Lockdown w Europie. Kolejne święta na dystans
Zbliża się okres w roku, który najbardziej zachęca do kontaktów społecznych, a te przecież są niewskazane w dobie pandemii. Sytuacja jest szczególnie trudna dla osób, których bliscy mieszkają poza Polską. Święta są bowiem często jedyną okazją w roku, kiedy się spotykają.
W takiej sytuacji jest Urszula Kordowska, która od kilku lat mieszka w Holandii. W tym roku już po raz drugi musi zrezygnować z wizyty u rodziny w Polsce.
- To będą bardzo smutne święta. Spędzimy je w najbliższym gronie, niestety tu na miejscu, a nie w Polsce z rodziną tak, jak planowaliśmy. Sytuacja jest, jaka jest i nie chcemy ryzykować wyjazdu. Szczególnie, że wszystko zmienia się tak dynamicznie, że trudno przewidzieć, czy moglibyśmy bez problemu wrócić, czy konieczna będzie kwarantanna - opowiada w rozmowie z WP pani Urszula.
W tej chwili w Holandii obowiązuje pełny lockdown. - Zamknięte jest wszystko. Sklepy poza spożywczymi i drogeriami, fryzjerzy, nawet poczty. Restauracje działają tylko na wynos. Właściwie wszystkie usługi zostały zamrożone. Odwołali zajęcia w szkole językowej, generalnie życie niemal ustało - opowiada Urszula Kordowska. - To jeszcze potęguje uczucie, że te święta naprawdę będą zupełnie inne niż wszystkie. Podobnie jak powitanie Nowego Roku, na który czekamy z wielką niecierpliwością. W Holandii w sylwestra zamknięte będzie wszystko. Żadne większe imprezy nie będą się odbywały.
Pani Ula zdecydowała się zostać na święta w Eindhoven. Jednak nie wszyscy podjęli taką decyzję.
- Wśród Polaków, z którymi mam tu kontakt, zdania są podzielone. Część osób zrezygnowała z wyjazdu, ale są też tacy, którzy mimo wszystko wciąż planują jechać do Polski. Ja widziałam się z rodziną latem, ale część osób już od roku ma kontakt z bliskimi jedynie za pośrednictwem telefonu i mediów społecznościowych. Coraz więcej osób mówi też głośno, że ta sytuacja potrwa jeszcze wiele miesięcy, więc niecierpliwość rośnie. Oczywiście ci wszyscy, którzy wyjeżdżają, muszą się liczyć z 10-dniową kwarantanną po powrocie do Holandii, więc musieli też uzyskać wstępną zgodę na dłuższą nieobecność od pracodawców, albo wziąć naprawdę długi urlop - dodaje.
Ani tu, ani tam
W trudnej sytuacji jest też pani Jadwiga Kuźnicka z Gdańska, której siostra wraz z rodziną mieszka w Niemczech. Panie nie spotkają się w tym roku przy świątecznym stole.
- Do końca rozważaliśmy różne opcje. Oni do Polski, może my do Niemiec? Ale lockdown w Niemczech i zapowiedzi kolejnych restrykcji ze strony polskiego rządu sprawiły, że postanowiliśmy zrezygnować ze wspólnych świąt - opowiada pani Jadwiga z Gdańska. - Sytuacja jest dla nas tym bardziej smutna, że moja siostrzenica miesiąc temu urodziła dziecko. Mieliśmy nadzieję poznać nowego członka rodziny, pogratulować szczęśliwym rodzicom i dziadkom… ale nic z tego. Ze względu na maluszka moja rodzina w Niemczech już od kilku tygodni mocno ograniczyła wszelkie aktywności, żeby zminimalizować ryzyko zarażenia. My, spodziewając się rodzinnego spotkania, też staraliśmy jak najmniej spotykać z ludźmi, żeby te święta były bezpieczne.
Gdyby jednak udali się na święta do Niemiec, to po powrocie musieliby poddać się obowiązkowej 10-dniowej izolacji, która będzie obowiązywać wszystkich przyjeżdżających z zagranicy od 28 grudnia do 17 stycznia.
- Mam nadzieję, że to ostatni raz, kiedy musimy świętować patrząc w telefony i najmłodszego członka rodziny poznajemy tylko za pośrednictwem filmików, które wysyła mi siostrzenica - dodaje ze smutkiem pani Jadwiga.
W podobnej sytuacji znajdzie się wiele rodzin. Nie tylko tych, które są rozrzucone po różnych krajach. Zgodnie z wytycznymi rządu, na te święta można zaprosić tylko 5 osób, a to znaczy, że wiele osób nie spotka przy świątecznym stole wszystkich swoich bliskich.