Zwiedziła samotnie prawie 50 krajów. Przedstawiamy Celię Voivodich
O Celii Voivodich zrobiło się głośno kilka tygodni temu, gdy jej wideo z Indii stało się hitem internetu. Nagranie pokazuje blondynkę otoczoną przez tłum miejscowych mężczyzn, chcących zrobić z nią selfie.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Brama Indii w Mumbaju. Dziewczyna o białej karnacji i blond włosach szybko przyciąga uwagę miejscowych. Błyskawicznie zostaje otoczona przez mężczyzn proszących o wspólne selfie. Nad jej głową tworzy się las rąk trzymających smartfony. Wyjście ze zgromadzonego tłumu jest dla niej nie lada wyzwaniem. Całą sytuację nagrywa kolega dziewczyny, a wideo staje się hitem w sieci. Zostaje udostępnione na stronach fanowskich, między innymi satyrycznym Polandballu oraz Top Tier Cringeposting, czyli "Żeżuncji najwyższych lotów". Zostało skwitowane ironicznym opisem "Supermocarstwo do 2020". Zachowanie Hindusów rozpętało falę drwin i szykan w komentarzach. Video zostało także użyte jako znak czasów oraz ostrzeżenie przed masową imigracją. Do nagrania i reakcji internautów odniosła się także sama Celia Voivodich. Udało nam się do niej dotrzeć i porozmawiać o jej podróżach oraz doświadczeniach z Indii.
Wirtualna Polska, Jacek Dolny: Jak to wszystko się zaczęło?
Celia Voivodich: Podróżowałam, odkąd skończyłam 8 lat, oczywiście nie byłam wtedy sama (śmiech). Na swoją pierwszą samotną wyprawę udałam się w wieku 20 lat. Zaczęłam od wakacji, później jeździłam na wolontariaty, a jeszcze później wyjeżdżałam zawodowo. Od dwóch lat dokumentuję wszystkie podróże na swoim blogu.
Interesuje mnie, co myśli sobie kobieta podróżująca do krajów, które w Europie uchodzą za niebezpieczne? Kiedy myślimy o Azji czy Ameryce Południowej, zastanawiamy się nad listą chorób, przeciw którym musimy się zaszczepić. Ty po prostu pakujesz plecak i jedziesz. Czy twoja spontaniczność kiedykolwiek wpakowała cię w tarapaty?
Podczas podróży po Nikaragui i Ameryce Centralnej poznałam chłopaka z Kanady. Utrzymywał, że w jego hostelu mieszka małpa. Nie wierzyłam mu, ponieważ podróżowałam po tamtym regionie jakieś 3 miesiące i na żadną się nie natknęłam. Zgodziłam się, aby przejść się do tego hostelu i przekonać się na własne oczy. Kiedy dotarliśmy na miejsce, moim oczom ukazała się mała małpka.
Uprzedzono mnie, aby nie zbliżać się do zwierzęcia. Była samicą, nie lubiła kobiet. Pomyślałam, że tak długo jak jestem z dala od niej, wszystko będzie w porządku. Zostałam w hostelu jakieś 30 minut. Kiedy próbowałam przytulić Kanadyjczyka na pożegnanie, małpa skoczyła na moją klatkę piersiową i ugryzła mnie w nadgarstek. Ludzie próbowali ją ściągnąć, jednak nie chciała puścić. W tym momencie naprawdę żałowałam, że nie zaszczepiłam się przed wyjazdem.
Kiedy wróciłam do swojego hostelu, mój nadgarstek był cały we krwi. Współlokatorzy powiedzieli, że powinnam iść do lekarza i zbadać się pod kątem wścieklizny. Następnego dnia wróciłam do małpiego hostelu. Na miejscu zapewniono mnie, że małpa jest udomowiona i nigdy nie była w dżungli. Zaryzykowałam i nie poszłam do lekarza. Jestem tutaj, żywa (śmiech).
Musiała być bardzo przywiązana do tego Kanadyjczyka...
Była. Wychodziła z nim na spacery, jadła, a czasami nawet z nim spała. Musiał tam być jakiś czas, ponieważ w momencie, w którym go dotknęłam, małpa rzuciła się na mnie w furii. Zupełnie jakby była o niego zazdrosna.
Pomówmy o Indiach. Jest to kraj, w którym istnieje niesamowity sentyment do czasów kolonialnych. Chyba w żadnym innym kraju biały człowiek nie wzbudza tak wielkiego zainteresowania. W komentarzach pod twoim słynnym filmikiem pojawiały się głosy, że to co zrobiłaś było lekkomyślne i niebezpieczne. Że mogłaś zostać obmacana, napadnięta, zgwałcona. Ty z kolei stwierdzasz, że nie spotkałaś się z wrogością. Co czułaś w Indiach?
Podczas pobytu z całą pewnością miałam momenty, podczas których mogłam czuć się niebezpiecznie. Co do wideo… Aby przydarzyło ci się coś złego, musisz najpierw wpakować się w złą sytuację. Być może miałam w Indiach więcej szczęścia niż inni, choć muszę przyznać, że jedynie dwa razy zdobyłam się na samotny spacer nocą.
Pewnego razu czekałam na nocny pociąg na jednej z hinduskich stacji, całkiem sama. Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo było tam tłoczno. Cały dworzec śmierdział, a w toaletach wszystko było umazane fekaliami. W pewnym momencie ludzie na peronie zaczęli robić mi zdjęcia. Zareagowałam tak samo- zaczęłam robić zdjęcia im, przy okazji dowcipkując. Kiedy zorientowali się, że sobie z nich żartuję, to przestali
Do pewnych sytuacji należy podejść z akceptacją i bez strachu. Chyba wszystko zależy od tego, czy ludzie czują bijącą od ciebie pewność siebie, czy nie. Koniec końców uważam Indie za swój ulubiony kraj. Nie byłabym w stanie powiedzieć komukolwiek, że powinien bać się wizyty w tym kraju. Jeżeli chcesz tam jechać, po prostu jedź. Jedzenie jest wspaniałe, kultura fantastyczna, a ich hojność wprost przygniatająca.
W jaki sposób przygotowujesz się na radzenie sobie z obcym językiem przed wyjazdem za granicę? Uczysz się podstaw, czy masz nadzieję, że dasz sobie radę mówiąc wyłącznie po angielsku?
Uważam, że nauka podstaw jest bardzo ważna. Jeżeli jedziesz do obcego kraju, starasz się dopasować do tamtejszego stylu życia i język nie jest tu wyjątkiem. Zauważyłam jednak, że w takich krajach jak Indie, Uganda, Tajlandia czy nawet Tanzania, spora liczba osób władała chociaż podstawowym angielskim. Język jest problemem na przykład w Egipcie, Maroku czy Japonii. W tamtych krajach starałam się komunikować za pomocą gestów lub używałam bezpłatnego tłumacza online. Gdyby nie on, miałabym prawdopodobnie dużo większe problemy ze znalezieniem drogi czy zamówieniem jedzenia.
Wspomniałaś Japonię. Wiele osób uważa jej naród za zamknięty. Jak to z tymi Japończykami jest?
Są bardzo pracowitym i zaawansowanym technologicznie narodem. Japonia jest jednym z najczystszych krajów, jakie zwiedziłam. Istnieje tam także wielki szacunek do własności prywatnej. Pewnego razu zostawiłam plecak w lesie podczas wycieczki po japońskim parku narodowym. Dopiero 45 minut po wyjściu z lasu zorientowałam się, że go zgubiłam. Kiedy wróciłam do parku, plecak leżał dokładnie w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam. Coś takiego nie miałoby miejsca w Ameryce Łacińskiej czy Afryce.
Uważam także, że japońscy mężczyźni boją się kobiet. Kiedyś usiadłam obok Japończyka w pociągu. Mężczyzna spojrzał na mnie, jak gdyby zobaczył ducha, po czym wstał i wyszedł do następnego przedziału. Było to dla mnie dość zabawne i urocze (śmiech).
W jaki sposób musiałbym się zachowywać w Japonii, aby nie urazić jej mieszkańców? Czy jest jakiś sposób na zbudowanie jakiejś wspólnej więzi między Europejczykiem a Japończykiem?
Przede wszystkim należy zaakceptować to, jacy są. Dotyczy to każdego kraju. Wierzę, że nie należy generalizować i znalazłam wielu Japończyków, z którymi byłam w stanie znaleźć wspólny język. Muszę jednak przyznać, że trudno dogadać się przypadkowymi ludźmi na ulicy, a zwłaszcza z mężczyznami.
Podróżujesz samotnie, ale za każdym razem znajdujesz sobie lokalnego przewodnika. W jaki sposób ich sobie szukasz? Jak poznajesz, który z nich jest godny zaufania?
W przypadku Indii starałam się znaleźć przewodnika przed przyjazdem do kraju. Trzeba być niesamowicie ostrożnym podczas nawiązywania tego typu znajomości. Zanim dojdzie do spotkania, przykładam uwagę do tego, jak ci ludzie się wypowiadają. Sprawdzam także ich profile społecznościowe. Na pierwsze spotkanie umawiam się zawsze w miejscu publicznym- kwestia bezpieczeństwa.
Czy twój instynkt kiedykolwiek zawiódł?
Tak, podczas pobytu na Filipinach. Wybrałam się na nie ze znajomą. Spotkałyśmy miejscowego, który był przewodnikiem. Spędziłyśmy z nim dzień nad miejscowymi wodospadami, do których zabrał nas swoim motorkiem. Pod wieczór zapytał nas, czy nie miałybyśmy ochoty spędzić wieczoru z nim i jego znajomymi w barze, który był niedaleko naszego hotelu. Zgodziłyśmy się.
Wieczorem pokazał nam, że bar jest tuż za rogiem, że wystarczy po prostu skręcić w lewo. Powiedział, że nas tam zawiezie, zatem wsiadłyśmy na jego motor. Kiedy po chwili skręcił w prawo zaczęłam odczuwać, że coś jest nie tak. Przejechaliśmy kilka kilometrów, po czym skręcił w drogę, na której nie było asfaltu. Pytałam go, gdzie jest bar. Za każdym razem odpowiadał „już niedaleko”. W pewnym momencie droga nie była już nawet oświetlona, jednak on jechał dalej. Po chwili zatrzymał się na środku drogi i zaczął ciągle trąbić.
Miałam dość. Zaczęłam krzyczeć i kazać mu natychmiast zawracać, w ostateczności byłam gotowa uderzyć go w głowę radiem, które miał przyczepione do motoru. Posłuchał się mnie, nawet zabrał nas do baru, który faktycznie był za rogiem naszego hotelu. Na miejscu nie było żadnych jego znajomych. Spytałyśmy go, gdzie są jego koledzy. Nie odpowiedział.
Chciałbym zapytać o naciągaczy. Czy kiedykolwiek udało im się cię nabrać?
Tak, chociaż nie bezpośrednio. Straciłam przez jednego z nich wszystkie kosztowności. Kiedy byłam w Kostaryce, mieszkałam w hostelu z dwoma mężczyznami. Jeden z nich przedstawił mi się jako recenzent hosteli. Pomyślałam, że wykonuje pracę moich marzeń, byłam nim totalnie zachwycona. Spędziłam z nim większość czasu podczas mojego pobytu w Kostaryce. Zauważyłam, że bardzo uważnie mnie obserwował. Pomyślałam sobie, że jest mną po prostu zauroczony.
Pewnego wieczora wyszliśmy grupą do klubu. Wyszłam z niego z tubylcem, który także mnie obserwował. Dziś podejrzewam, że on i ten gość z hostelu współpracowali. Poszliśmy na plażę, po chwili siedzenia razem stwierdziłam, że muszę wracać do hostelu. Ten chłopak ledwo mówił po angielsku, ale wciąż nalegał, żebym z nim została. Około 4 nad ranem wróciłam do pokoju. Recenzenta hosteli już w nim nie było. Byłam w szoku jeszcze bardziej, kiedy zauważyłam, że zniknęły także wszystkie moje rzeczy. Laptop, telefon, skradziono nawet prostownicę!
Poprosiłam właściciela hostelu, aby udostępnił mi skan paszportu tego człowieka. Okazało się, że twarz z dokumentu była inna niż twarz tego człowieka. Całe szczęście nie zabrał mi paszportu, który znalazłam pod łóżkiem. Zgłosiłam sprawę lokalnej policji, jednak powiedzieli, że nie są w stanie mi pomóc.
Cała sytuacja miała miejsce na początku moich podróży. Byłam naiwna, ale wyciągnęłam z tego lekcję: niezależnie od tego jak fantastyczni wydają ci się ludzie, nigdy nie możesz zostawiać swoich rzeczy bez opieki. Od tamtego czasu zawsze zamykam swoje walizki na cztery spusty.
Skoro już zahaczyliśmy o wynoszenie nauki, jaką lekcję wyniosłaś ze swoich podróży?
Przede wszystkim, że warto być otwartym, jednak zawsze zachowywać czujność. Uważam, że esencja podróży to czas spędzony z tubylcami i ich historie- poszerzanie horyzontów. Za granicą trzeba na siebie uważać, ale także szukać i poznawać świetnych ludzi, rozsianych po całym świecie.
Jeżeli jesteście ciekawi reszty podróży Celii, sprawdźcie jej profile społecznościowe na Facebooku oraz Instagramie. Oba są prowadzone w języku angielskim.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz też: Polscy policjanci w europejskim Las Vegas. Poszliśmy z nimi na patrol
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.