3 fotele, 6 rąk, a tylko 4 podłokietniki. Wojna łokciowa w samolotach
Kto ma prawo do podłokietnika? Zarówno w konfiguracji trzyosobowej z sześcioma ludzkimi ramionami i tylko czterema podłokietnikami, jak i dwumiejscowego ustawienia foteli z czterema ramionami i trzema podłokietnikami, wynik jest nieunikniony – niektóre osoby są pozbawione oparcia na łokieć. Czasem takie sytuacje przeradzają się w poważny konflikt i bywa żenująco, bo nawet kończą się bójkami. Ale komu tak naprawdę należy się podłokietnik?
Czy pasażer w środku powinien wygrać prawa do obu podłokietników, jako pocieszenie za najmniej komfortowe miejsce? Czy to sprawiedliwe, że osobom siedzącym zarówno przy przejściu, jak i przy oknie, powinno zostać jedno oparcie dla ich ręki? Sprawę postanowił zbadać "The Telegraph Travel".
Konsultantka ds. etyki, Jo Bryant, argumentuje: "Zasadniczo osoba siedząca przy przejściu ma możliwość wyciągnięcia się, ma większą swobodę i posiada jeden podłokietnik tylko dla siebie, więc powinna zadowolić się jego użyciem. Osoba siedząca przy oknie ma możliwość oprzeć ramię przy szybie i także ma swój własny podłokietnik. Zatem osoba, która utknęła w środku, ma najmniej komfortowe warunki. Nie ma szans na pochylenie ciała w żadną ze stron, a zatem powinna przynajmniej mieć możliwość wyboru, który podłokietnik chce, jeśli nie oba".
Ta argumentacja specjalisty wydaje się być rozsądna. Jednak jeśli pasażer "środkowy" miałby zdecydować się tylko na jedno oparcie, ekspertka od mowy ciała, Judi James, taką sytuację ocenia następująco: "Jeśli środkowy pasażer wybierze tylko jeden podłokietnik, osoba, której on też częściowo przysługuje, może poczuć się w pewnym sensie przegraną, niczym ofiara, podczas gdy druga strona będzie zadowolona".
"The Telegraph" przypomina sytuację, w której pasażer siedzący w środku wyrywał agresywnie podłokietnik spod śpiącego sąsiada. Innym razem, dwóch prawników lecących z Wielkiej Brytanii do Malagii wdało się z tego powodu w bójkę. Ostatecznie załoga przesadziła ich na dwa krańce samolotu.
"Wszystkie zwierzęta walczą o przestrzeń. W ciasnej kabinie samolotu, każdy centymetr się liczy" - komentuje James. "Przestrzeń to stan. A bitwa o podłokietniki jest niczym dziobanie. W naturze są silne i dominujące osobniki, a także uległe, które w takich sytuacjach zaciskają ręce na piersi. Ten, który ma oba podłokietniki, zaznacza pozycję, to jego tron. Kłopoty pojawiają się, gdy dwoje ludzi siedzących obok siebie ma dominujące usposobienie, jak w przypadku wspomnianych prawników."
Co robić? Uprzejmie zapytać swojego sąsiada, czy nie miałby nic przeciwko, jeśli to ty użyjesz waszego "wspólnego" podłokietnika. Jeszcze inną radą dla pasażerów służy bloger i podróżnik Gilbert Ott, który odbywa ok.100 lotów rocznie: "Krok pierwszy - niewerbalne ustalenie dominacji. Liczy się postawa. Krok drugi - złap podłokietnik, nie okazuj litości. Krok trzeci - nie rezygnuj z niego pod żadnym pozorem. Jeśli pilnie musisz do toalety, przegrałeś".
Jak znaleźć kompromis? Na rynku można dostać przenośne rozdzielacze na podłokietniki, który podwaja przestrzeń użytkową, skutecznie zamieniając jeden podłokietnik na dwa. Ale czy to nie jest przesada? Jeden z trenerów specjalizujących się w etykiecie, William Hansen, stwierdza: "Środkowy pasażer nie powinien dostawać obu podłokietników To nieporozumienie. Nie powinniśmy rozkładać na nich całych rąk, tylko opierać dwa łokcie, a wtedy każdy się pomieści. Dłonie powinny spoczywać na kolanach".