Boże Narodzenie w Nowym Jorku. Smutek i jedno przesłanie - "believe"
Po ciepłej jesieni w Nowym Jorku nastały śnieżyce. Biały puch, jaki przykrył miasto, to najbardziej widoczna zapowiedź nadchodzących Świąt. Bo o dekoracje i świąteczną atmosferę w tym roku trudniej niż zazwyczaj. Po raz pierwszy od 160 lat w domu handlowym Macy’s nie będzie Mikołaja, o sylwestrze na Times Square można tylko pomarzyć.
To Nowy Jork, a nie Betlejem, jest stolicą współczesnych Świąt Bożego Narodzenia. I nie chodzi tu o komercyjne szaleństwo, natłok miejskich dekoracji czy globalne oglądanie “Kevina samego w Nowym Jorku”.
W dużym stopniu to, jak wszyscy dziś świętujemy, wywodzi się z Nowego Jorku, zaczynając od Świętego Mikołaja. Wizerunek pogodnego brodacza w biało-czerwonym stroju pod koniec XIX w. stworzył Thomas Nast, ilustrator zatrudniony przez nowojorski tygodnik Harper’s Weekly. Postać, która bardziej przypomina skrzata niż statecznego biskupa, została rozpowszechniona przez prasę i reklamy, w tym oczywiście reklamy Coca-Coli.
Nowojorczyk Robert May w 1939 r. wymyślił innego świątecznego bohatera: Rudolfa, renifera z czerwonym nosem. W Nowym Jorku powstały też popularne świąteczne piosenki, w tym “White Christmas” Irvinga Berlina, którą pierwszy raz można było usłyszeć w 1942 r.
Świąteczny Nowy Jork
Do tej pory typowy zimowy spacer po Manhattanie, uwzględniający świąteczne klasyki, obejmował nastrojowy Central Park, filiżankę herbaty w hotelu Plaza, gdzie zatrzymał się filmowy Kevin oraz łyżwy na lodowisku przy Rockefeller Center, z widokiem na najsłynniejszą choinkę świata.
Następnie trzeba było się przejść Piątą Aleją i innymi głównymi ulicami, podziwiając wystawy największych i najstarszych nowojorskich domów handlowych - w tym Saks, Bloomingdale’s czy Bergdorf Goodman.
Kolejny przystanek - gorąca czekolada i zakupy w świątecznej wiosce w Bryant Park, gdzie można było zrobić zdjęcie z Mikołajem. Po drodze mijało się wózki sprzedawców pieczonych kasztanów oraz kwestujących na rzecz Armii Zbawienia, którzy dźwiękiem dzwonków zachęcają do wrzucenia datków do czerwonych kociołków. Ale to już przeszłość.
Nowy Jork w święta 2020
W tym roku spacer po Manhattanie nie ma w sobie tej corocznej radości. Ulice, na ogół zatłoczone, są nieprzyjemnie puste. Tak jak miejskie lodowiska, na które obowiązuje limitowany wstęp. Wystawy są skromniejsze, a wiele z nich jest zabitych płytami wiórowymi, inne ogłaszają wyprzedaż przed likwidacją sklepu.
Po raz pierwszy od 160 lat nie można spotkać Mikołaja w domu handlowym Macy’s (wcześniej odwołano też listopadową paradę Macy's Thanksgiving Parade). Restauracja Rolf’s, oszałamiająca przepychem świątecznych dekoracji, została niedawno zamknięta, tak jak inne lokale gastronomiczne w Nowym Jorku.
Niestrudzenie szukam świątecznej atmosfery. Pochodzę do wózka z orzechami i pytam o kasztany. “W tym roku nigdzie ich nie dostaniesz” - słyszę. “Dlaczego?” - pytam. Przecież wirus jest groźny dla ludzi, a nie roślin. “W sumie nie wiem. Nie ma i już. W tym roku wszystko jest dziwne” - odpowiada latynoska sprzedawczyni.
Marznie na pustej ulicy, bo w tym roku prawie nie ma turystów. Kupuję kilka paczek migdałów, żeby ją poratować. Mam ochotę na gorącą czekoladę, ale nie wypada jej pić, bo trzeba wtedy zdjąć maseczkę. Times Square, na którym w ostatni wieczór grudnia gromadzą się tłumy, by podziwiać noworoczne opadanie srebrnej kuli, od marca świeci pustkami. Cieszę się, że wcześniej zobaczyłam słynny musical “Christmas Spectacular”, bo w tym roku Broadway zamknął swe sceny i zgasił neony.
Nowojorska kreatywność i nadzieja
Tak jak na całym świecie, święta w Ameryce będą w tym roku skromniejsze. Choć z psychologicznego punktu widzenia bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy bliskości, spotkań i sielskiej atmosfery.
Politycy i przedstawiciele lokalnych władz ostrzegają jednak: lepiej spędzić te święta bez towarzystwa, aby w kolejnych latach miejsca przy stole nie pozostały puste na zawsze. Ale tradycja jest tradycją. Trzeba ją pielęgnować na ile się da.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
W mediach pojawiają się historie kreatywnego obchodzenia nakazu izolacji. Amerykanie, ze względu na rozmiar swojego kraju, są przyzwyczajeni do dalekich wyjazdów, aby spotkać się z bliskimi. W tym roku trzeba znaleźć inny sposób. Dziadkowie wysyłają wnukom swoje wycięte z tektury sylwetki w naturalnym rozmiarze, a rodzice dziadkom - makiety z postaciami wnuczków.
Firmowe christmas party odbywają się online, tak jak domowe pidżama party (w USA rodzinne przebieranie się w pasujące do siebie pidżamy ze świątecznymi motywami to popularny zwyczaj). Internetowe poradniki podpowiadają, jak zorganizować bezpieczne bożonarodzeniowe spotkanie w realu: na świątecznym stole nie może zabraknąć jednorazowych naczyń, zapasu maseczek i żeli antybakteryjnych. Należy zrezygnować z powitalnych uścisków, a płaszcze i torebki gości trzymać osobno, a nie na jednym wspólnym wieszaku czy krześle.
“Nie martwcie się, święta 2020 nie zostały odwołane” - pociesza portal today.com. Przebiegną trochę inaczej, ale będą.
Ja po świąteczną atmosferę pojechałam dalej niż zwykle, do Dyker Heights na Brooklynie. Mieszkańcy jak co roku udekorowali swoje domy z rozmachem - po zmroku cała okolica przypomina świąteczny park rozrywki, na rogach ulic parkują foodtrucki z lodami i goframi. Najpiękniej przybrane światełkami domy należą do Włochów - to właśnie oni najbardziej kochają Boże Narodzenie i celebrują je, nie szczędząc na rachunki za prąd.
Przed ogródkami tłoczą się gapie i instagramerzy, słychać dziecięcy śmiech, którego od dawna brakuje w szkołach i na placach zabaw. Na domach błyszczą betlejemskie gwiazdy, dziadki do orzechów i pozytywne przesłania, w tym “believe”, czyli uwierz. W tym roku trzeba uwierzyć nie tylko w to, że Bóg przyszedł na świat, ale że ten świat kiedyś stanie się lepszy.