Miasto, które zapadło się pod ziemię
Kłodzko to jedno z niewielu miast, które wyszły z II wojny światowej nieomal bez szwanku. Tutejsza starówka była uznawana za jedną z najpiękniejszych w tej części Europy. Jednak kilka lat po wojnie miasto dosłownie zapadło się pod ziemię. Jak do tego doszło?
Kłodzko to jedno z niewielu miast, które wyszły z II wojny światowej nieomal bez szwanku. Tutejsza starówka była uznawana za jedną z najpiękniejszych w tej części Europy. Jednak kilka lat po wojnie miasto dosłownie zapadło się pod ziemię. Jak do tego doszło?
Dziś *Kłodzko *to mieszanina pięknych, starych kamienic i bloków, poupychanych nie wiedzieć czemu w środek urokliwej starówki, nad którą góruje majestatyczna twierdza. Wszystko wydaje się normalne i typowe, ale jeśli zejdziemy pod powierzchnię, poznamy naprawdę niezwykłą historię podziemi miasta – i apokalipsy, jaką mu zgotowały.
Początki Kłodzka sięgają X wieku. Z przyczyn strategicznych ograniczone kilkoma rzekami i górami miasto nie mogło się rozrastać wszerz. Nie było również gdzie składować towarów, szeroko spływających dzięki korzystnemu położeniu na trasie Wrocław - Praga. Dziś coraz to nowe drapacze chmur świadczą o tym, że metropolie rozbudowują się wzwyż, kiedyś jednak dużo prościej było… kopać w dół.
Naturalnym kierunkiem rozbudowy stało się zatem drążenie coraz głębszych piwnic. Najstarsze pochodzą z XIII wieku. W miarę upływu czasu podziemne lochy były powiększane i łączone w coraz większe systemy. Było to świetne rozwiązanie, nie tylko na deszczową pogodę. W czasie wojen były one bezpiecznym schronieniem dla mieszkańców. Doszło do tego, że niektóre kamienice sięgały nawet do 30 metrów w głąb ziemi!
Grunt pod starym miastem był dziurawy jak ser szwajcarski. Przez dziesiątki, czasem setki lat nieremontowane piwnice zaczęły stanowić coraz większe zagrożenie. Dopóki miasto zajmowali mieszkający tu od pokoleń mieszczanie, udawało się zapobiegać katastrofie. Po wojnie piękną starówkę zaczęli zasiedlać Polacy, nie zdający sobie sprawy, jakie czekają ich kłopoty.
Piekło zaczęło się w 1948 roku. Zapadające się piwnice powodowały osuwanie się jezdni i kamienic. Te pociągały za sobą kolejne. W roku 1956 zniszczone były 84 budynki, a 471 wymagało natychmiastowego remontu. Przyjezdnym wydawało się, że nastąpiło tu trzęsienie ziemi. Katastrofę przyśpieszyła woda, która wdarła się do podziemnego miasta. Wydawało się, że już nic nie uratuje Kłodzka. W 1958 roku przybyła tu jednak ekipa speleologów z Krakowa, z zamiarem uratowania tego, co było jeszcze możliwe. Niemcy nie zostawili żadnych planów podziemnych labiryntów, dlatego ich badanie i penetracja zajęły całe miesiące.
Następnie przyszedł czas na opracowanie metody ocalenia starówki. Podjął się tego prof. Zbigniew Strzelecki. Ekipa górników działała w prawdziwie partyzanckich warunkach, nie raz zdarzyło się, że budynki niemalże dosłownie zawalały się im „na głowę”. Oprócz naprawy i zabezpieczenia piwnic, część podziemnego miasta postanowiono udostępnić turystom. Uroczyste otwarcie „podziemnej trasy” nastąpiło w 1976. Obecnie jest ona ponownie remontowana, by wydarzenia sprzed pół wieku nie miały szansy się powtórzyć. A zniszczone kamienice… cóż, ich miejsce zajęły znane nam wszystkim brzydkie, szare, komunistyczne bloki.
Warto wiedzieć, że z podobnymi problemami zmaga się Paryż. Porównanie światowej metropolii i małej mieściny gdzieś u podnóży Sudetów nie jest tu wcale od rzeczy. Stolica Francji również jest zbudowana ponad siecią tuneli, katakumb i kamieniołomów, stąd stosunkowo często zdarzają się tam spektakularne katastrofy budowlane, a wielu ludzi żyje z świadomością, że ich domy mogą się w każdej chwili zawalić.
Na szczęście mieszkańcy Kłodzka *nie muszą się już tym martwić. Spoglądają za to z obawą w stronę rzeki, która podczas powodzi tysiąclecia w 1997 kompletnie spustoszyła *Kłodzko. Jakie jeszcze zagrożenia czyhają na to urokliwe, choć prześladowane pechem miasto?