"We Włoszech nie ma nic stałego. Reguły nie obowiązują". Polka o życiu w Italii

Gaje oliwne ciągnące się po horyzont. Domy ukryte pod winoroślami. Słońce, które nie jest kapryśne i czasem aż przesadza ze swym ciepłem oraz ludzie... szczęśliwi, uśmiechnięci, sączący wino w swych pięknych willach. Stop. Nie idźmy dalej. – To mity, które tworzą zagraniczne media. Życie we Włoszech jest dalekie od tego ckliwego obrazka – mówi Barbara Stolecka, która w Italii mieszka od ponad 20 lat.

Barbara Stolecka od ponad 20 lat żyje i pracuje we Włoszech
Źródło zdjęć: © Facebook.com

Czy kiedy zapisywała się na kurs pilota wycieczek w latach 90. w Katowicach, wiedziała, że w ten sposób kusi los? A może wręcz przeciwnie… przyzywała ją jej prawdziwa natura? Była głodna świata, przytłaczały ją szarość i dym unoszący się nad Śląskiem, a ona niczym barwny ptak chciała uszczknąć tego kolorowego świata. Chciała podróżować, a mama postawiła sprawę jasno, że jeśli chce zrealizować swoje marzenia, musi sama zdobyć na ten cel pieniądze.

Ten wielobarwny świat puścił do niej oko. Aż zagarnął ją i pochłonął, bo przecież miejsce kolorowych istot jest w niebanalnej rzeczywistości. Tylko że ona o tym jeszcze nie wie. Jest pilną studentką I roku kulturoznawstwa na Uniwersytecie Śląskim i obserwuje, jak do Polski wkracza wolny rynek i upada skostniały system.

Najpierw pojechała do Wiednia, uderzył ją przepych i rozmach. Potem oprowadzała kolejne wycieczki po innych europejskich stolicach. Była w Budapeszcie, Paryżu, Rzymie i Atenach. Po drugim roku studiów – na wakacje przyjęła propozycję pracy jako pilot rezydent w jednej z miejscowości nadmorskiej nad Adriatykiem w Italii.

Przedostatni dzień ostatniego turnusu

– Turnusy się zmieniały, przyjeżdżały kobiety z różnych zakątków świata, ale mężczyźni… żądni przygód pojawiali się ci sami. Po takich obserwacjach stwierdziłam, że nigdy, ale to przenigdy nie zaufam żadnemu Włochowi – opowiada Barbara. – Absolutnie żaden Włoch!

Zobacz też: Włoska Modena. W mieście sztuki, kuchni i luksusowych aut

Jednak w przedostatni dzień ostatniego turnusu Polka poznała Maksymiliano i od tej pory nic już nie było takie samo. Basia niczego się nie spodziewając, wróciła do Polski. Jej życie toczyło się znanym rytmem, aż tu... po dwóch tygodniach w jej drzwiach staje przystojny Włoch z bukietem kwiatów.

– To dla twojej mamy – usłyszałam. Na szczęście jej nie było. Wyjechała na wakacje.

– Maksymiliano chyba naprawdę się zakochał. Chciał, żebym rzuciła wszystko i natychmiast przeprowadziła się do Włoch, a ja chciałam skończyć studia, wiedziałam też i widziałam, jak zachowują się mężczyźni w tym kraju, trzymałam więc go na dystans – opowiada Basia, która wtedy miała 22 lata i nie w głowie byli jej mężczyźni.

Najważniejsze były studia, które chciała skończyć. I sztuka, którą zgłębiała nie tylko na wykładach, ale przede wszystkim podczas odkrywania nowych miejsc. I to właśnie te dwie miłości, do sztuki i do mężczyzny, sprawiły, że Basia przewróciła całe swoje życie do góry nogami i przeprowadziła się do Włoch. Oczywiście konsekwentnie po zdobyciu tytułu magistra. Po obronie, szczęśliwa, mogła zacząć nowy etap życia. W Rawennie.

Różnice kulturowe

– Moje początki były trudne. Różne kompleksy dawały o sobie znać, a do tego dochodziły różnice kulturowe. Nawet pościelenie łóżka okazało się wyzwaniem. Ale też pojawiły się inne rozbieżności. Zupy jada się tylko wtedy, gdy ktoś jest chory. Tak samo z herbatą. Kiedyś zamówiłam sobie taki napar i usłyszałam: źle się czujesz? W Rawennie jeździ się na rowerach. I np. ja jeździłam przepisowo ścieżkami rowerowymi, na światłach schodziłam z jednośladu, a Włosi jeżdżą jak chcą. Są bardzo twórczy. I jest to widoczne w codziennym życiu. Może i jest wiele reguł, ale mało kto ich przestrzega.

– We Włoszech nie ma nic stałego. Nie ma stałych odnośników – słyszę od Polki. – Trzeba być osobą niezwykle elastyczną, żeby znaleźć wyjście z sytuacji. I tak zawsze. Codziennie. Wszędzie. Nawet w urzędzie, bo pani w okienku może znać inny przepis i inny kruczek. To już staje się normą, że gdy wchodzi w życie jakieś prawo, to od razu Włosi robią wszystko, żeby to prawo ominąć. Zawsze! To kraj kombinatorów, ale w sensie kreatywności – słyszę.

Grzechem byłoby jednak nie wspomnieć o tych chwilach, gdy Barbara i jej mąż razem łowiłi kraby nad Adriatykiem, zbierali vongole, a następnie wspólnie je gotowali. Razem chodzili na targ rybny i wspólnie wybierali wspaniałe owoce morza, których w Polsce nie uświadczysz.

Obraz
© Facebook.com

– Ale to też nie jest tak, że wszystko w tej mojej Italii było inne. Rawenna jest blisko Apeninów, a przecież na Śląsku są Beskidy. We Włoszech słuchało się muzyki folkowej, a u nas polki i mazurka. W regionie, w którym mieszkam, czyli w Emilii Romanii, dodatkowo podaje się rosół na niedzielny obiad, a przecież nad Wisłą to standard. Bardzo mi to odpowiadało. Jedyne czego mi brakowało w Tychach czy Katowicach to morza – opowiada.

– Nie wszystko jest jednak takie różowe. W szkołach jest niższy poziom niż w Polsce. Jeszcze kilka lat temu nie uczono języków obcych. Jeśli chodzi o poziom wiedzy ogólnej to jest to zatrważające. Zlikwidowano z programu kurs historii sztuki. W kraju, w którym 90 proc. zabytków wpisanych jest na listę UNESCO. Normalny Włoch nie zważa na otaczające go piękno – zauważa.

Obraz
© Facebook.com

Mimo różnic klas i wykształcenia, wszystkich Włochów łączy miłość do kuchni. A im bardziej na południe tym życie jest bardziej rodzinne.

A jak wyglądają święta? – Jest takie powiedzenie: "Boże Narodzenie spędź z rodziną, a Wielkanoc z kim chcesz". Włosi więc na wiosnę wyjeżdżają za granicę. Natomiast Święta Bożego Narodzenia są bardziej rodzinne. Nie ma Wigilii, bo dla nich najważniejszy jest obiad pierwszego dnia świąt. W Emilii Romanii serwuje się cappelletti w rosole (makaron z serami). W Bolonii natomiast tortellini z nadzieniem mięsnym w rosole, a na drugie danie zazwyczaj podaje się jagnięcinę i ziemniaki – dodaje.

– I tak sobie żyliśmy, planowaliśmy wspólną starość i wspólne podróże, aż tu nagle kilka lat temu Maksymiliano zmarł. Teraz już wiem, że nie ma sensu odkładać planów na później. Trzeba żyć i wyciskać życie jak cytrynę – mówi z przekonaniem Polka.

To prawda. Trzeba żyć tu i teraz. A Basia jest na takim etapie życie, że zbiera właśnie owoce swojej wytrwałej pracy. Przez cały ten czas podtrzymywała z konsekwencją swoje pasje. W 2000 r. zdała egzamin na przewodnika wycieczek i do tej pory pielęgnuje zamiłowanie do kultury i sztuki kulinarnej.
– Kocham ten kraj i cieszy mnie, że wciąż się rozwijam – mówi z dumą w głosie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Zniszczyli jesienną atrakcję. "Lubi towarzystwo, ale nie demolki"
Zniszczyli jesienną atrakcję. "Lubi towarzystwo, ale nie demolki"
Poruszenie w Gdańsku. Wszystko przez nagrania bollywoodzkiego hitu
Poruszenie w Gdańsku. Wszystko przez nagrania bollywoodzkiego hitu
Nowa atrakcja w Małopolsce. Miejsce słynie z odkryć archeologicznych
Nowa atrakcja w Małopolsce. Miejsce słynie z odkryć archeologicznych
Piękna i zabójcza. Czarna plaża na Islandii
Piękna i zabójcza. Czarna plaża na Islandii
Polski hit przyciąga tłumy. Dodatkowe samoloty pełne Brytyjczyków
Polski hit przyciąga tłumy. Dodatkowe samoloty pełne Brytyjczyków
Pierwszy taki kraj na świecie. W całości uznany za rezerwat biosfery
Pierwszy taki kraj na świecie. W całości uznany za rezerwat biosfery
W Grecji już spadł śnieg. "Wyjątkowo szybko w tym roku"
W Grecji już spadł śnieg. "Wyjątkowo szybko w tym roku"
Kremy przeciwsłoneczne pod lupą. Wyniki testów budzą niepokój konsumentów
Kremy przeciwsłoneczne pod lupą. Wyniki testów budzą niepokój konsumentów
Groźny wirus przenoszony przez komary. Nowe ognisko na Kubie
Groźny wirus przenoszony przez komary. Nowe ognisko na Kubie
Hit ostatnich lat. Ruszają nowe loty z Polski. Tymczasem eksperci alarmują
Hit ostatnich lat. Ruszają nowe loty z Polski. Tymczasem eksperci alarmują
MSZ ostrzega przed podróżami do USA. Chodzi o paszporty bez oznaczenia płci
MSZ ostrzega przed podróżami do USA. Chodzi o paszporty bez oznaczenia płci
Dla wielu to łatwizna. Uczestniczka przy pytaniu za 2 tys. poprosiła o pomoc
Dla wielu to łatwizna. Uczestniczka przy pytaniu za 2 tys. poprosiła o pomoc