Wakacje księży i zakonnic. Jak je spędzają?
Czy ksiądz lub zakonnica może pójść na urlop? Każdy marzy o chwili odpoczynku, relaksie, oderwaniu się choć na chwilę od rzeczywistości – także osoba duchowna. Wielu zapomina, że urlop nie jest jedynie "przywilejem" osób świeckich i przysługuje także księżom czy zakonnicom. Poza tym, że zostali wyświęceni, mają takie same potrzeby, jak typowy Kowalski.
09.08.2017 | aktual.: 09.08.2017 18:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Choć niektórych może to dziwić, księża i zakonnice również mają urlop, choć często liczba dni wolnych jest mniejsza niż u pracowników na etacie w korporacji. Inaczej też spędzają czas i znacznie rzadziej planują wyjazd all inclusive w gorącej Hiszpanii.
– Liczbę dni wakacyjnych ustala przełożony zakonu lub, na poziomie diecezji, biskup. To zazwyczaj 2-3 tygodnie urlopu w roku. Są też surowe zakony i klasztory, do których wstępując ma się świadomość, że nie przysługuje urlop. Mowa np. o trapistach czy kamedułach. Oczywiście mają wspólne wyjścia i spacery, zdarza się też jakaś krótka wycieczka, jednak typowe wakacje nie wchodzą w grę. Osobiście uważam, że każdy powinien mieć szansę odpocząć, na moment zmienić otoczenie. To może pozwolić mu inaczej spojrzeć na rzeczywistość. Jak mówił św. Tomasz z Akwinu: "człowiek, który nie odpoczywa, ten grzeszy". Nie należy tego mylić z lenistwem – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską ojciec Łukasz Karpiński z zakonu pijarów na Morawach.
Podobnie przedstawia się sytuacja u sióstr zakonnych, choć nie mają typowej pracy parafialnej, jak księża. W czasie urlopu odwiedzają rodziny czy korzystają z możliwości przenocowania w innych zgromadzeniach, które niekiedy ulokowane są w ciekawych lokalizacjach – w górach czy nad morzem.
– Kiedy żyje się z daleka od domu i nie można w dowolnym momencie odwiedzić bliskich, przyjazd do rodzinnego miasta sprawia dużo radości. Kilka lat temu uczyłam religii w szkole, więc wolne miałam w ferie i latem – opowiada w rozmowie z WP siostra Matylda.
– Teraz zajmuję się przygotowywaniem kościoła do mszy, a o urlop pytam się księdza i matkę przełożoną. Jeżdżę nie tylko do rodziny, ale też do innych zgromadzeń nad morze czy do koleżanek z lat młodości. I to nie jest tak, że muszę nosić habit, w domu mogę go zdejmować. W czasie urlopu, najczęściej za namową znajomych, zdarza mi się też pójść na manicure lub do kawiarni – mówi zakonnica.
Czy osoby duchowne mogą za darmo pojechać do dowolnej parafii czy zakonu?
– Nie ma tak dobrze! Za nocleg oraz wyżywienie trzeba zapłacić, ale nie ma wyszczególnionej stawki i kwotę ustala się wcześniej np. z proboszczem. Jednakże w ramach tego samego zakonu jest możliwość przenocowania za darmo. Jeździmy do swoich wspólnot, współbraci, a oni do nas. W moim przypadku mogę udać się do wspólnoty pijarów w Bolszewie, skąd jest kilkanaście kilometrów do Bałtyku – tłumaczy ojciec Łukasz.
– Chętnie udaje się też w Karkonosze, niedawno byłem na południu Słowacji. Zatrzymałem się w miasteczku Komárno, skąd zwiedzałem nie tylko Słowację, ale też Węgry. Z kolei moi koledzy z parafii lubią jeździć na pielgrzymki, m.in. do Medjugorie czy spędzać czas w Bieszczadach. Wielu udaje się na kolonie, pielgrzymki, ale też do rodziny czy na wczasy do hotelu w Grecji. Znam kilku księży w Polsce, którzy podróżują do Armenii czy Gruzji. Z kolei w Czechach nie raz rozmawiałem z duchownymi, którzy lubią spędzać urlop w Chorwacji, Włoszech czy szwajcarskich Alpach. Natomiast księża-emeryci raz na jakiś czas udają się do sanatorium czy uzdrowiska – zdradza zakonnik.
Czy ksiądz musi powiedzieć, gdzie jedzie?
– Nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby robić z tego tajemnicę. Kiedy pytamy się przełożonego o dni wolne, najczęściej robimy to kilka miesięcy przed wyjazdem. Prędzej czy później padnie pytanie o kierunek podróży. Oczywiście nie muszę wszystkim mówić gdzie się wybieram. Jadę za pieniądze, które zaoszczędziłem i to, czy zdradzę czy będą to góry, jezioro czy Włochy, jest znakiem dobrego taktu. Mogę jechać zarówno sam, jak i ze znajomymi, przyjacielem oraz rodziną – wyjaśnia ojciec Karpiński.
Czy są takie kraje, które ksiądz chciałby odwiedzić, a nie może (pomijając kwestie finansowe)?
– Myślę, że nie ma takich miejsc. Oczywiście do Korei Północnej nie polecę. A kraje muzułmańskie, takie jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, w dużej mierze zarabiają na turystach i jest im to bez różnicy, czy jesteś księdzem czy osobą świecką. Z resztą nikt nie ma wytatuowanego na czole, czym się zajmuje w życiu. Gdybym miał możliwość pojechać np. do Mekki, zobaczyć jak wygląda główne miejsce kultu muzułmanów, to dlaczego by z tego nie skorzystać? Nie zaszkodzi to mojej wierze, a warto poznawać inne kultury i miejsca, by lepiej rozumieć świat. Z resztą wielu księży których znam jest podobnego zdania – mówi duchowny.
Wiele osób zadaje sobie pytanie, ile duchowni wydają na podróże. Księża w zakonach, w odróżnieni od tych parafialnych, dostają miesięczne oraz wakacyjne "kieszonkowe". Tyle, ile uda się zaoszczędzić, tyle będzie można wydać na urlop. U pijarów miesięczne dostaje się kilkaset złotych i raz rocznie nieco większą sumę. Podobnie funkcjonuje to w innych zakonach, choć wysokość "kieszonkowego" może nieco się różnić. Nie są to duże kwoty, dlatego, by nie wydać wszystkiego, duchowni często pełnią na wyjazdach pielgrzymkowych funkcję przewodników czy opiekunów. Ponoszą wtedy mniejsze koszty.
– W Czechach dostaję pensję, która przelewana jest na konto naszej wspólnoty. Wypłacamy jest z niego "kieszonkowe", a pozostała część jest przeznaczana na rachunki czy inne bieżące wydatki. Nawet jeśli zakonnik pracuje jako nauczyciel czy w wydawnictwie, jego pensja także jest przelewana na wspólne konto. Średnia pensja księdza w Czechach to 13 tys. koron (ok. 2,1 tys. zł). Np. gdy mamy remont kościoła, a pieniądze pochodzą ze zbiórki parafialnej, to nie jest ona do mojej prywatnej dyspozycji – tłumaczy ks. Łukasz.
– Ksiądz diecezjalny, który żyje na własnym wikcie, też nie może robić z pieniędzmi, co chce. W sytuacji, w której jest on uczciwy i odróżnia kasę parafialną od swoich dochodów, tej pierwszej nie ruszy. Natomiast jeśli pracuje w szkole czy posiada dodatkowe źródło dochodu, może, w odróżnieniu od zakonników, wykorzystywać zarobione pieniądze na dowolny cel. Nie żyje we wspólnocie, która ma jedno, wspólne konto. Muszę też przyznać, że kilkanaście lat temu mocno się zdziwiłem, gdy usłyszałem, że młodzi księża diecezjalni w mojej obecności ustalali, kiedy kupować bilety do Meksyku. Dziś taka informacja mniej by mnie zdziwiła, ponieważ jest mnóstwo okazji taniego latania, ale wtedy było dla mnie szokiem, że duchowni mogą wyjeżdżać na tak drogie wycieczki – dodaje ojciec Karpiński z Moraw.