LudzieWinnica Nadwiślańska. "Nie trzeba jechać do Włoch, by napić się dobrego wina"

Winnica Nadwiślańska. "Nie trzeba jechać do Włoch, by napić się dobrego wina"

O drodze z Warszawy do własnej winnicy, uprawie winorośli, rodzimej tradycji winiarskiej, a także gustach Polaków - opowiada Piotr Mamiński, założyciel Winnicy Nadwiślańskiej. - Jesteśmy winiarzami w pierwszym pokoleniu. Wszystko musimy wypracować od początku, ale to otwiera perspektywy - mówi w rozmowie z Magdą Owczarek.

Winnica Nadwiślańska zachwyca położeniem
Winnica Nadwiślańska zachwyca położeniem
Źródło zdjęć: © Winnica Nadwiślańska
Magda Owczarek

07.07.2021 12:51

W czasie naszej rozmowy w tle słychać na zmianę świergot ptaków i dzwonek telefonu. Piotr wyjaśnia, że właśnie tak wygląda życie winiarza. Z jednej strony praca na łonie natury, z drugiej - ręce pełne roboty.

Magda Owczarek: Jak to się stało, że chłopak z miasta założył winnicę?

Piotr Mamiński: Urodziłem się i dorastałem w Łodzi, później przeniosłem się do Warszawy, gdzie poznałem moją przyszłą żonę. Oboje uznaliśmy jednak, że Warszawa nie jest najlepszym miejscem do życia dla rodziny z dziećmi. Mieszkanie w bloku, dojazdy w korkach. A my mieliśmy już jedno dziecko, drugie w drodze, a trzecie w planach.

Postanowiliśmy zamieszkać koło Sandomierza, kiedy pojawiła się możliwość pracy w miejscowej fabryce soku jabłkowego. Znaliśmy te okolice i widzieliśmy o tutejszej kulturze winiarskiej. O winnicy myśleliśmy już wcześniej. Sporo podróżowaliśmy, winnice zawsze podobały nam się krajobrazowo. Dzięki mojej nowej pracy mogliśmy zacząć realizować plan założenia własnej winnicy bez rzucania się na głęboką wodę.

Po przeprowadzce zaczęliśmy szukać ziemi pod budowę domu i założenie winnicy. Działka musiała być w dobrej lokalizacji, wystarczająco duża, o odpowiednim nachyleniu pod uprawę winorośli. Długo szukaliśmy miejsca, które spełniałoby wszystkie nasze kryteria, ale w końcu się udało. Kupiliśmy ziemię tuż pod Sandomierzem, dzięki czemu mieszkamy trochę na końcu świata, ale możemy korzystać z udogodnień miasta. Najpierw zbudowaliśmy dom, a później posadziliśmy winorośl.

Piotr Mamiński z żoną długo szukał miejsca odpowiedniego pod własną winnicę
Piotr Mamiński z żoną długo szukał miejsca odpowiedniego pod własną winnicę© Winnica Nadwiślańska

Podziwianie winnic to jedno, ale założenie własnej to drugie. Znaliście się na tym?

Kilka lat wcześniej założyliśmy małą winnicę w innym rejonie świętokrzyskiego, na tzw. świętokrzyskim biegunie zimna. Moi rodzice mają tam działkę, gdzie posadziliśmy na próbę pięćdziesiąt sadzonek winorośli. Tak zbieraliśmy pierwsze doświadczenia, które z powodu lokalizacji były trudne.

W rejonie Sandomierza warunki są lepsze?

Tak, lokalizacja i klimat są wymarzone. Nasza działka ma południowo-zachodni stok, odpowiednie nachylenie, dobre gleby. Znajdujemy się na terenie Gór Pieprzowych, pod ziemią mamy łupek, który nadaje naszym winom mineralny charakter.

Dużym atutem jest też bliskość Wisły. Oprócz walorów krajobrazowych rzeka stanowi bufor termiczny, chroniący przed wiosennymi przymrozkami.

Wyzwaniem była natomiast skala przedsięwzięcia. Mamy ponad hektar ziemi, w 2017 r. posadziliśmy cztery tysiące sześćset krzaków. W tym zadaniu pomogła nam wynajęta firma, z której jesteśmy bardzo zadowoleni, bo nie mieliśmy niemal żadnych strat w nasadzeniach. W początkowym okresie nie liczyliśmy na dużą liczbę owoców, zależało nam przede wszystkim na ukształtowaniu winnicy, pielęgnacji i wzmocnieniu krzaków.

Poza dobrymi warunkami Winnica Nadwiślańska jest bardzo malownicza.

Z głównej drogi zjeżdża się do nas wąwozem, potem droga się kończy i nie ma ruchu. Z jednej strony mamy rezerwat Góry Pieprzowe, z drugiej obszar Natura 2000. Przychodzą do nas sarny, jelenie, łosie, lisy, zające. Goście odwiedzający winnicę zapytali mnie kiedyś: “ale rysia to pan chyba tu nie ma”. Odpowiedziałem, że mam syna Rysia.

Winnica Nadwiślańska jest pięknie położona
Winnica Nadwiślańska jest pięknie położona© Winnica Nadwiślańska

Przylatuje też do nas wiele ptaków: czaple, żurawie, bociany czarne, bieliki. Ptaki bardzo nam zresztą pomagają. Jastrzębie krążące nad winnicą chronią ją przed szpakami. Sprowadziliśmy też jerzyki, które świetnie sobie radzą z komarami: jeden jerzyk może zjeść nawet dwadzieścia tysięcy komarów dziennie. Aby zachęcić jerzyki do zamieszkania u nas, założyliśmy dla nich budki i z głośnika puszczaliśmy dźwięki innych jerzyków.

Ptaki postanowiliśmy wykorzystać w jeszcze innym wymiarze - umieściliśmy je na etykietach naszych win, a nazwy win to łacińskie nazwy tych ptaków, np. Alcedo (Zimorodek) czy Galerida (Dzierlatka).

Jakie odmiany winorośli uprawiacie?

Wybraliśmy głównie odmiany niemieckie, ponieważ mamy zbliżone warunki klimatyczne co w Niemczech. Z odmian białych posadziliśmy johannitera, hibernala, rieslinga oraz chardonnay, z czerwonych regenta i cabernet cortis. W sprzedaży mamy cztery wina białe jednoszczepowe. W przypadku win czerwonych robimy kupaże, które różnią się proporcjami i czasem leżenia w beczce.

Na próbę zrobiliśmy też wino różowe, które prawie się nam wyprzedało, więc będziemy go produkować więcej. Panuje przekonanie, że w polskim klimacie białe wina udają się lepiej niż czerwone. W obu przypadkach robimy wina wytrawne, bo sami takie lubimy, ale smakują nawet amatorom półsłodkich win.

W Warszawie był kiedyś kiosk z mołdawskimi winami, gdzie można było dostać tylko czerwone słodkie wina, bo właśnie takich oczekiwali klienci. Jaki jest nasz gust narodowy jeśli chodzi o wina?

Nasz gust ewoluuje. Polacy jako konsumenci wina dojrzewają, nabywają większego doświadczenia i chętniej sięgają po wina wytrawne.

W poszerzaniu wiedzy na temat win pomagają branżowe stowarzyszenia i inicjatywy. Należę do Sandomierskiego Stowarzyszenia Winiarzy, którego projektem jest Sandomierski Szlak Winiarski, zrzeszający dziewięć lokalnych winnic. Każda z nich jest inna, co bardzo podoba się gościom. Kilka razy w sezonie organizujemy dni otwartych winnic, kiedy goście korzystając ze zorganizowanego transportu mogą wygodnie odwiedzić kilka winnic i degustować wina.

W listopadzie w Sandomierzu odbywa się Święto Młodego Wina. Lokalne winnice wystawiają się w restauracjach na sandomierskiej starówce, każda winnica prezentuje dwa wybrane wina. Poza degustacjami odbywają się warsztaty. Impreza cieszy się dużą popularnością, bilety szybko się wyprzedają. W zeszłym roku byliśmy zmuszeni do wdrożenia formuły online, goście dostali do degustacji pakiety z winami. Liczymy, że impreza szybko powróci w tradycyjnej formie.

Nie trzeba jechać do Włoch, by zobaczyć ładną winnicę i napić się dobrego wina
Nie trzeba jechać do Włoch, by zobaczyć ładną winnicę i napić się dobrego wina© Winnica Nadwiślańska

Zdjęcia Winnicy Nadwiślańskiej wyglądają sielankowo, ale założę się, że to ciężka praca. Jak ona wygląda?

Pierwsze prace ruszają w lutym, to czas na cięcie formujące krzewy. W połowie kwietnia zaczyna się pielenie i koszenie, selekcja latorośli, usuwanie niepotrzebnych pąków i pędów. Od czerwca przystępujemy do cięć letnich.

Winorośl jest rośliną szybko rosnącą, dlatego bez regularnego przycinania winnica rozrosłaby się jak dżungla. Trzeba ją przycinać jak żywopłot. Dzięki temu można wejść do winnicy, a jednocześnie zapewnia się winorośli przewiew i chroni się ją przed chorobami.

Zbiory winogron zaczynają się we wrześniu i trwają do października. Potem przychodzi czas fermentacji, który musi przebiegać w higienicznych warunkach. Z końcem listopada nastaje spokojniejszy okres, wykorzystujemy ten czas na porządki, planujemy butelkowanie.

Większość prac wykonujemy ręcznie, w rytmie slow, bo tak lubimy. Winnicę prowadzimy w sposób zrównoważony, sami tu mieszkamy, więc nie chcemy psuć sobie otoczenia. Nie używamy herbicydów, motyczkujemy ręcznie, tniemy ręcznie. Nasza winnica jest kameralna, nie przewidujemy wielkiej ekspansji, bo chcemy osobiście nad wszystkim czuwać.

Gdzie uczyłeś się uprawy winorośli?

Dorastałem w mieście, ale w dzieciństwie dużo czasu spędzałem na wsi. Zawsze lubiłem grzebać w ziemi. Na temat uprawy winorośli czytałem książki i artykuły. Nieocenione jest stowarzyszenie winiarzy, które nie ukrywa wiedzy, tylko chętnie się nią dzieli. Starsi koledzy robią szkolenia, które dla mnie jako młodego winiarza są bardzo cenne. Kluczowa jest jednak praktyka, to siedemdziesiąt procent sukcesu. Jestem dopiero na początku drogi, ale nabieram doświadczenia i sądzę, że się rozwijam.

Tradycja winiarska w Polsce sięga średniowiecza, ale wciąż mamy kompleksy na tle krajowych win. Słusznie?

Obserwuję postęp zarówno w polskiej enoturystyce, jak i samej jakości polskich win. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Nasze wina, zwłaszcza białe, mogą konkurować z winami austriackimi czy niemieckimi.

Kompleksy Polaków wynikają z tego, że w polskiej tradycji winiarskiej brakowało ciągłości. W Polsce wszyscy jesteśmy winiarzami w pierwszym pokoleniu. Nie odziedziczyliśmy winnic, sprzętu ani wiedzy, musimy wszystko wypracować od początku. To duże wyzwanie, ale też duże perspektywy. Nie ograniczamy się, myślimy w otwarty sposób, co wychodzi nam na dobre.

Widzę też szansę dla winiarzy w obecnej sytuacji. Po pandemii turyści chętniej zwracają się ku naturze, wolą podróżować w mniej odległe miejsca, wybierają zaciszne zakątki. Kameralne, malowniczo położone winnice to idealny wybór. Nie trzeba jechać do Włoch, by zobaczyć ładną winnicę i napić się dobrego wina.

Źródło artykułu:WP Turystyka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)