylko po to, żeby coś zjeść (śmiech). Zawsze kupuję "oscypki", choć wiem, że nie są oryginalne. A langosz to już tradycja. Muszę go zjeść niezależnie od ceny i liczby kalorii. Raz w roku można - mówi Ilona Raczyńska, dziennikarka Wirtualnej Polski, która mieszka w Gdańsku.
Jarmark św. Dominika - większość specjałów za gotówkę
Nie brakuje również innych polskich specjałów, takich jak: kiełbasy (ok. 30 zł za kg), wypieki (np. jagodzianka albo obwarzanki ok. 5 zł), bigos (ok. 18 zł), gołąbki (ok.10 zł) czy kaszanka (ok. 15 zł), miody (ok. 20-50 zł), oleje (ok. 30-70 zł) i wiele więcej.
Ze "standardowych" wakacyjnych przysmaków skosztujemy również lodów (ok. 8 zł świderek ) i gofrów (te wyjątkowo drogie - nawet 18 zł ze śmietaną i owocami). Minusem jest to, że wiele stanowisk wciąż nie obsługuje płatności kartą.
- Na jarmark raczej nie chodzę. Wolę ten świąteczny, bo ma lepszy klimat. W tym roku na dominikański trafiłam przez przypadek i jestem mile zaskoczona! Nadal dużą niedogodnością jest jednak brak możliwości płacenia kartą w większości miejsc. Bez przesady, mamy XXI wiek. Mało kto nosi dziś przy sobie gotówkę - mówi Joanna Wiśniewska, mieszkanka Gdańska, w rozmowie z WP.
Coś dla koneserów win
W kilku częściach jarmarku natknęłam się również na stoiska z ekologicznymi winami. Sprzedawcy oferują szeroki wachlarz smaków w całkiem przystępnych cenach. Na miejscu można dokonać degustacji, a miłe panie nie szczędzą trunków. Inspirujące wydają się smaki, które rzadko można spotkać w sklepach, np: dzika róża, aronia, śliwka, jabłko mięta, gruszka, wiśnia, czarny bez, truskawka czy śliwka. Cena za butelkę to 28 zł, ale od razu mówię, że opłaca się wziąć dwie.
Choć w tym roku liczba stoisk została zmniejszona o jedną trzecią, to wciąż jest w czym wybierać. Sprzedawcy zachowują dystans między straganami, a przy każdym punkcie gastronomicznym czekają darmowe środki do dezynfekcji. Na ulicach znajdują się naklejki informujące o nakazie zachowania dystansu. Turyści jednak nie przejmują się zbytnio zasadami, bo mało kto ich przestrzega czy nosi maseczki ochronne.