Chciał kupić bilety do Zakopanego. "W dwie strony to prawie 1000 zł"
Na temat podwyżki cen biletów PKP Intercity wypowiedział się już chyba każdy. Politycy, celebryci i zwykli podróżni. Swoimi negatywnymi spostrzeżeniami podzielił się ostatnio dziennikarz i politolog Artur Celiński. PKP Intercity szybko sprowadziło go na ziemię.
25.01.2023 14:09
Nowy cennik biletów PKP Intercity, który obowiązuje od dwóch tygodni, spędza sen z powiek tym, którzy z usług kolei korzystali i korzystać będą, ale także tym, którzy pociągami nie jeżdżą od lat. Jest okazja do narzekania, to mają używanie. A ceny w niektórych pociągach wzrosły nawet o prawie 18 proc.
Prawie 1000 zł za pociąg w dwie strony
Takim obrotem sprawy jest poruszony dziennikarz i politolog Artur Celiński. Na Twitterze opublikował wpis, w którym pokazał, że za podróż czteroosobowej rodziny z Warszawy do Zakopanego musiałby zapłacić 486,80 zł. "I to już po wszystkich zniżkach? W dwie strony to prawie 1000 zł" - czytamy we wpisie. - "PKP Intercity - przykro mi, ale mnie nie stać na Wasze usługi. Samochodem wychodzi jakieś 380 zł... :(".
Z wpisu nie wynikało, jakie połączenie czy termin dokładnie wybrał, dlatego w komentarzach zawrzało. "Jak się dobrze planuje podróż, to się dużo nie płaci" - napisała jedna z osób dodając zrzut ekranu z biletem za 37 zł (dla jednej osoby) na tej same trasie. "Nie rozumiem sensu tego posta (...). Skoro bardziej się opłaca samochodem, to proszę tak jechać" - skomentował ktoś inny. "Naprawdę w tym kraju są inne pociągi niż pendolino" - skwitowała kolejna osoba.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Riposta PKP Intercity
W swoim poście dziennikarz oznaczył oficjalny profil PKP Intercity. A na ripostę przewoźnika nie trzeba było długo czekać. "U nas wyszło 203 zł za rodzinę 2+2, z ulgą 37 proc. dla dzieci, termin w najbliższy piątek. Zapraszamy!" - czytamy w odpowiedzi. I choć to faktycznie dużo mniej, to ten pociąg jedzie jednak osiem godzin, co nie wszystkim zaangażowanym w post się spodobało. Niektórzy szydzili, że nie ma się czym chwalić, że 483 km pokonuje się w tak długim czasie.
Dziennikarz przyznał, że jego kalkulacja dotyczyła innego terminu i pociągu. "Liczy się nie tylko czas, ale i godzina dojazdu" - napisał. Później dodał, że wybrał EIC na 12 lutego. Pociąg ten jedzie ok. sześciu godzin.
"Pociągami to trzeba umieć jeździć, nie to co samochodem" - dodał ktoś dla rozluźnienia atmosfery pod postem.