Bezmyślny "żart" pasażera. Resztę życia spędzi w więzieniu
Pasażer linii Jet Airways, który w 2017 r. pozwolił sobie na żart usłyszał wyrok. Dwa lata temu podłożył w toalecie samolotu kartkę informującą o porwaniu maszyny. Resztę życia spędzi w więzieniu. Musi także zapłacić załodze i pasażerom gigantyczną rekompensatę.
Sytuacja miała miejsce na pokładzie samolotu lecącego z Bombaju do Delhi w Indiach. Mężczyzna zostawił w toalecie kartkę z informacją o tym, że na pokładzie znajdują się porywacze oraz materiały wybuchowe. "Jeśli wysuniecie podwozie, usłyszycie odgłosy umierających ludzi. Nie myślcie, że to żart. W ładowni są ładunki wybuchowe. Allah jest wielki" – tak brzmiała treść groźby.
Stewardesa natychmiast przekazała informację członkom załogi, która niezwłocznie podjęła działania. Pilot zarządził awaryjne lądowanie. O dziwo samolot wylądował bezpiecznie, a śledczy bardzo szybko dotarli do autora nieprawdziwych pogróżek. Okazał się nim 38-letni biznesmen z Bombaju, Birju Kishor Salla.
Mężczyzna zaistniałą sytuację tłumaczył problemami rodzinnymi, jednak szczegóły jego motywów pozostają nieznane. W mediach krążą dwie sprzeczne wersje. Jedna z nich sugeruje, że biznesmen chciał się zemścić na żonie, która rzekomo pracowała dla linii lotniczych, którymi podróżował. Inna zaś, że spodobała mu się jedna ze stewardes i chciał sprawić, aby zrezygnowała z pracy w liniach lotniczych i zatrudniła się w jego firmie.
Sąd Narodowej Agencji Dochodzeniowej w Ahmadabadzie skazał go na dożywocie. Dodatkowo za stres spowodowany upozorowanym porwaniem biznesmen ma zapłacić pasażerom i załodze ok. 720 tys. dolarów (prawie 3 mln zł)
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl