Afera w Grecji. Chodzi o plaże
Znów głośno o leżakach, tym razem nie tych hotelowych, które turyści rezerwują o świcie, kładąc na nich ręczniki. Chodzi o leżaki na plażach, wynajmowane przez prywatne firmy za grube pieniądze. Szczelnie wypełniają one niektóre odcinki wybrzeża, więc Grecy stworzyli "Ruch Ręcznikowy" walczący o darmowy dostęp do plaż.
14.08.2023 07:08
Grecy protestują przeciwko zawłaszczaniu plaż przez prywatne firmy wynajmujące leżaki i parasole za spore pieniądze, a protestujących nazwano "Ruchem Ręcznikowym" - informuje "The National Herald".
"Ruch Ręcznikowy" w Grecji
Protest rozpoczęli mieszkańcy wyspy Paros, którzy jako pierwsi zaczęli domagać się swobodnego dostępu do plaż. Stamtąd ruch przeniósł się na inne wyspy i regiony kraju.
- My, miejscowi mieszkańcy, cenimy sobie panujący tu spokój, nie chcemy więc, aby plaża została zajęta przez firmy, którym zależy na pieniądzach, a nie na naturze i atmosferze - powiedziała Ronit Nesher, 53-letnia mieszkanka Paros. - Nie chcemy, aby plaża była zajęta przez parasole i ogromne łóżka, które nie mają nic wspólnego z prostotą wyspy - dodała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Choć w myśl greckiego prawa wszystkie plaże w Grecji są publiczne, to z uwagi na miliony odwiedzających kraj turystów coraz więcej firm otrzymuje od władz licencje na wynajem leżaków i parasoli, które ustawiają na plażach.
W wielu miejscowościach niemożliwe jest znalezienie wolnego miejsca przy brzegu morza, a ceny wynajmu prywatnych, ustawionych przez firmy sprzętów przyprawiają o zawrót głowy. W wielu miejscach wynajęcie dwóch leżaków i parasola przekracza 100 euro (ok. 445 zł), a na plaży Astir na Krecie nawet 321 euro (1424 zł)
Greckie prawo stanowi, że wszystkie plaże są publiczne i muszą być dostępne, choć nie definiuje, w jakiej odległości od morza ma być zapewniony ten dostęp. Ta sytuacja powoduje, że w niektórych miejscach odnotowano przypadki całkowitego zakazu wstępu osobom, które chciały po prostu położyć się na własnym ręczniku.
- Przychodzimy tu pokojowo. Chcemy tylko powiedzieć, że próbujemy odzyskać nasze prawo do swobodnego dostępu do naszych plaż - mówił jeden z protestujących przez głośnik, przechodząc między leżakami na plaży Marcello w Paros. - Plaże były tak pełne tych sprzętów, że wiele osób, które chciały odpocząć na własnym krześle lub leżaku, nie mogło znaleźć miejsca - powiedziała Eleni Andrianopoulou, jedna z organizatorek "Ruchu Ręcznikowego", opisując sytuację sprzed kilku dni.
W opinii protestujących politycy nic z tym nie robią, sami czerpiąc korzyści z wynajmu plaż prywatnym operatorom. Istnieje opinia, że zachęty, by plażowicze przynosili własne ręczniki lub leżaki, skazane są na niepowodzenie, ponieważ "nie przynosi to żadnych pieniędzy, które można zdefraudować" - czytamy w "The National Herald".